PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=800686}

Nawiedzony dom na wzgórzu

The Haunting of Hill House
7,8 56 206
ocen
7,8 10 1 56206
7,2 9
ocen krytyków
Nawiedzony dom na wzgórzu
powrót do forum serialu Nawiedzony dom na wzgórzu

Jestem totalnie załamany tym 10 odcinkiem, nie pamiętam abym kiedykolwiek widział tak świetne 90 % serialu i tak kiepski finałowy epizod! Myślałem, że ostatni odcinek Tabu był zły ale to co tu zobaczyłem woła o pomstę do nieba.

Jak można zniweczyć wszelkie starania i w jeden odcinek zniszczyć to co budowało się przez 9 poprzednich! Przecież ten odcinek sprawia, że wszystko traci sens! Po wszystkim byłem tak zły, że nie mogłem zasnąć, brzmi to jak smutny żart.

Dlaczego pojawiały się zjawy! Po co straszyły poza domem?! Po co świetny (jeden z lepszych jakie widziałem) jump scare w samochodzie?! Po co to wszystko skoro dom okazał się być dobry!

Ten odcinek był żenujący! Wszyscy się kochają, przepraszają, ckliwa muzyka, rozliczenie z przeszłością, miłe i sympatyczne duchy które nikomu nie chciały zrobić krzywdy. Zastanawiałem, się czy przypadkiem i mnie jakaś zjawa nie dopadła która robi ze mnie wała i dla żartu puściła mi odcinek wyreżyserowany przez, nie wiem - Duszka Kacpra.

Po co te sny na jawie i lęki? Kto sprawiał, że byli straszeni nawet poza domem? W jakim celu ich straszono? Wiemy tylko tyle, że dom jest głodny, co w związku z tym?

Odcinek 9 - po co zjawa łapała Luka za głowę w odcinku 9?
Odcinek 10 - po co duch patrzył się przerażająco na Stevena?
Jak nie zorientowali się, że wchodzą do czerwonego pokoju? Przecież musieli przejść korytarz i schody nie mówiąc już o Luku który miał domek na drzewie...
Takich sytuacji na pewno było więcej. Musiałbym odcinek po odcinku jeszcze raz przeanalizować i rozpisać te wszystkie głupie sytuacje.

Żona była szalona i chciała sprowadzić dzieci do siebie no ok, nie akceptuje tego ale wydaje się to logiczne i jak już się uparli to niech będzie - napisy na ścianach etc. tylko w takim razie jak widz ma być zadowolony skoro dajecie mu rewelacyjny horror, wszystko sprowadza się do finałowej walki pomiędzy rodziną a domem a tu.... sielanka :D Robimy piknik, chodźcie się wszyscy zabijemy i będzie wesoło! Cała rodzina znowu razem, na wieki. To jakby Rocky z Drago w 12 rundzie zdjęli rękawice i zaczęli się przepraszać.

Oczekiwałem jakieś epickiej walki na miarę pierwszej części Obecności w którym jakąś rolę odgrywałyby magiczny dotyk Theodory oraz więź bliźniaków, myślałem, że do tego to się sprowadza, jednak niestety nie. Myślałem, że reżyser ukrywa przed nami główną siłę zła aż do 10 odcinka, to byłoby fantastyczne. Czasu mieli dużo bo odcinek trwał ponad godzinę.

Okropne były również reakcje pary zajmującej się domem na śmierć dziecka, zamiast żałoby - twarde negocjacje, nie było zbytnio widać tam smutku.

Rozpisałbym się dalej ale może będzie lepiej jeżeli w przypadku jakichkolwiek odpowiedzi, skonfrontujemy swoje spostrzeżenia i odczucia, może nie mam racji, dlatego zostawię trochę pola na inne interpretacje i dopiero potem coś napiszę.

ocenił(a) serial na 7
ZGR

Według mnie również ostatni odcinek nic nie wyjaśnił. Nie wiadomo po co ta cała otoczka z duchami, snami i złem. Miało to klimat i miałam nadzieje, że będzie jakieś bum w ostatnim odcinku i chociaż się dowiemy czemu ten dom w zasadzie straszył a tu klapa. Duchy były niby złe a na koniec nagle nikomu nie zagrażające. Nie wiem co mam o tym myśleć , dawno nie oglądałam serialu, który z jednej strony mnie wciągał a z drugiej zniechęcał. Ogólnie uważam, że gra aktorska nie powalała i w wielu momentach brakowało emocji.

