To był naprawdę fajny, wciągający serial. Ale teraz to już tylko odcinanie kuponów od tego, co było i tak naprawdę brak pomysłu na to, czym serial miałby być. A szkoda, naprawdę szkoda.
A ja uważam odwrotnie, za trzy pierwsze sezony dałbym mocne 8, za sezon czwarty 7 i pół, 5 i 6 część oceniam na mocną 9, co do obecnie trwających odcinków nie mam jeszcze zdania, na przykład czwarty miał dużo przewrotnego humoru i czegoś, co pierwszy raz widzę, autoironii serialowej, bardzo sprytnie wmontowanej w treść. Pomysł właśnie widzę w tych czterech pierwszych odcinkach, pytanie jak te pięć wątków co je zawiązali pociągną dalej, może być świetnie, ale może też być niewypał, zobaczymy:)
Pięć wątków? Ja się doliczam trzech: tajemnica Abbotta z Rio Bravo station, może dlatego Abbott tak łatwo ustąpił Patrickowi, to co powiedziała Erica o Jane i Lisbon (on ceniący ją za dobroć, ona zafascynowana nim, ale nie śmieszą ich te same rzeczy) więc jakie szanse na wspólną przyszłość, trójkąt Cho, Vega i Wylie.
1. Abbott, (że też premier Australii pozwolił im na wykorzystanie swojego nazwiska) i jego tajemnica, związana z kartelami.
2. Patrick i jego chęć wyrwania siebie i Teresy z kręgów zła ( Jane przewiduje niebezpieczeństwo).
3. Teresa i jej mina, gdy Jane wspomniał o rzuceniu pracy, (czyli wszystkiego czym dotąd żyła).
4. Jisbon i temat rzeka:)
5. Cho,Vega, Wylie
O tyle o ile w związku, dwoje ludzi rezygnuje z swojej wolności na rzecz dobra wspólnego;)
Nieee, jak ktoś czuje, że rezygnuje ze swojej wolności dla bycia z kimś , wtedy związek jest skazany na niepowodzenie;)
UWAGA! SPOILERUJĘ 6 sezon
Czemu nie tutaj, przecież o Mentaliście rozmawiamy? Sam popatrz, Patrick zafiksowany na zemście, był jej niewolnikiem, uwolnił się i nawiał na wyspę, żeby się napawać nie tylko zabiciem, ale też upokorzeniem Red Johna, wyspa poza jurysdykcją USA, więc ma pełną wolność i co robi? Wraca do Lisbon, chociaż wtedy tylko podświadomie go do niej ciągnęło, ktoś powie, że wrócił do pracy z powodu nudy, ale to nieprawda, pracować mógł wszędzie, wrócił i wcale nie widać, żeby żałował utraty wolności. Pomimo to, mnie niepokoi ich długoletnie pozostawanie singlem, każde z nich, jak to pokazano w serialu ma swoje wydeptane ścieżki i wzajemne wpuszczanie na nie drugiej osoby może im się zdawać utratą wolności, a to tylko odkrywanie nowych terenów;) Jak do tego nie dojdą związek się rozleci.
Widziałem zajawkę 5 odcinka, Lisbon nie wyglądała na gotową do hasania po zielonych pastwiskach:)
Ciekawe z jaką reakcją od Ciebie spotkałby się ktoś proponujący rzucenie wszystkiego i podążanie za głosem fantazji, ciekawi mnie też bardzo reakcja Teresy no i motywacja Jane'a.
Ale obrała właściwą taktykę, uświadamia Patryczkowi, że granie na hawajskiej gitarze nie będzie stymulować jego mózgu.
A ja? Żaden problem, sprzątać można wszędzie;)
No no, Jane wrócił do żywych;)
Sprzątanie za pomocą dwururki brzmi groźnie, już nie będę ciekawski;)
Napiszę to samo, co filmwebowiczowi sprzataczkaaa, coby i Tobie się wyświetliło, że odpowiedziałam :) Ale mnie nie chodzi o to, że Jane jest znużony, czy chory, chodzi mi o to, że wcześniejsze sezony łączyła jakaś logiczna całość - chęć odwetu Jane'a na Red Johnie. Aktualnie mamy tak naprawdę już tylko serial epizodyczny, który w moim odczuciu, na siłę próbuje się scalić jakimiś słabymi wątkami. Stąd chociażby uczucie między Janem i Lisbon, gdzie nawet twórcy i odtwórcy ról przez pierwszych kilka sezonów mówili w wywiadach, że nie ma szans na żadne Jisbon, bo to uczucie braterko-siostrzane - tak zostało wymyślone i takie będzie. A tu nagle trzeba coś wymyślić, więc wymyślili im związek. Moim zdaniem, jedynym sensowny wątkiem, który powinien być dalej prowadzony, a który został kompletnie zapomniany jest to tajne stowarzyszenie ludzi ze stanowisk okołopolicyjnych, a nie jakieś romanse (a tego wątku już pewnie nie rozwiną, bo 7 sezon jest ostatni. Choć mam nadzieję, że się mylę i nagle wyskoczy coś w paru ostatnich odcinkach, co jakoś w miarę chociaż spójnie zamknie serię). Ale generalnie chodziło mi oto, że nie wystarcza mi patrzenie jak jakaś młodziutka adeptka FBI ugania się za Cho (choć bardzo lubię tę postać!), w czasie gdy Wylie patrzy na nią tęskny wzrokiem zza monitora. Ale oczywiście, nie mówię, że każdy musi mieć takie odczucia jak ja. Cieszę się, że ktoś czerpie z tego serialu taką samą, a nawet i większą radość, niż wcześniej.
Dla mnie te epizody łączą się w logiczną całość, przynajmniej w 5 i 6 sezonie, bo w 7 za wcześnie stanowczo na wyroki.
Przecież właśnie w 5 i początku 6 sezonu nas doprowadzono do wyjaśnienia RJ i jego fenomenu. Fakt, że stowarzyszenie pozostało wśród spraw otwartych i prosi się o zamknięcie, ale sama postać Mentalisty jest prowadzona z konsekwencją, pokazano realizację zemsty, potem wyspę i próbę życia satysfakcją ze zgładzenia wroga, po czym uświadomienie sobie, że "nikomu nie jest lepiej samemu" i powrót dla Lisbon. Jeżeli chodzi o wypowiedzi twórców w temacie Jisbon, trzeba brać poprawkę, że gadają co akurat pasuje im marketingowo, a że dopuszczali taką woltę między nimi było widać od pierwszych sezonów. Z kolei sztuczki mentalistyczne, manipulacje Jane'a i jego niezwykłe uzdolnienia są wykorzystywane nadal, ale spowszednieć może nawet najwybitniejszy mastering skills i to dopadło wielu widzów:)
Piszesz, że " Cieszę się, że ktoś czerpie z tego serialu taką samą, a nawet i większą radość, niż wcześniej", owszem bawi mnie nadal, jest dobrą rozrywką z dystansem do siebie, a nawet czymś na kształt autoironii.
No trudno, mamy inne zdania na ten temat :) I mam nadzieję, ze nie odebrałeś ostatniego zdania jako sarkazm, bo nie taka była moja intencja. Też chciałabym czuć względem tego serialu to, co wcześniej i nie móc oderwać głowy od ekranu, zamiast jak teraz ciągnąć, bo chcę zobaczyć jak się kończy. Ale już sobie puszczałam od początku i pewnie jeszcze kiedyś to zrobię, więc jakoś sobie radzę :) Pozdrawiam!
Sarkazm to nic złego ;), ale nie, nie odebrałem tego negatywnie.
Pozdrawiam również
W moim odczuciu serial trzyma poziom tylko przechodzi metamorfozy i nie każdemu podoba się na przykład znużony i chory Patrick.
