Nie wiem o co chodzi, że oglądam ten serial, bo do uzależniających nie należy, a mimo wszystko jakoś włączam kolejny odcinek.
W ogóle nie czuje fascynacji i pociągu do losów bohaterów, do kolejnych wydarzeń, co przecież tak często mi się zdarza.
Dość ciekawy jest główny wątek, parę drobnych rzeczy leży i kuleje tak na prawdę. Niby to wszystko dzieje się w latach 80, a jedyne co nam daje o tym znać, to wygląd komputerów. Dialogi i pewne sceny zdają się być wycięte i wyskakiwać zza krzaka.
Dobra, dobra, przecież wiadomo, że oglądam to przez Lee Pace'a, który jest dla mnie substytutem Thranduila xD.
PS.
Zapomniałam dodać, że bardzo drażni mnie fakt, że w tym serialu porażka goni porażkę. Jest moment, kiedy wydaje się, że w końcu się wydostali, że już pójdzie z górki, ale k... NIE! Popadają w jeszcze większe dno. Ok, ja rozumiem, dramat, ale ej, bez przesady. Już chyba Gra o Tron z tymi nieustannymi zgonami lubianych bohaterów jest mniej depresyjna i drażniąca...