To były czasy...! Rok 1986, o trzy numery za duże marynarki z wypchanymi ramionami, czółenka na nogach, bladoróżowe szminki i napuszone lakierem gigantyczne fryzury, mężczyźni z włosami tlenionymi na platynowy blond i kobiety ze złotymi kolczykami wielkości fajerek od pieca. Pomimo infantylnych rozwiązań fabularnych, słabej reżyserii, dziwacznej pracy kamery i drętwej gry aktorskiej ten serial (film) miał w sobie TO COŚ. Podobnie jak "Powrót do Edenu" czy "Dempsey i Makepeace na tropie" łączył w sobie dyskretny urok burżuazji z intrygą kryminalną i melodramatycznym wątkiem miłosnym. To się wtedy oglądało! A człowiek był wtedy małolatem, przylepiał nos do naelektryzowanego ekranu starego telewizora i wyobrażał sobie że "na zachodzie" ludzie żyją właśnie tak, codziennie mają właśnie takie perypetie i rozterki, są dynamiczni i kolorowi, a diamenty wielkości moreli szmuglują w szmacianej torebce przyczepionej do łapki gołębia pocztowego... Warto obejrzeć "Jeśli nadejdzie jutro" i poczuć nostalgię za tym co nadeszło, minęło i już nie wróci.