i kibicuje im, mam nadzieje że wszystko im się uda :s
wy też macie takie odczucia? :P
Dość osobliwą obserwacją jest dla mnie fakt, że sam siebie przyłapałem od pierwszego odcinka serialu, że trzymam kciuki za powodzenia Francisa. Sam nie wiem z czego to wynika, bo tak jak na początku można było odczuwać względem postaci granej przez Kevina Spacey'ego ze względu na fakt, że został zdradzony przez partię, to kolejne jego działania (morderstwa) powinny budzić kategoryczny sprzeciw. Mimo to, dalej kibicowałem Francisowi w drodze do Białego Domu i miałem nadzieję, że mu się uda. Jest to bezsprzecznie jedna z moich ulubionych postaci wykreowanych w serialach.
Trudno jest oczywiście mieszać fikcję z rzeczywistością, postać Franka może budzić odrazę ze względów moralnych. Nawet nie wyobrażałbym sobie w realnej polityce osoby aż tak cynicznej, zdegenerowanej i zepsutej. Ale przy tym wszystkim według mnie jest w serialu świetnym, skutecznym prezydentem. Dobrze manewruje na arenie międzynarodowej i orientuje się w grze politycznej. Imponuje mi jego determinacja i dążenie do celu... darujmy sobie stwierdzenie, po czym :)
Ten stan dalej utrzymuje się we mnie w czwartym sezonie, licząc po cichu, że uda mu się zatuszować te wszystkie swoje brudy. Mógłbym nawet stwierdzić, że "Underwood is a president that America deserves". Abstrahując już od wszystkich metod, jakich użył, żeby zostać prezydentem. Zdecydowanie lepszą opcją niż jego poprzednik, Walker.