ocenił(a) serial na 7
Isabella_Swan

Zgadzam się z Tobą w 100 %. Co do gry aktorskiej to oprócz małej Nell, przesłodka była :)

ocenił(a) serial na 7
ZGR

Poczytaj inne interpretacje. Dla mnie też lepiej by było jakby była jakaś końcowa "walka" między nimi a domem, ale dom nie okazał się dobry, tylko duchy w większości. Dom był zły, tak jak mówiła Nell, żywił się nimi. I ojciec mówił Stevenowi, że są jakby niedokończonym obiadem dla tego domu. Dlatego zjawy, przyzywał ich do siebie, też przez ducha matki, którą doprowadziła do szaleństwa Poppy zsyłając jej koszmarne wizję i mówiąc, że musi zatrzymać dzieci, uchronić przed światem. Dlatego chciała je zabić, na końcu też chciała je zabić, czestiowk z samotności, a częściowo dalej, żeby chronić. Ale rozumiem, że ojciec w końcu jej to wyperswadował i zabił się, żeby być z nią , a żeby zostawiła dzieci. Większość duchów była dobra raczej, ale też były złe, bo mieszkali tam ci szaleni ludzie i koleś zabił swoją rodzinę cała. Dodatkowo, ktoś zinterpretował , że na końcu wypuścili Stevena, bo ojciec powiedział, że teraz dom jest jego i ma się nim zajmować. Więc wiedziały, że nie dopuścić do jego zniszczenia, będą mogły tam dalej być. A co do gry to się nie zgadzam, mi się aktorzy podobali :)

sznurowadlo_7

Co wy macie z tym dobrym/złym domem? Dom nie był, ani dobry, ani zły. Tak samo jak zwierzę, które zjada inne zwierzęta nie jest złe czy dobre. Dom działał na podobnej zasadzie, chciał po prostu jeść. To czy był dobry, czy zły zależało już od indywidualnej definicji.
Dla jednych był zły, bo odbierał im kogoś, dla innych dobry, bo oferował ucieczkę od realnego świata, możliwość wiecznego życia w idealnym miejscu stworzonym przez siebie.

ocenił(a) serial na 7
Secton

Tak wiem, że dom nie był zły nie o to mi chodziło. Bardziej chciałem podkreślić sielankowość tego odcinka co doprowadzało mnie do szału.

Po co cała ta szopka ze straszeniem widza w odcinkach 1-9? W jakim celu wyskoczył duch w samochodzie (podczas rozmowy sióstr)?

ocenił(a) serial na 9
ZGR

Żeby nas wystraszyć ;) A poza tym siostry bardzo się wtedy kłóciły, a to był duch ich matki, więc można powiedzieć że "wybuchła", bo nie spodobało jej się, jak się do siebie odnoszą ;)

Sol89

Interpretacja jest dobra, ale dla sprostowania - to w samochodzie to był duch ich siostry, nie matki. :) Na tej samej zasadzie "ujawniła" się też podczas innej sprzeczki, w domu pogrzebowym, kiedy podczas kłótni (chyba Stevena z ojcem, jeśli dobrze pamiętam) upadła trumna z Nellie.

ocenił(a) serial na 7
Sol89

Musiałem przeoczyć Twoją odpowiedź. Ciekawe spostrzeżenie! Zwracam honor :)

ocenił(a) serial na 10
ZGR

Co do czerwonego pokoju, to nie spłycajmy tego wątku. Było to pomieszczenie, które miało uspokajać mieszkańców, dla każdego było to co innego. Kiedy byli w swoich "czerwonych pokojach" nie znajdowali się dokładnie za tymi czerwonymi drzwiami, do których prowadzą kręte schody, co zresztą widać w konkretnych odcinkach. Domek na drzewie był na zewnątrz, czytelnia matki gdzieś na parterze, game-room Steve'a gdzieś na piętrze, pokój taneczny Theo gdzieś indziej itd. Widać to chociażby w scenie, gdzie Shirley i Nell próbują otworzyć drzwi głównym kluczem, zaś po drugiej stronie jest Theo w swoim pokoju tanecznym, gdzie widzi ruszającą się klamkę. Nie była ona wtedy akurat tam, za tymi czerwonymi drzwiami, do których prowadzą schody. Była w swojej "bezpiecznej strefie" gdzieś indziej, gdzieś na terenie domu. Ten pokój był ruchomy, płynny, nie do końca materialny.

