Oniemiałem. Piszecie tu, że słaby to serial. To chyba oglądaliście na kacu! Świat popkultury od środka. Jest krwiście, spektakularnie, intrygująco, a dialogi i zdjęcia to bajka. W porównaniu z naszą "Warszawianką" to lata świetlne dzielące jakość od serialowego bohomaza...
Troll!? To porozmawiajmy na argumenty. Aktorstwo, dialogi - świetne. Klimat LA - wyczuwalny. Postaci - krwiste, prawdziwe, zblazowane, z wyraźną nutą zepsucia i dekadencji. W kontrapunkcie - gra aktorów i zachowania w "Warszawiance" - karykaturalne - źle się to ogląda. A "Idola" - dobrze.
Aktorstwo - średnie, a The Weeknd - fatalny. Dialogi - często płytkie i głupie lub wręcz idiotyczne. Niektóre sceny wręcz żenujące. A zakonczenie kuriozalnie żałosne.
Aktorstwo, zależy czyje oceniamy. Lily Rose Depp zagrała świetnie, z czego najlepiej wspominam scenę prób na scenie i załamania nerwowego z 2 odcinka. Abel natomiast nie jest aktorem i myślę, że warto wyjść od tego przy jego ocenie. W wielu scenach zagrał zaskakująco przekonująco (jak scena przy stole z 3 odcinka), czy jego przemiana w trakcie kilku odcinków, jak potrafił być pewnym siebie kontrolującym wszystko i wszystkich liderem sekty a jakie załamanie przeżył w 5 odcinku grając całkowite przeciwieństwo postaci sprzed 2 epizodów. Dużo znaczy charakteryzacja, ale zagrał solidnie. Zakończenie to symbol i tak uważam że należy je oceniać. Z jednej strony zwycięstwo ofiary nad oprawcą a z drugiej zniszczenie całego świata showbiznesu, gdzie nie ma zdrowych relacji, nie widzi się człowieka, wszyscy są zepsuci i zniszczeni łącznie z Jocelyn.
Serial świetny - mi bardzo przypadł do gustu i muzyka, która robi niezłą robotę i ta cała machina show biznesu.
Nie ma co porównywać do Warszawianki-moim zdaniem. Ale także skromnie dopowiem, że jest o niebo lepsza