A myślałem,że będzie choć dobrze.Pani główna aktorka bardzo chciała być lindą albo lindtką,strasznie drewniana postać. Jej mieszkanie oczywiście odrapane,wielki pokój,okna - loft a nie loft - ma być mrocznie,niby,że biednie a wyszło kabaretowo.Scenariusz mógłby nawet coś uciągnąć,gdyby nie te strasznie banalne postaci.Te dialogi,ci schematyczni policjanci,te złe więzienie ,ta małolata co okazała się karyną,ten wóz policjantki,ten ojciec nie do końca dobrze zamurowany przy wejściu przez córkę murarkę,ten pierwszy deszcz co wymył beton(ja prd...),ten pan jasnowidz no na deser patolog z mózgiem orzeszka co nie zobaczył łba roztrzaskanego od uderzeń ciężkim przedmiotem i wiele wiele innych.