Co więcej, często postacie dziwią się na wieść o cudzych "czerwonych pokojach". Kiedy Steve mówi tej pani, która przychodziła zajmować się domem (kompletnie wypadło mi jej nazwisko), że znalazł toaletkę w game-roomie, ta jest zdziwiona i pyta się, gdzie to jest. To samo, kiedy Liv mówi Shirley i Luke'owi, żeby zajęli się sobą, bo ona idzie do czytelni. "Gdzie?", pytają. W jednym z odcinków, kiedy Steve i Hugh jadą samochodem, ojciec mówi, że domku na drzewie nigdy nie było.

No i nie zgadzam się z opinią, że ostatni odcinek wszystko zniszczył. Moim zdaniem był świetnym dopełnieniem całości i nie potrafię wyobrazić sobie lepszego zakończenia. "Walka" z domem byłaby dla mnie sztampowym zawodem, który na rzecz chwili wątpliwie uwarunkowanej fabularnie akcji zepsułby właśnie wszystko budowane od początku. No bo w końcu jak walczyć z czymś takim? Luke próbował dom spalić - jak widać nieskutecznie. A spalenie to, wydawałoby się, najprostsza z możliwych opcji. No bo jak inaczej? Siekierą?

ocenił(a) serial na 7
Mr_Donut064

Masz rację co do czerwonego pokoju, rzeczywiście to już wygląda nieco lepiej. Pytanie tylko czy nigdy tam nie poszli razem? No dobra ok, już się nie czepiam można na to przymknąć oko :)

Co do walki z domem. Dlaczego miałaby być sztampowa? Dałoby się zrobić to w jakiś pomysłowy, bardziej emocjonujący sposób, bez dwóch zdań. Inne rozwiązanie nie ma dla mnie sensu, przecież wszystko się sprowadzało do finałowej potyczki, każdy poprzedzający odcinek był powolnym budowaniem coraz to większego napięcia. Wszystko się sprowadzało do jednego miejsca, w którym to wszystko się zaczęło i musi się zakończyć. Już wolałbym aby dom zabił wszystkich bohaterów, to byłoby całkiem niezłe. Każde inne rozwiązanie sprawiło, że odcinki poprzedzające finał stały się nieco pozbawione sensu. Wydaje mi się, że reżyser ogólnie wykonał kawał dobrej roboty, naprawdę jest to jeden z najciekawszych reżyserów młodego pokolenia, jednakże chyba za bardzo chciał iść pod prąd, nie spełniając oczekiwań widza. Przekroczył cienką granicę pomiędzy subtelnym zaskoczeniem a zmianą wszystkiego o 180 stopni, co sprawiło, że zaskoczenie rzeczywiście wypaliło, ale razem z kłębami wielkiego zawodu, przynajmniej tak wyglądało to u mnie. Jak Flanagan mówi mi, że wygrałem Ferrari (bo tak pochłonęły mnie pierwsze odcinki) a ostatniego dnia okazuje się, że pomyłka i daje mi Forda to niby też się cieszę, ale tak w sumie nie do końca :)

ocenił(a) serial na 10
ZGR

Mogli tam pójść razem, to nie ma żadnego znaczenia. To, że każdy z nich miał własny "czerwony pokój" nie oznaczało, że nie mogli być w innych. Jak mówiłem, jest to raczej pomieszczenie płynne, więc wszyscy mogliby być w tym samym momencie w swoich własnych albo w jednym z nich. Przynajmniej ja tak to widzę. Zresztą, Steve odwiedza "domek na drzewie" Luke'a, co właśnie pokazuje, że mogą być w cudzych "czerwonych pokojach". :)

Moim zdaniem walka z domem była by średnim zakończeniem, z racji tego, że dom nie był obiektywnie zły (jak Secton ładnie napisał/a, że tylko pasożytował na mieszkańcach, ale nie był zły sam z siebie i jest to subiektywne odczucie). Co więcej, oprócz nieokreślonego "zjadania" mieszkańców i uspokajania ich "czerwonym pokojem", dom w zasadzie nikogo nie zatrzymywał ani nie wyganiał. Pozwalał w sobie mieszkać, nawet po śmierci oferował "wieczność". Sam dom nigdy nikogo nie zabił, a przynajmniej nie ma niczego takiego w serialu (jeżeli się mylę to mnie naprostujcie). Niektóre złe duchy oddziaływały na mieszkańców (Poppy zachęcająca Liv do samobójstwa, a później Liv zrobiłato samo z Nell), ale sam dom jedynie się nimi żywił i nie ingerował w ich decyzje. Stąd uważam, że walka byłaby dość sztampowym i nieuzasadnionym pomysł. Dla porównania - Straszny Dom z filmu z 2006. o takim samym tytule był zły i szkodliwy, więc walka bohaterów była jak najbardziej słuszna. Tutaj nieszczególnie.

