...gdy zobaczyłem inżyniera Karwowskiego w peruce. Od tej chwili serial ten stał się dla mnie przebieranką, nie osobnym światem. I ta grzeczna dykcja Kopiczyńskiego, jakby uczeń recytował wiersz na akademii... Gdzie szaleństwo, nieobliczalność Mikosia?
Inna sprawa: jakis uliczny sztukmistrz woła coś do publiki, a żadne słowo nie zgadza się z ruchem ust. Czy obecność dwóch-trzech Niemców na liscie płac w obsadzie to tłumaczy? Żadne to tłumaczenie.
Nie oceniam serialu, bo za mało go widziałem, utrudniało mi oglądanie wspomniane rozbicie iluzji.