Serial zaczyna się z przytupem. Widać od razu wysoki poziom, ciekawie zarysowane postaci z potencjałem na super historię, dobre aktorstwo, zdjęcia również niczego sobie. No i tak też jest aż do ostatnich minut finałowego odcinka w którym odnoszę wrażenie że twórcom zabrakło pieniędzy i dokręcili finał na scenariuszu dopisanym na kolanie. Ten kameralny dramat rodzinny mógł zostać rozpisany według mnie na co najmniej 5 kolejnych odcinków, a nie skończony na kompletnie żartobliwej strzelaninie. Domyślam się że miało to wyrzucić widza z kapci natomiast no nie wiem ja miałem ochotę wybuchnąć śmiechem przy każdym kolejnym strzale. Do kompletu brakowało tylko tego żeby matka chwyciła za strzelbę i odstrzeliła najpierw syna, a potem siebie.
To chyba taka hiszpańska tradycja - jeśli nie zginie połowa bohaterów, serial jest nieudany. Podobnie było w "Uwięzionych": co chwila ktoś był mordowany, ilość śmierci w tym serialu przekroczyła wszelkie możliwe normy.
Amerykanie nie nakręciliby czegoś takiego. A mi trochę zabrakło mi pozytywnego akcentu na koniec, jedyne pocieszenie, że upiorna abulea nie pozabijała wszystkich.