Ale mnie nie chodzi o to, że Jane jest znużony, czy chory, chodzi mi o to, że wcześniejsze sezony łączyła jakaś logiczna całość - chęć odwetu Jane'a na Red Johnie. Aktualnie mamy tak naprawdę już tylko serial epizodyczny, który w moim odczuciu, na siłę próbuje się scalić jakimiś słabymi wątkami. Stąd chociażby uczucie między Janem i Lisbon, gdzie nawet twórcy i odtwórcy ról przez pierwszych kilka sezonów mówili w wywiadach, że nie ma szans na żadne Jisbon, bo to uczucie braterko-siostrzane - tak zostało wymyślone i takie będzie. A tu nagle trzeba coś wymyślić, więc wymyślili im związek. Moim zdaniem, jedynym sensowny wątkiem, który powinien być dalej prowadzony, a który został kompletnie zapomniany jest to tajne stowarzyszenie ludzi ze stanowisk okołopolicyjnych, a nie jakieś romanse (a tego wątku już pewnie nie rozwiną, bo 7 sezon jest ostatni. Choć mam nadzieję, że się mylę i nagle wyskoczy coś w paru ostatnich odcinkach, co jakoś w miarę chociaż spójnie zamknie serię). Ale generalnie chodziło mi oto, że nie wystarcza mi patrzenie jak jakaś młodziutka adeptka FBI ugania się za Cho (choć bardzo lubię tę postać!), w czasie gdy Wylie patrzy na nią tęskny wzrokiem zza monitora. Ale oczywiście, nie mówię, że każdy musi mieć takie odczucia jak ja. Cieszę się, że ktoś czerpie z tego serialu taką samą, a nawet i większą radość, niż wcześniej.
Romansów to tu teraz tyle co nic, nawet Jisbonowcy muszą się w szkło powiększające zaopatrzyć, większą część czasu antenowego poświęca się na podobne sprawy co w bezreddżonowych odcinkach z ubiegłych sezonów, RJ nie ma, ale zła nie brakuje i bez niego. Przyznaj lepiej, że fajniej Ci się oglądało cherubinkowatego Patryczka z pierwszych sezonów:)
Twoje założenie z ostatniego zdania jest krzywdzące i sugeruje, że kobiety oglądają ten serial tylko dla postaci Jane'a jako obiektu westchnień i fantazji, a nie z perspektywy psychologii. Mnie akurat fascynował właśnie wątek jego udręczenia i choć paradoksalnie wtedy był często bardziej wesoły i nie wiem jak to nazwać, figlarny(?), to tak naprawdę w pierwszych sezonach cierpiał najbardziej i właśnie to mnie do tego serialu ciągnęło - patrzenie na to, ile człowiek jest w stanie zrobić w ramach zemsty, jak bezwzględny może się stać. Właśnie to było najlepsze w tym wszystkim, że autorzy tak skonstruowali jego postać, że nie ma w niej definitywnej czerni i bieli. Teraz dla mnie to wszystko się jakoś rozmywa, więc tak, brakuje mi starego Jane'a, ale w zupełnie innym kontekście, niż to, co sugerujesz. Zwłaszcza, że nie gustuję w blondynach ;) Pozdrawiam i kończę, jako że chyba już nie ma nic więcej do dodania w kwestii tego tematu. Zgadzamy się na to, że się nie zgadzamy ;)
O broń Boże, nie chcę nikogo skrzywdzić i wcale Ci nie sugeruję zainteresowania Patrickiem jako facetem, tylko zauważ, że potwierdziłaś moje przypuszczenia:)
Czyli Jane w pogoni za Redem zachowujący równowagę psychiczną i umiejący psocić jak uczniak wydawał Ci się bardziej wiarygodny niż Jane przybity kolejnymi niepowodzeniami i tragediami z gasnącym uśmiechem, postarzały i pogrążający się w mroku?
