Lubię ten serial, serio. Uważam, że jest rewelacyjny.
Kończę 2 sezon i jestem pod dużym wrażeniem gry aktorskiej i ogólnie samej fabuły.
Jednak trochę drażni mnie to,że nie ma praktycznie ani jednej osoby,której mogłabym z czystym sumieniem kibicować. Większość to ludzie źli do szpiku kości, kreujący się na złych i bezwzględnych lub naiwniacy. O ile Frank i Claire to dość oczywiste postaci nadające smaczku temu serialowi, o tyle już osoby takie jak Doug, Seth, czy nawet Tusk i Fang, którym z braku laku kibicuję nie wywołują we mnie żadnych pozytywnych emocji.
Z tego co czytałam na forum, wielu użytkowników lubi postać Douga. Ja osobiście nie znoszę typa, od początku nie czaje jaką on ma motywacje,żeby pomagać takiemu sku*wielowi jak Frank... To samo tyczy się tego nowego, Setha. Przecież ci dwaj to zwykli naiwniacy, pionki, żaden z nich nie jest traktowany poważnie, żaden z nich nie otrzymał nic w zamian za pomoc, ani konkretnego awansu,ani nie wiadomo jakiego wynagrodzenia. Jest jeszcze ryzyko,że Frank sobie ich po prostu "wyrzuci",kiedy przestaną być użyteczni, bo tak naprawdę znaczą dla niego tyle co siki, no nie oszukujmy się... Zero jakieś nie wiem.. dumy, zero poczucia godności, z własnej, nieprzymuszonej woli godzą się być na każde skinienie człowieka, który jeszcze nikomu nie okazał lojalności no porażka totalna...
Nie znam się zbytnio na polityce ale wiem,że tacy ludzie istnieją w świecie rzeczywistym, miałam okazje się nawet przekonać. Może mi ktoś powiedzieć co ich motywuje? Bo nie strach,ani korzyści... Co jest ponętnego w usługiwaniu człowiekowi, który nie liczy się z innymi? To trochę jak te wszystkie laski, co się zakochują w seryjnych mordercach i listy im wysyłają.. Paranoja.