Tego się nie spodziewałem, że Mary osobiście dźgnie Louiego, ale, co do zasady, go nie zabiła, zatem uznać można, że to prawie tak, jakby go zwyczajnie pojmała. Ogólnie zrobiło się ciekawie. Katarzyna na wygnaniu. Bash związany z poganka, którą to zapewne będzie musiał chronić, by samemu nie zginąć.

Chociaż osobiście nie pojmuje jej rozumowania, bo po co w ogóle udała się do pałacu, by co chwile dawać się łapać na praktykowaniu czarnej magii? Musiała wiedzieć, że skończy się to źle, i ogólnie nie wyszła na tym lepiej, aniżeli radziła sobie poza murami zamku.

Ale odcinek należał do Kenny, która to była jedną z moich ulubionych postaci, ale to raczej czas przeszły, szczególnie po próbie wrobienia Basha w dziecko. Noż. Nie mam pojęcia co sobie myślała. Ale mógłbym to zrozumieć. Ale jej zachowanie z końcówki przeważyło szale goryczy, gdy znalazła sobie nowego adoratora... Nie próżnuje, trzeba jej to przyznać...