Właśnie skończyłem 4ty sezon magików. Mimo że przez większość odcinków bardzo się nudziłem, a fabuła była przesadzona nawet jak na fantasy to końcówka rozwaliła mnie i nie mogę się z tego otrząsnąć... Serial dla mnie skończył się na śmierci Q. Ta postać była dla mnie tym łącznikiem z widzem, z którym się utorzsamialem. Zwykły człowiek z marzeniami i ograniczeniami. Nigdy nie był bohaterem, chociaż starał się nim być i w końcu zrobił coś czego nigdy nikt nie zapomni. Wielokrotnie poświęcał się dla przyjaciół aż w końcu stało się to co się stało. Magicy bez Quentina będą nijacy. Szkoda że ten rozdział skończył się tak drastycznie. Popłakałem się i przez kilka godzin myślałem o tym co się właśnie stało... Pierwszy serial który w aż takim stopniu mnie sponiewieral... Nie chcę się już tak czuć nigdy...
własnie skończyłem oglądać ostatni odcinek, nie mam nic do dodania- powiem szczerze ostatni raz łzy poleciały po końcowych scenach z szybkich i wściekłych, chociaż nie tak jak tutaj. Kurde masakra pustka tak jak by się serial skończył. O ile się skończył jakaś część siebie.