No i jakby nie patrzeć serial ani razu, za wyjątkiem brawurowego, nieudanego planu Luke', nie zapowiada jakiejkolwiek walki z budynkiem. Są tylko tajemnice, wyparcie faktów i wzajemny żal rozbitej rodziny. Tak że nie zgadzam się także ze stwierdzeniem, że reżyser "zmienił wszystko o 180 stopni", "odcinki poprzedzające finał stały się nieco pozbawione sensu" i że "nie spełnił oczekiwań widza".

Zakończenie moje oczekiwania jak najbardziej spełniło i pewnie nie tylko moje, ale rozumiem, że możesz czuć się rozczarowany, bo w końcu każdemu podoba się co innego i nie będę tu próbował Cię do niczego przekonywać, bo mi też nie podoba się wiele rzeczy, które inni uważają za świetne czy niesamowite. :) Moim zdaniem jest spójne z resztą (albo prawie całkowicie spójne, bo pewnie da się coś wyłapać), ładnie wszystko spina i mimo względnie pozytywnego zakończenia się losów bohaterów nie jest jednoznacznie pozytywne, ale lekko melancholijne.

ocenił(a) serial na 9
Mr_Donut064

Z jednym się nie zgodzę - z tym że dom "nikogo nie zatrzymywał ani nie wyganiał" - w pewnym momencie ojciec powiedział, że to wszystko ich prześladuje właśnie dlatego, że dom z nimi nie skończył, że są jego "niedokończonym posiłkiem" - zresztą sugerując tym samym, że nie mieli opuścić go żywi.

ocenił(a) serial na 10
Sol89

Słusznie! Zupełnie zapomniałem o tym fakcie.

ocenił(a) serial na 8
Sol89

Już zbyt dużo czasu pewno upłynęło, by wracać do wątku. Jestem świeżo po obejrzeniu :) Skoro dom z nimi nie skończył, to czemu tego nie zrobił, gdy miał okazję? Ojciec dobił deala z matką a reszta mogła odejść. Steve mógł odejść, bo został mianowany na zastępcę osoby, która będzie strzegła tajemnicy domu. To by potwierdzało, że dom nie jest zły, bo gdyby był, to przecież chciałby, mieć nowych mieszkańców, czytaj nowe ofiary. Niewyjaśnione jest kiedy ''to'' wszystko się zaczęło i dlaczego. Kto I umarł? Kiedy zaczęły się dziać straszne rzeczy.

grzecho400

Dom potrzebował co jakiś czas "jedzenia" czyli ofiary śmiertelnej - w dzieciństwie głównych bohaterów dostał matkę dzieci oraz córkę tych "dozorców" domu, a potem ojca a jeszcze nieco później owyvh dozorców (a przynajmniej kobietę na początek). Są też znane dużo wcześniejsze ofiary domu. To wszystko sprowadza się do tego, że dom potrzebuje co jakiś czas kogoś zabić. Tym głubsze jest więc zakończenie gdzie rodzeństwo sobie radośnie imprezuje a najstarszy brat sobie "strzeże domu" który za parę lat znowu "zgłodnieje" i znowu wywoła różne wizję u rodzeństwa w celu zwabienia ich do domu (a szczególnie czerwonego pokoju) ...

ocenił(a) serial na 9
Mr_Donut064

Też uważam, że walka z domem byłaby sztampowa, aczkolwiek spopielenie przez Luke'a byłoby... czadowe :D
Finał mnie trochę zdołował i bynajmniej nie uważam, że ten dom jest "dobry"... oby nie sknocili tego robiąc drugą część... emocjonalny rollercoaster, a raczej spiralna droga w otchłań rozpaczy^^

ocenił(a) serial na 7
Mr_Donut064

NIe wiem czy dobrze rozumiem ale piszesz że domek na drzewie był gdzieś na zewnątrz a później przytaczasz wypowiedź ojca że domku nigdy nie było ..... więc nie do końca wiem czy te pomieszcznia fizycznie istniały, czy tylko każdy z domowników widział ten swój przebywając w czerwonym pokoju.
Chociaż w którymś momencie pada informacja że te drzwi otwierają się same kiedy chcą, z tego co zaobserowałem w tych konkretnych pomieszczeniach każdy z domowników przebywa sam , więc pewnie gdy sami chcieli pobyć w swojej samotni szli do pokoju z czerwonymi drzwiami ...
Co mnie zastanawia to to że ojciec takiego miejsca nie posiadał...
Kolejna rzecz to ta wilgoć i te przesiąknięte ściany ... co to było i po co ??

ocenił(a) serial na 7
Maverick0069

Zresztą bliźniaczka na końcu mówi do rodzeństwa że ten pokój to serce domu i że każdy z nas wiele czasu w nim spędził .

ocenił(a) serial na 10
Maverick0069

Przeczytaj uważnie moją wypowiedź. Tak, napisałem, że domek na drzewie był gdzieś na zewnątrz (no bo gdzie mógłby być domek na drzewie?), ale napisałem również, że "ten pokój był ruchomy, płynny, nie do końca materialny". Dlatego właśnie domku na drzewie "nigdy nie było". Tak jak żadnego z tych pomieszczeń. I nie, nie zawsze domownicy przebywają w swoich "czerwonych pokojach" sami - Steve był wraz z Luke'iem w jego domku na drzewie.

Wilgoć i przesiąknięte ściany miały najpewniej zatrzymać rodzinę w domu. W końcu przyjechali tam tylko, żeby go wyremontować, sprzedać i przeprowadzić się, ale dom miał inne plany. Stąd te przeciwności losu.

ocenił(a) serial na 9
Mr_Donut064

A czy wiesz może coś więcej o matce? Sam motyw "czerwonego pokoju" jest dla mnie dośc zrozumiały. Ale nie rozumiem postepowania matki. Przecież ona wie, że źle robi (śrubokręt przystawiony do szyi jej męża podczas snu). Jej "wizje" martwych bliźniaków w wieku około 25 lat- jest przerażona. Ona nie chciała ich zabić, musiała zostać opętana. Myslę, że jedynie tego brakuje w filmie- motywu. I argument, że Poppy ją przekabaciła jakoś do mnie nie przemawia. Zauważyłam, że jej dziwne zachowanie jest podczas snu. Więc może umierając, zapada w sen wieczny i wieczny obłęd? Co myślisz na ten temat?

ocenił(a) serial na 8
Mr_Donut064

Przecież nie było tak z czerwonym pokojem. Retrospekcje z pobytu w domu pokazywały przecież wyraźnie, że Theo tańczyła sobie przed telewizorem podczas gdy jej rodzeństwo siedziało pod czerwonymi drzwiami i Theo ich słyszała przebywając w środku. Domku na drzewie nie było, bo ojciec powiedział to Lukowi. Dom wykrzywiał im rzeczywistość w tej kwestii. Zawsze gdy przebywali w pokoju to nie kojarzyli tego faktu jako pobytu w czerwonym pokoju, byli tam jakby nieświadomie.

ocenił(a) serial na 10
andrzej2783

Przecież dokładnie tak było z czerwonym pokojem. Byli w swoich czerwonych pokojach na pełnej świadomce, tylko ten pokój był płynny, nieuchwytny.

Jak domku na drzewie nie było? Przecież Luke w nim siedział, Steve go też tam odwiedził. Ojciec powiedział, że domku nie było, bo dla niego ten domek nie istniał, był czerwonym pokojem Luke'a (to, że Steve tam był zaliczam jako plothole). Tak samo jak sala do baletu Theo nie istniała dla reszty, pokój do czytania matki nie istniał dla innych itd.

Poza tym - nie jestem pewien tego faktu, więc jeśli coś to mnie popraw - podczas kiedy Theo słyszała odgłosy zza drzwi swojej sali baletowej, to czy drzwi do niej były czerwone czy normalne? Bo jeżeli normalne, to to już o czymś świadczy.

ocenił(a) serial na 8
Mr_Donut064

Moim zdaniem:
Każdy przebywał w czerwonym pokoju tylko nie ojciec. Dla każdego pokój był czymś innym. Nikt nie był świadomy, że przebywa w tym właśnie czerwonym pokoju. Wątek domku na drzewie rozumiem tak, że dzieci były jak "zahipnotyzowane" gdy tam wchodziły i odbierały go jako te swoje dziwne pokoje. Mały Luke (wcześniej pomyliłem go ze Stevenem, sorry) i Steve odbierali go jako domek na drzewie gdy tam byli, ale to był czerwony pokój.

