PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=266525}
6,2 9
ocen
6,2 10 1 9
Floris
powrót do forum serialu Floris

Serial Floris był debiutem Rutgera Hauera przed kamerami, poniekąd był to też debiut Paula Verhoevena za kamerą choć to już kwestia dyskusyjna: czy krótkometrażówki tworzone dla uczelni i film dokumentalny w ramach służby wojskowej można uznać za debiut? Tak czy inaczej dla obu tych Panów był to pierwszy duży komercyjny sukces w karierze, który otworzył przed nimi nowe możliwości.
Na agielskiej wikipedii możecie przeczytać, że serial powstał na fali popularności historycznych seriali przygodowych: francuskiego „Thierry la Fronde”, brytyjskiego „Ivanhoe” oraz belgijskiego „Johan en de Alverman”. Trudno mi się do tego odnieść bowiem, żadnego z tych seriali nie oglądałem i raczej nie obejrzę ale dodałbym do tej listy jeszcze nasz rodzimy serial „Przygody Pana Michała” a także amerykański (w zasadzie to Disneyowski) serial „Zorro”. Skojarzenia z obiema tymi pozycjami podczas oglądania „Floris” są oczywiste. Czarnobiały serial o awanturniczych przygodach rycerzy tyleż lekkomyślnych i szybkich do bitki co szlachetnych i sprawiedliwych od razu przypomniało mi o telewizyjnej ekranizacji prozy Sienkiewicza. Tak na marginesie to ciekawe, że w tamtym czasie w tak wielu krajach jednocześnie powstały seriale przygodowe osadzone w odległych epokach historycznych. „Przygody Pana Michała” to jednak serial konsekwentny fabularnie, trzymający się ram epoki o której opowiada i mimo wszystko był skierowany do dojrzalszej publiczności, gdzie tymczasem „Floris” jest już bardzo luźny fabularnie, zawiera elementy prześmiewcze oraz fantastyczne i był przeznaczony dla dzieci. Dlatego kolejnym moim skojarzenie jest emitowany dekadę wcześniej „Zorro”. Disneyowski bohater również nie miał ścisłej linii fabularnej, każdy odcinek opowiadał inną historię i nie trzeba było ogladać ich po kolei czy nawet od początku. Tutaj znowu mała dygresja - na amerykańskim „Zorru” z lat 50. wychowały się zdaje 3 pokolenia Polaków. Nie mam i nie oglądam telewizji już od dobrych paru lat ale wcale bym się nie zdziwił gdyby na jakimś kanale znowu go emitowali. Podobnie jak Diego de la Vega ze swoim służącym Bernardo, Floris i jego pomocnik Sindala dla ratowania słabych i niewinnych chętnie rzucali się w wir wydarzeń, nie stroniąc od pościgów i pojedynków.
Tyle z podobieństw a największą różnicą jest budżet i jakość, które są niestety widocznie niższe nawet od naszej rodzimej produkcji, która miała większy rozmach, więcej statystów, rekwizytów i w ogóle była większa pod każdym względem. Fabularnie też pozostawia wiele do życzenia. Infantylny, pełen dziur fabularnych i pewnych niedociągnięć scenariuszowych świadczących raczej o dużym pospiechu. Niech takim obrazem biedy wybijającej z ekrany będzie postać Lange Piera - złoczyńcy przewijającego się w kilku odcinkach. Cała jego persona, od makijażu, sztucznej brody, stroju przez jego grę, zachowanie wypowiadane kwestie aż po choreografię walek i pościgów zdają się żywcem wyrwane z filmów ZF Skurczu. Lange Pier jest duchowym dziadkiem Wściekłego Węża i nawet Walaszek by go lepiej nie zagrał. Na domiar złego serial nie został dokończony. Ostatni odcinek zachował się we fragmentach i na Youtube można obejrzeć próbę jego rekonstrukcji gdzie brakujące fragmenty odcinka zostały zastąpione komiksem. Zasadniczo, gdybym nie znał historii tej produkcji i miał w dupie zarówno Hauera jak Vehoevena to dałbym mu ocenę 4/10.
Na szczęście tych jegomościów akurat nie mam w dupie. Mimo wszystkich wad które wymieniłem oraz wtórności serial odniósł ogromny sukces w kraju jak i w regionie (powiedzieć, że w Europie to trochę przesada). „Floris” był emitowany w duńskiej telewizji z napisami a także w Niemczech. Niemcom to w ogóle serial spodobał się tak bardzo, że po paru latach zrobili własny remake i zatrudnili Rutgera w roli głównej. Dlaczego taka słabizna odniosła sukces? Rąbka tajemnicy uchylił sam Hauer w swojej autobiograficznej książce. Z jego słów wynika, że telewizja holenderska to były wciąż dziewicze tereny. Odbiornik był może w co 10 domu i nie był on oknem na świat, lecz drogą zabawką zbierajacą kurz w kącie. Ludzie nie oglądali telewizji bo nie było czego oglądać. Po prostu nie było programów, emitowano tylko przez kilka godzin, wieczorami i to co puszczano nikogo nie interesowało. Sam Rutger nie wiązał wielkich nadziei z serialem. Opowiada, że była to fajna przygoda i pierwsze doświadczenie z pracą w studiu. Za dnia nagrywał a wieczorami pracował jako aktor w wędrowym teatrze tułając się po wsiach. W tamtym czasie klepał słodką biedę i żył ze swoją żoną Aneke w starej wiejskiej chałupie, bez telefonu, telewizji, ogrzewania, bieżącej wody czy toalety. Myli się w zimnej wodzie ze studni i chodzi srać za stodołę (serio!). Jedynie Verhoeven zdawał się wiedzieć co robi. Dla niego to była sprężyna do kariery, zamierzał dać z siebie wszystko i dobrze się przy tym bawić. Rutger wspomina rozmowę z nim gdzie Paul miał powiedzieć „With this show, we are either going to succeed or we are going to fail. But whatever we do, we’re going to do it on a grand scale.” co się tłumaczy: albo odniesiemy sukces albo poniesiemy porażkę, bez względu na to co wyjdzie będzie spektakularnie.
Jak już zdradziłem we wstępie „Floris” okazał się gamechangerem dla obu Panów. Krótko potem Rutger porzucił pracę w teatrze na rzecz kliku niemieckich i holenderskich produkcji. Dorobił się nawet telefonu i agenta. Verhoeven stał się rozpoznawalny w środowisku europejskim dzięki czemu mógł się skupić na tworzeniu bardziej ambitnych produkcji. Oglądałem ten serial mając w głowie wszystkie fakty i anegdotki z planu. Bezczelne burzenie 4 ściany, te wszystkie głupotki, infantylizmy, Lange Pier itp. jawią mi się jako symptomy dobrej zabawy na planie i dystansu jaki mieli do siebie i swojej pracy ludzie przed i za kamerą a to jest dla mnie zawsze wartość dodana. Tego nie da się udać ani wymusić. Dlatego lubie oglądać filmy Tromy - gdzie wszystko jest robione z jajem i widzę że wszyscy się świetnie bawili na planie, a nie potrafię przebrnąć przez filmy od Asylum, gdzie widać, że dla wszystkich zaangażowanych w produkcje to jest skok na kase i wstyd - każdy chce odwalić pańszczyznę i szybko uciec. Jeśli jesteś fanką/fanem Rutgera Hauera lub Paula Verhoevena to ten serial jest absolutnie lekturą obowiązkową.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones