Rozumiem założenia autorów - film ma pokazać bezsens działań zbrojnych, prostackich żołnierzy i ich nieudolnych dowódców.
Nie rozumiem tego dlaczego większośc scen jest kompletnie nie zrozumiała dramaturgicznie (czyli wkółko pytam sama siebie ale o co chodzi??), dlaczego bohaterowie zlewaja się w jedną masę, która pod koniec serialu staje się dopiero w miarę czytelna? dlaczego do końca nie jest jasne kto wydaje rozkazy (tzn. jaka jest zależność służbowa pomiędzy bohaterami, która jest przecież tak ważna dla scen związanych z osobistymi konfliktami)? jeśli zabieg takiego pomieszania miał wywołac w widzach uczucie zagubienia (analogiczne do tego, które przezywają bohaterowie) to brawo - udało się.
dla mnie ani nie jest to film o ciekawych jednostkach (do nikogo nie można się przywiązać), ani nie jest to dobry ogląd bohatera zbiorowego. O tym bowiem, jaki jest ten bohater dowiadujemy się już w 1-szym odcinku. potem nic nowego się nie pojawia.
w sumie rozczarowałam się.
wydaje mi się, że może to być spowodowane tym, że jesteś kobietą. płeć piękna jest inaczej poskręcana i ma inne spojrzenie np na filmy wojenne, nie na darmo dziewczynki bawią się lalkami i przechodzą fascynację kolorem różowym (niekiedy zbyt długą :D) a chłopcy wojną, śmiercią i narażaniem życia.
Akurat to o czym pisze joshlymanfan, nie ma żadnego związku z płcią, czy kobiecym spojrzeniem na świat... ona po prostu wysuwa konkretne wnioski.
Teraz pomyśl sobie, że nie zauważyłeś "a" na końcu każdego czasownika, który napisał(a) joshlymanfan i napisz nową odpowiedź.
Zgadzam się z tobą, że bohaterowie zlewają się nieco ze sobą i trudno to na początku ogarnąć. Tak bywa z adaptacjami książek plus jest to nieustający problem filmów wojennych gdzie wszyscy ubrani są w kolor khaki i przyodziani w zasłaniające pół twarzy hełmy. Myślę jednak, że jeśli przezwycięży się początkowe przeszkody, serial potrafi dać bardzo soczysty obraz bohatera zbiorowego jakim jest armia. Organizacji nad którą nie jest w stanie zapanować żadna pojedyncza ludzka jednostka. Mnie nieustannie nasuwały się skojarzenia z prawami rządzącymi korporacją, czyli organizacją w której dane jest funkcjonować wielu z nas - z tym że w korporacji nie stawia się zwykle na szali życia swojego lub postronnych obserwatorów. Myślę, że analogia armii jako współczesnej (morderczej) korporacji dodaje "Generation Kill" dramaturgii.
Marines NIE są armią. Oni są Marines ;). Na osobę służącą w Marines nie mówi się żołnierz, ale właśnie Marine. Jeżeli nawet tego nie zdołaliście wywnioskować z serialu, bądź po prostu nie macie takiej wiedzy, nie będziecie w stanie w pełni zrozumieć serialu.
Nie wiadomo kto dowodzi? W serialu podana zostaje szarża niemal każdego marine. Jeżeli nie odróżniasz porucznika od majora, to rzeczywiście się nie połapiesz.
W masę to się zlewają dla mnie bohaterowie serialu The Pacyfic, gdzie oprócz Basilone i Leckie wszyscy są "tacy sami". W GK bohaterowie wydają się być bardziej wyodrębnieni.
Dramaturgia to zrobienie z inwazji zawodów sportowych, gdzie liczy się liczba stoczonych walk, ilość zabitych "arabusów" i to, jaka jednostka pierwsza dotrze na teren działań (analogia do futbolu amerykańskiego - szczególnie widoczna w przypadku pokazywania swej pozycji na mapie) - czym szczególnie motywował się Godfather.
"prostackich żołnierzy i ich nieudolnych dowódców." - nie spodziewaj się dystynkcji od wyciągniętych z getta, słabo wykształconych ludzi.
Dowódcy natomiast nie byli nieudolni. Po prostu sporo z nich chciało zabłysnąć przed przełożonymi, co było kluczem do ich dalszej kariery. Oider - porównanie do korporacji trafione.
Niezależnie od tego, ile razy będziesz wykrzykiwał "Semper fi" w zaciszu swojego pokoju, dla przeciętnego widza żołnierz Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych będzie takim samym żołnierzem jak każdej innej formacji zbrojnej. Mundur, hełm i karabin ma - naprzód!
A to, że sami marines uważają się za formację bardziej elitarną od przeciętnej jednostki piechoty, może zainteresować niektórych fanów militariów ale nie wpływa jakoś specjalnie na odbiór przesłania serialu "Generation Kill". Zwłaszcza że w obecnych czasach ta "elitarność" jest raczej w legendzie niż w praktyce.