Nell i Shirley klęczały przed czerwonymi drzwiami gdy Theo tańczyła. Zobaczyłem na screenie w googlach. Zgadzam się, że pokoje nie istniały dla innych, bo pozostali się dziwili na wzmiankę o nich. Wyjątek to ten pokój na drzewie bo Luke i Steve siedzieli tam razem.
Przez "domku na drzewie nie było" rozumiem to co napisałeś. Czyli Luke w nim siedział, ale dla innych nie istniał.

andrzej2783

Myślę, że tylko Stive mógł przebywać i zobaczyć pokój Luka, który był domkiem na drzewie dlatego, że sam Luke mówił, że dziewczyny mają tam zakaz wstępu i że to będzie domek tylko dla chłopaków. Jakby pozwalając tym Stivowi go zobaczyć, a dziewczynkom nie

ocenił(a) serial na 8
ZGR

Bardzo mocno zgadzam się z tą recenzją :)

ZGR

Zgadzam się! Miałam dać wyższą ocenę, ale taki happy end to dla mnie FARSA. Brakowało jeszcze sceny żeby te zjawy zorganizowały tam imprezę razem z żyjącymi członkami rodziny Crainów...

Przy takim zakończeniu wizje dotyczące bliźniaków jakie ma Liv są naciągane tak jak fakt, że Nell to bent neck lady! Dlaczego niby sama miałaby siebie straszyć gdy była małym dzieckiem? Jaki sens jest w takim przedstawieniu upływu czasu tylko w odniesieniu do jednej bohaterki?

Z pozytywów - dawno nie widziałam tak udanych scen jump scare (Kobieta w czerni 2012). Super serial ale do 9 odcinka :D!!!

ZGR

Niestety przyznam rację. Bardzo piękne przesłanie, ale z godzinnego seansu podobało mi się może 10 minut. Zabrakło dramatyzmu, autentyczności (może tylko w ostatnich 15 minutach zwierzeń głównych bohaterów) i trwogi. Dlatego tak kocham książki Kinga, on jakby to ująć: nikogo nie oszczędza. Serial świetny, ale troszkę mogli siąść do końcówki i pokombinować. Pozdrawiam!

ocenił(a) serial na 6
ZGR

Czy uważacie, że ojciec również zginął, gdy był młody? Gdy wchodzi do czerwonego pokoju, matka wygląda tak jak w momencie śmierci, Nell też, ojciec w czerwonym pokoju też jest młody, czyli że zginął już dawno temu? Teraz już wszystko jest dla mnie zagmatwane.

LikeYouDo

Może chodziło o to że ojciec umarł tak naprawdę w momencie śmierci swojej żony, a potem już tylko jakby 'egzystowal' ale wewnętrznie byl martwy

ocenił(a) serial na 8
ZGR

Według mnie ta walka się rozgryła, a największą stoczył Hugh

ocenił(a) serial na 9
ZGR

Właśnie nie do końca się zgodzę, że był to happy end.

Tak jak niektórzy pisali wyżej, dom zachowywał się jak zwierzę - przede wszystkim chciał przetrwać. Na wiele pytań odpowiedź nie padła (co uważam za zaletę), więc nie wiemy na ile charakter duchów był ich własnym ana ile był manipulacją domu. Czy szaleństwo matki było zaindukowane przez dom, czy tego ducha szalonej kobiety?

Dlatego moim zdaniem dom perfidnie ograł bohaterów a happy end był jedynie iluzoryczny. Gdyby nie śmierć dziewczynki pary zajmującej się domem, Hugh zapewne spaliłby dom. A tak, jak sam stwierdził, pozwolił mu gnić. Niemniej dom przetrwał, mógł żerować dalej. Luke chciał go spalić, dopadł go duch matki i cała drama skończyła się pozornym happy endem, w którym szczęśliwe duchy ojca, matki i Nell zostają w domu, a Steven staje się jego opiekunem na prośbę ojca (niemniej czy ta prośba faktycznie wypływała od ojca?). Niemniej dom nadal trwa i może żerować na kolejnych pokoleniach i stosować fortel szcześliwych duchów dla dalszego trwania.

ocenił(a) serial na 8
ZGR

Ktoś szuka fajnego serialu do obejrzenia, wchodzi na filmweb, 7.85 = ocena serialu,czyta, patrzy na komentarze, w których może być spojler. Jakiś idiota w tytule komentarza pisze, że ostatni odcinek zniszczył cały serial. Dzięki idioto.

artur_suplado

Nie czyta się po prostu niczego na dany temat zanim się nie obejrzy i problemu nie ma. Ja za nim nie obejrzałem ostatniego odcinka tego serialu (dzisiaj) to nie wchodziłem na jego profil na filmwrb ie.

ocenił(a) serial na 7
artur_suplado

Cała przyjemność po mojej stronie! :) Subiektywna ocena jednego odcinka to nie spoiler. Natomiast cała reszta była oznaczona, że może zawierać spoilery, także pal wrotki.

ocenił(a) serial na 7
ZGR

P.S. spojler to masz w samochodzie.

