Strasznie żal mi tej postaci. Nie mogę przejść do porządku dziennego nad tym jak okrutnie wykorzystał go Frank. Ten człowiek był w gruncie rzeczy dobry: kochał swoje dzieci, naprawdę chciał pomóc ludziom ze swojego okręgu, bardzo się nimi przejmował. Miał problem alkoholowy i był uzależniony od kokainy, ale to nie czyni go złym człowiekiem. Wiem, że to jest tylko serial, ale jak pomyślę o tym, że na świecie mogą być tacy politycy jak Frank, którzy są w stanie w tak bezwzględny sposób wykorzystać drugą osobę, a potem jeszcze przyczynić się do jej śmierci z pełną premedytacją to robi mi się słabo. Nic dziwnego, że polityka to takie bagno. To wszystko naprawdę daje do myślenia jacy ludzie angażują się w politykę i kto rządzi światem.
Frank to Frank. Dla niego głównie ogląda się ten serial. Bezwzględny ale zarazem najbardziej interesujący. Ja od początku lubię Franka za jego cynizm, bezwzględność i charakter. A to, że zabił Russo doskonale do niego pasowało. Faktem jest że szkoda że Peter tak skończył ale co zrobić.
taka postać jest bardziej interesująca (Joker z Batmana, Ramsay z Gry o Tron, czy nawet Walter White z Breaking Bad)
Zycie , wszyscy na gorze sa umoczeni po uszy dlatego nieoficjalnie sie popieraja a oficjalnie dla wyborcow odstawiaja teatrzyk w ktorym nic nie znaczace plotki vel russo mozna poswiecic dla idei :)
Troche przeraża mnie to określenie dobry człowiek. Musze zweryfikować swoje dotychczasowe życie...
Nie wiem co autor tego watku mial na mysli , moze chodzilo mu o porownanie do innych . Russo bylby takim samym gadem jak tamci gdyby nie nalog
Zgadzam się. Do niczego nie był zmuszony gdy już był nominowany na gubernatora. Intryga, która go zniszczyła była tylko testem jego charakteru. Skoro tak bardzo kochał Christine to czemu tak łatwo poszedł za Rachel do pokoju. Przecież to nawet uwodzenie nie było. Tylko pokazała kawałek dekoltu i powiedziała że może pójść do niej do pokoju. Na drinka zgodził się w całe 5 sekund.
Jeżeli sam się uważał za odpowiedniego i silnego człowieka na stołek gubernatora to mógł chociaż te 2 miesiące wytrzymać. Był natomiast egoistycznym słabeuszem o przerośniętej ambicji, a takich jak On Franki tego świata używają właśnie do gierek i odstrzału. W szpony Franka wpadł nie przez to, że był dobry i szczery ale dlatego że jeździł z prostytutką po pijaku i próbował w dodatku zastraszyć policjanta.
Uważam, że na wszystko co go spotkało z wyjątkiem śmierci sam sobie zasłużył i zapracował.
Alkoholizm to choroba, a człowiek który nie pije ledwie miesiąc, a jest alkoholikiem bardzo łatwo może do nałogu wrócić, bo to pierwsze miesiące grają tu decydującą rolę.
Więc ten - "Test charakteru" z góry był ustawiony, co później potwierdziło zachowanie Douga który pozwolił mu kompletnie pijanemu udzielać wywiadu.
Russo im zagrażał więc problem został rozwiązany z góry ustalonym ciągiem zdarzeń na co Peter nie mógł poradzić praktycznie nic.
Co do Rachel sprawa wygląda identycznie.
Mi tam Russo żal miałem nadzieję na jego zwycięstwo w walce o fotel gubernatora, miał swoje ideały, chciał zmian w swoim życiu, ale "House of Cards" to nie serial z wesolutkim happy endem.
Alkoholizm to nałóg. Nie jest tak że jak ktoś kichnie to zarazi cię nim. Oczywiście występują predyspozycje genetyczne , które zwiększają szansę na popadnięcie w nałóg.
Frank oczywiście wybrał Russo z powodu jego słabości, ale dla siebie Russo był niemalże mężem stanu.
Test oczywiście był z góry ustawiony bo zakładał ewidentną dla wszystkich poza zainteresowanym wielką słabość charakteru. Peter Nie pił dłużej niż kilka miesięcy, a nawet jeśli to nie chodzi tylko o picie ale i o zdradę. Uwodzenie go było wręcz żałośnie proste. Nie tłumacz go. Wystarczyło powiedzieć "nie, dziękuje". To naprawdę nie było jakieś nieludzkie zadanie dla kogoś kto w swoich oczach uchodził za twardego polityka
To była win-win situation. Nawet gdyby Russo wytrzymał, może Frank nie dostałby od razu nominacji na wiceprezydenta, ale obsadziłby kluczowe dla partii stanowisko całkowicie zależnym od siebie człowiekiem. Underwood nie mógł przegrać, miał portret psychologiczny Petera i mógł na 95% przewidzieć, co ten zrobi. Russo okazał się tak słaby w chwili próby, że właściwie sam sobie zgotował marny koniec. Przede wszystkim mierzył zbyt wysoko, nie powinien zgodzić się na start w wyborach na gubernatora, po tym, jak podjął fatalną decyzję o milczeniu w sprawie stoczni. Zaczął mierzyć wyżej, niż pozwalały mu na to jego predyspozycje, możliwości i widząc szansę nie mógł ulec pokusie świętowania sukcesu, który już był na wyciągnięcie ręki. Był jak uliczny malarz portretów, który dowiedział się, że galeria sztuki ma zamiar zorganizować ekskluzywną wystawę jego prac. Wszedł w zbyt duże buty i gdy się potknął, rozbił czaszkę. Taki odbiór jest podyktowany konwencją serialu, Frank jest nawet narratorem, kiedy komentuje do kamery, więc patrząc jego oczyma widzimy słabego człowieka i nieudolnego, oportunistycznego polityka. Ale rzeczywiście, obserwując bardziej obiektywnie - był to dramat człowieka, który prawie pokonał nałogi dla większej sprawy, który chciał dobrobytu dla mieszkańców stanu, a ponad wszystko szczęścia dla swoich dzieci. Miał marzenia, ambicje i ich realizacja, na jego oczach go przerosła, zatracił się w swoim sukcesie. Może to przykład historii, która pokazuje nam wszystkim, że na szczęście nie możemy mieć wszystkiego, czego byśmy zapragnęli, bo ostatecznie doprowadzić to może do zguby, tak jak było w przypadku Russo.
Właśnie.... Niby dobry ale słaby, a słabość prowadzi do złego i kółko się zamyka
Tez mi sie go zal zrobilo. Naprawde chcial pomoc tym mieszkancom Fili, aczkolwiek musze tez zgodzic sie z tym, ze nikt go do pokoju nie ciagnal na sile, byl slaby i jak to ktos wczesniej trafnie zauwazyl, takich jak on traktuje sie jak marionetki w polityce. Frank... mysle, ze i on sie w koncu doigra w pewnym momencie.
Kto mieczem wojuje ten od miecza ginie i predzej czy pozniej przyjdzie kolej na Franka. Karma zawsze wraca.
Frank to najgorsz menda. Mam dysonans poznawczy, bo serial lubię, ale na Underwooda nie mogę patrzeć
Zgadzam się, jedna z bardziej wykorzystanych bezlitośnie postaci. Chyba nawet w historii kinematografii