Rację jak wiadomo, każdy ma swoją, z tym że co jak co. ale konstrukcja postaci Patricka jest wiarygodna od pierwszego po trwający sezon, gdyby Jane pozostał taki jaki był w 1 sezonie straciłby wiarygodność.
no proste ze tak serial sie skonczyl zaraz po tym jak zabito red jasia haha potem to jzu tylko nowa historia i praca dla fbi i nic specjalnego nuda..
Autor sam przyznał, że prawie do końca nie miał pomysłu na to, jak zakończyć ten wątek, kto miałby okazać się RJ. Już to samo w sobie budziło moje wątpliwości co do tego, jak się to wszystko rozwinie.
Nie taki był sens wypowiedzi Hellera, wklejam fragment wywiadu- When did Heller decide Red John’s identity?
Bruno Heller: I’m not sure. It kind of just emerged over the last couple years. There was always three or four possibilities. And it just happened, really. It seemed like the natural correct choice.
Z tego wynika, że miał trzy, cztery równolegle prowadzone koncepcje (tak się robi w proceduralach, kiedy nie wiadomo ile sezonów potrwają) i na koniec wybrał właśnie szeryfa.
Cały wywiad dostępny na insidetv
Pamiętam jak kiedyś dyskutowaliśmy i jak widzę nie przekonałam Cię ani na milimetr, ale ocena na 3 to przesada :), z tego wynika że dla Ciebie serial bez RJ nie istnieje.
dotknęłaś sedna sprawy oczywiście że bez RJ nie istnieje przecież to było główne rusztowanie tego filmu dlatego PJ trafił do cbs że rj zabił mu rodzinę i sposób wyjaśnienia tego wątku ciągnącego się 5 sezonów zasługuje na 3 jak autor nie miał koncepcji mógł się zgłosić ;)
Jak widać istnieje i ma się nieźle ;)
Ja tam doceniam odwagę twórców serialu, zaryzykowali nieszablonowe rozwiązania, czyli zakończenie popularnego wątku RJ w sposób odbiegający od oczekiwań znacznej ilości widzów, a w dodatku pokazują to co dzieje się dalej, czyli Jane'a po zabiciu głównego wroga, a po końcu 6 sezonu, Patricka i Lisbon, których przyjaźń przekształciła się w coś więcej. Oczywiście wszystko to może jednych ciekawić, a innych nudzić i nie jest już tak spektakularne jak wątek Red Johna, ale mówienie, że serial pod tytułem Mentalista był tylko o Red Johnie i bez niego nie istnieje jest przesadą, przecież wtedy miałby tytuł Red John. Jane nadal korzysta ze swoich nieprzeciętnych uzdolnień i mnie bardzo ciekawi jak dalej potoczą się losy Patricka, Teresy, Cho i Abbotta, bo tylko Abbott z nowych bohaterów serialu wydaje mi się ciekawy, reszta robi tylko za tło.
serial też nie nazywa się Patric Jane, tylko Mentalista, skąd wiesz czy na początku nie zakładali że RJ ma być też mentalistą, nawet można, odnieść takie wrażenie ogladając początkowe sezony
Patrick Jane jest głównym bohaterem serialu i od początku było jasne, że Patrick to Mentalista, a Red John to seryjny morderca przewijający się w tle wydarzeń. Nawet jak zakładano, że RJ posiadał zdolność manipulacji ludzkim zachowaniem, (w rezultacie okazało się, że faktycznie świetnie sobie radził z wplątywaniem wielu osób w sieć zależności, pokazał też Patrickowi mnóstwo razy swoja wyższość), to jednak na końcu okazało się , że większość była zasługą budowanej przez lata struktury, a nie Mentalizmu pojmowanego jako wyjątkowa wybitność.
Masz rację, pokazywał, ale na końcu wytłumaczono jak to się działo. Red John był psycholem z charakterystycznym, zakrzywionym nożem, którym masakrował bezbronne kobiety, żeby móc realizować swoje chore potrzeby ( dzięki odcinkowi The Red Barn wiemy, że narkotyki go niszczyły, prawdopodobnie jakaś kobieta go popchnęła w uzależnienie, stąd mścił się na kobietach) potrzebował pomocy, bo sam nie potrafił zrobić tego tak widowiskowo jak by chciał, więc zbudował sobie całą sieć wsparcia. Jak zaczął rozgrywkę z Patrickiem, już miał za sobą Black Association i sieć TT z wieloma skompromitowanymi funkcjonariuszami, więc na dzień dobry miał przewagę, jednak podziwiał geniusz Jane'a, chciał go wykorzystać do swoich celów, a jak zrozumiał, że Patrick nie przejdzie na Złą Stronę Mocy to prowadził rozgrywkę tak, żeby zwyciężyć przechytrzając Jane'a i przekonując go o swych "mocach", zresztą niewiele brakło mu do sukcesu, zgubiło go coś, czego nie da się kontrolować bez leczenia.
jednak można było dość do wniosku że RJ jest kim więcej niż wsiowym gliną, na podstawie ludzi którzy woleli zginąć bez mrugnięcia okiem niż wyjawić jego tożsamość. Nie chce się wierzyć że właśnie z owej zatęchłej wsi zbudował taki autorytet, i wywierał presję na ludziach o znacznie większych pozycjach niż on
No bo był przecież kimś więcej, seryjnym mordercą, a tacy często są nierozpoznawalni w tłumie, istnieją na to liczne przykłady z realnego życia choćby Dennis Rader, który jako przykładny ojciec dzieciom był ceniony w środowisku i dzięki temu nikt go nie podejrzewał. Z pewnością pojęcie wsiowy glina, jak napisałeś, to jest tylko jego maska, pod którą skrywał talent do manipulowania ludźmi: jednych szantażował tym co zrobili-Smith i jemu podobni, innych wciągał w coś w rodzaju sekty z ideologią - akolitka, która go broniła w finałowym odcinku, kobiety utwierdzał w tym, że są wyjątkowe i służą wyjątkowej sprawie -ta zamordowana trucizną w CBI, nie pamiętam imienia, jeszcze innym dawał możliwość realizacji zemsty, jak choćby Lorelei. On robił to wszystko mając liczne kontakty i możliwości, raz poprzez dojścia w sekcie Stilesa, w końcu z niej się w pewnym sensie wywodził, dwa w wyniku współpracy najpierw na niższych szczeblach władzy, a później poprzez sieć powiązań rozszerzając wpływy. Jak Patrick zaczął mu deptać po piętach to zabił Bosco rękami swojej fanki i umieścił tam Bertrama, a żeby to wszystko koordynować musiał być inteligentny i mieć talent do manipulacji ludźmi, wszystko o tym świadczy, nie wiem czemu Tobie wydaje się , że to tylko wsiowy szeryf?
bo poprostu mi ten wybór nie pasuje . fajnie się z tobą konwersuje ale raczej to nie ma dalszego sensu ;P
Zobacz ten filmik, kompilacja wszystkich sezonów, świetnie oddaje bogactwo odcieni Mentalisty ;)
https://www.youtube.com/watch?v=Hb-_IaRKGOo#t=251
Zawsze zapominam to s wykasować http://www.youtube.com/watch?v=Hb-_IaRKGOo#t=251
Ależ wy ludzie marudzicie. Ten serial musiał się zmienić, bo i też losy głównych bohaterów się pozmieniały. I to diametralnie. Jane i Lisbon są szczęśliwi, zakochani i w końcu wolni od chęci zemsty na Red Johnie. Przez to ten serial musiał się zmienić. Mnie się te zmiany podobają, i powiem więcej na nowo ten serial polubiłam. Fajnie jest patrzeć na pozytywnego Jane'a i w ogóle miło jest teraz przebywać w jego świecie, otwartym na nowe możliwości i wyzwania... Będzie mi tego serialu brakowało, jak już go nie będzie...