ZGR

Bodajże pierwszy odcinek, w którym Steve mówi: "W tym wszystkim brakuje sensu"... Nie ma sensu w złu... bo czy zło musi istnieć byśmy umieli docenić dobro? A skoro tak, to czy nie lepiej byśmy wszyscy byli zawsze szczęśliwi, najedzeni, ogrzani i nie mieli żadnych problemów? Bez sensu...

Dwa to, to że nie ma nawiedzonych domów... są tylko nawiedzeni ludzie... Energia domu była przesiąknięta złem, mordem... zwróć uwagę na wyliczankę Pipper w ostatnim odcinku, tak naprawdę wylicza mordy w domu...

Nie ma złych duchów... ale istnieje takie przekonanie, że duchy jednego czego zazdroszczą człowiekowi to życia... więc chętniej pociągają żywych do tego, by wyzbyli się najcenniejszego daru jaki posiadają, osoby podatne na sugestię, będą słabsi psychicznie.

W ostatnim odcinku tłumaczy czym są duchy: to nasze lęki, winy, grzechy, wyrzuty sumienia... dlatego Shirley widzi mężczyznę z baru (który przecież nie umarł).

Duchy de facto nie straszą (poza Pipper, która jest szalona), one tylko są i to jest bardzo przerażające. Chłopiec wali po ścianach, bo był to ostatni jego środek przekazu nim paraliż całkowicie pochłonął jego ciało, dziecko tylko tuli się w łóżku, mężczyzna tylko chciał odzyskać melonik...

Co do czerwonych drzwi, to jest to kwestia percepcji. Dom działa na granicy światów w jednej chwili śnimy, w drugiej się budzimy... każdy z nich był przekonany, że idzie do innego pokoju, ale w rzeczywistości był to pokój zza czerwonych drzwi...

magdaxd

Po przekroczeniu czerwonych drzwi jest wszystko ok. pokój mógł być czymkolwiek. Ale jest jeszcze kwestia dojścia do niego. Nikt się nie orientował w układzie domu, nie wiedział gdzie chodzi? Nie rozmawiał z resztą rodzeństwa i innymi o tym? No i czy nigdy nie chciała z niego skorzystać więcej niż jedna osoba na raz? Trzeba bardzo dużej dozy wyobraźni żeby uwierzyć w taki poziom iluzji jakich musiałby doświadczyć dzieciaki i ich rodziców. Żeby takie działanie pokoju miało logiczny sens...

skoczek_narciarski

Dzieci chciały przekroczyć drzwi pokoju w tym samym czasie. Dlatego jest scena z pokojem tanecznym Theo, gdy Shirley i Ele chcą dostać się do czerwonego pokoju, i pojawia się cień na podłodze nóg Theo. Co do układu domu to zwróć uwagę, że Liv wspomina o kilku planach niepokrywających się z sobą, więc musi sama przygotować plan ostateczny, bo taki nigdy nie powstał. Gdy to robi podświadomie umieszcza w nim kształt ich domu ostatecznego, czyli tego, który maja wybudować po sprzedaży Hill House, czyli jest owładnięta pragnieniem. Mi również było ciężko określić poprawny układ domu i korytarzy. Nie zwróciłam na to uwagi, bo magia kina często tak działa, że w wynajętym domu wykorzystuje tylko część pomieszczeń, tak aby pasowało wszystko do scenariusza, ale być może był to zabieg celowy. Widzimy główny holl z schodami prowadzącymi do dwóch skrzydeł domu, widzimy, ze na prawo pod schodami jest wejście do antresoli z kwiatami i rzeźbami, a z holu na prawo jest droga do kuchni. Mamy informację, że szyb kuchenny prowadzi do ukrytej bimbrowni, a nad nim jest pokój staruszki (tak na logikę). Same kręte schody prowadzące do czerwonych drzwi są w gabinecie/czytelni, gdzie Liv opowiada o rozkładzie i o tym, że książki były umieszczone na dole, by nawet chłopiec na wózku do nich dosięgnął. Jednak, gdy Ele się wiesza ze schodów mamy widok na holl czyli gabinecik musi byc częścią hollu czego podczas odcinak "dwie burze" nie widać. Pokoje w których śpią dzieci są na prawym skrzydle domu i tam tez jest sypialnia rodziców, choć w innym korytarzu. Wniosek jest taki, że mamy niezwykłą kumulację pokoi nad kuchnią w prawym skrzydle i poza tym, że wiemy, że z lewej jest korytarz, gdzie od lewej strony są okna a od prawej drzwi do pomieszczeń, to zawsze wszyscy korzystają z prawego skrzydła.

