Znajomy mi go polecił. Jako, że byłem fanem "Podziemnego kręgu", stwierdził, że "Mr. Robot" na pewno mi się spodoba. Dlatego też już na początku byłem w stanie łatwo się domyślić, że Elliot i Mr. Robot to ta sama osoba. Jednak tak naprawdę informacja o tym, że Mr. Robot był jego ojcem, była dla mnie bardziej szokująca. Pierwszy sezon był genialnym wprowadzeniem. Drugi już niestety trochę się wlókł. Weszliśmy głębiej w głowę Elliota i doznaliśmy masę jego skomplikowanych rozkmin. Dopiero pod koniec sezon 2 zaczął wracać na dobre tory. Trzeci sezon również genialny. Co do czwartego, dosłownie mnie zniszczył. Śmierć Angeli na samym początku, później to samo stało się z Tyrell'em (chyba). Spodziewałem się, że te postacie odegrają o wiele ważniejsze role i pozostaną przynajmniej do końcówki czwartego sezonu. Nie przypuszczałem natomiast, że Darlene przejdzie taką metamorfozę. W połowie serialu życzyłem jej śmierci, a pod koniec okazało się, że to jej Elliot potrzebował najbardziej. Nie mam pojęcia co myśleć o końcówce, ale w zupełności wystarczyły mi rozkminy Elliota. Przemyślenia tego człowieka dosłownie miażdżą na łopatki. Serial na luzie warty polecenia, a także od teraz w moim top 10. :)