Marzycielka – Stając się Karen Blixen
powrót do forum 1 sezonu

Karen Blixen to z pewnością barwna, pełna ciekawych wątków postać. Oczywiście to, co najlepsze w życiu pisarki - związane jest z jej kilkuletnim pobytem w Afryce. Wątek ten został jednak w serialu potraktowany w sposób oniryczne baśniowy. Cała akcja dzieje się już po powrocie pisarki z Kenii do Danii, ponownym osiedleniu w rodzinnej posiadłości oraz początkach literackiej kariery. Poznajemy jej rodzinę: siostrę, brata, matkę, ciotki, szwagrów etc. Widzimy także charakterek Blixen, jej zawziętość, umiejętność manipulacji ludźmi (nie pomijając najbliższych). Budzi ona pewną...antypatię. Od serialowej Blixen wieje pewien chłód, nieznośny egoizm. Tutaj rodzi się pytanie - czy gdyby taka nie była, osiągnęłaby sukcesy wydawnicze? Bo musiała się sporo nakombinować, aby jej książki ujrzały światło dzienne.
Wracając do samej realizacji serialu. Zupełnie nieudany był zabieg z wplątaniem w życiorys pisarki wątku (nudnego i ckliwego) z jednego z jej wczesnych opowiadań. Po co to było? Pasowało jak piernik do wiatraka.
Kolejna kiepska rzecz to duchy żyjących i nieżyjących, które widywała i z którymi rozmawiała Karen. Bez tego film by się spokojnie obył.
Generalnie z całego serialu wieje pewnie specyficzny chłód, grobowa, zimna (skandynawska?) aura, która powoduje, że po obejrzeniu każdego z odcinków czułem się nieco marazmiczne.
Kino skandynawskie ma swoją ugruntowaną pozycję w światowej kinematografii, ale uważam, że gdyby serial o Blixen zrobili Francuzi, Niemcy, czy Brytyjczycy - byłby zdecydowanie lepszy.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones