Ostatnio nadziałam się na wywiad z Adelaide Kane, w którym mówiła, że Reign to taka Gossip Girl
z wizualną oprawą Tudorów i dokładnie takie trzeba mieć do tego nastawienie. Ot, łatwa i
niezobowiązują rozrywka dla mas, okraszona toną komunałów, momentami tak lamerska (inaczej
sceny z piórami na balu nie mogę nazwać), że aż śmieszna, ale jak się weźmie na to wszystko
poprawkę, da się to z jako taką przyjemnością oglądać. Hej, w końcu nie wszystkie seriale muszą
być ambitne i głębokie :)