Tym jednym słowem można by spokojnie podsumować ten serial. Rzadko kiedy mam wrażenie, że w serialu nie ma absolutnie nic zbędnego, że wszystkiego jest dokładnie tyle ile trzeba. Freud ma wciągającą jak bagno fabułę, świetną scenografię, kostiumy i grę aktorską na wysokim poziomie. Muzyka jest idealnym uzupełnieniem, choć czuć, że dla twórców nie była ona priorytetem. Za to doskonale dopełnia całości obrazu.
Zaś serialowy Freud przypomina mi fikcyjną postać z gry video "Vampyr". Jonathan Reed wydaje się być fizyczną inkarnacją Freuda z tego serialu. Kiedy się połączy te dwa wątki, Freud nabiera innego wymiaru i jeszcze bardziej wciąga fabularnie i wizualnie. Wielkie brawa dla twórców!