Połowa treści to rozmowy dwóch bohaterów, którzy przewijają sobie prosto w oczy moralizotorskie hasełka, lapidsrnie, w dwóch zdaniach, ustawiając się na ową bajerę na odludziu i dojeżdżając tam na 3 auta /skutery. W tej serii całkowicie rozjechały się proporcje pomiędzy takimi fizlozoficznymi różki i kami i złotymi cytatami, że tak to ujmę, a całą resztą. Gdy włączyłem ostatnio stary odcinek z czasów Conte oraz Mallamore... Przepaść.
Poczekaj z osądami do finału, a ten zapowiada się tak. Gennaro torturuje na śmierć Enzo by zdradził Ciro, ten w zemście zabija żonę grubasa. W ostatecznej konfrontacji Ciro przychodzi do grubego i mówi zakończ co zwaliłeś na łodzi. Gennaro ze łzami pakuje cały magazynek w Ciro i go zabija. Ciro jednak znowu wyrolował go jak dzieciaka i w tym momencie zjawia się policja. Gruby idzie siedzieć i będzie cwelem, a mały Pietro trafia do sierocińca dorasta i powtarza ścieżkę Ciro ileś tam lat później. Koniec! Dobre, co? Pewnie dlatego, że sam to wymyśliłem. I coś czuję, że to lepsze zakończenie niż to co sami zaserwują .
Bardzo dobre - brakuje mi jeszcze tylko wyuzfanej sceny miłości lesbijskiej pomiędzy Azzurą a tą sekretareczką Gennaro, co to mi się podoba, i s, k9da, by się miała w stroju Ewy nie zademonstrować.