Już pisałam skąd wynika marna komunikacja między rodzeństwem i już pisałam skąd wynika to, że dzieci nie orientują się w układzie domu. Dla przykładu Theo jest nawiedzana przez chłopca na wózku, a właściwie tylko jego stukanie, z którym dzieli pokój. A gdy Liv wypuszcza go z pokoju zamieszkiwanego już przez Theo pokój wygląda jakby był to pokój wciąż chłopca. Dom zmienia wystrój i aranżację w zależności od dominującego w nim ducha, czyli to duch wciąga człowieka do swojej wizualizacji domu, tworząc w jego umyśle iluzję.

magdaxd

Tak jak mówiłem: tak jak mówiłem twoja wizja systemu działania domu (że tak to ujmę) jest całkiem sensowna. No ale jednak zakłada, dość piętrowe iluzje by to "działało" (a było tak prosto ze wszystkim do 9 odcinka...). A ja tego za bardzo nie widzę w takiej formie i sposobie działania bo to ciut za bardzo przekombinowane. Ale dziękuję za wyjaśnienia, teraz wiele spraw w tym serialu widzę inaczej i jaśniej :)

skoczek_narciarski

To fakt, że zrobili to przekombinowane i trochę za bardzo postawili na "jakoś to się pod to podciągnie", ale nie zmienia to faktu, że serial jest całkiem dobry i bardzo fajnie się go ogląda, dla fanów horroru o takiej tematyce będzie wystarczający.

magdaxd

No nie wiem. Jako horror to ten serial nie jest jakoś szczególnie dobry, jedynie jako dramat o straumatyzowanej rodzinie (przez śmierć matki gdy dzieci były jeszcze stosunkowo małe) się sprawdza. Ten cały "wsad horroryczny" służy jedynie straszeniu widza a w gruncie rzeczy pozostaje bez sensu.

skoczek_narciarski

Film jest horrorem tylko wtedy, gdy zawiera wątek paranormalny. Film nie musi być nawet straszny, by stał się horrorem, a mordercą/złem nie musi być duch czy inny potwór. Może nim być człowiek, ale gdy zawiera on elementy paranormalne, to już wtedy nosi miano horroru. Wielu ludzi czytając horror myśli, że dostanie mrożącą krew w żyłach historię, która zjeży im włosy na karku. Niekoniecznie. Myślę, że jesteś zbyt mało otwarty na sprawy paranormalne i zbyt dużym realistą (takim Stevem). Usprawiedliwiasz wszystko chorobą psychiczną matki i traumą dzieci, a resztę odrzucasz jako widz, bo w nią po prostu nie wierzysz i staje się ona dla ciebie bezsensowna. Bardzo często jest to objaw strachu przed nieznanym.

magdaxd

To nie tak. Wiem czym jest horror. I nawet lubię zagadki i teorię spiskowe. Tu jednak oceniam fabułę a raczej jej luki. W tym serialu nie chodzi właśnie o horror jako taki ale właśnie dość tanie straszenie widzą elementami - jak się finalnie okazuje zupełnie bezsensownymi dla fabuły.

Nigdzie nie twierdziłem, że matka dzieciaków (Olivia - Liv) była chora psychicznie chociaż w sposób w jaki funkcjonowała i jak się skończyło był taki, że nie dziwię się Stevenovi, że wszystko podciągnął pod chorobę psychiczną...

A, że rodzina (dzieciaki) były straumatyzowane to pisze choćby w opisach serialu. Ten serial to psychodrama a horror przy okazji.

No i czy nie było tak (wbrew słowom ojca), że taki Steven dzięki niewierze w zjawiska paranormalne był jednak bezpieczniejszy - dzięki temu w praktyce nie miał żadnych wizji, jako jedyny z rodzeństwa nie zdradzał oznak traumy i wiódł normalne szczęśliwe życie. ?

Ostatecznie najgorzej skończyła ta która najwięcej czuła i widziała czyli Nelly, równy jej pod względem odczuć bliźniak Luke też o mało nie zginął a wcześniej popadł w narkomanię...

I czy to przypadek, że mające niewielką ilość wizji i innych negatywnych przeżyć z domu Shirley i Teo wiodły jednak w miarę udane i spokojne życie?

skoczek_narciarski

Twórcy mogli chcieć stworzyć dzieło psychologiczne, ale były w nim wątki paranormalne i dlatego otrzymał miano horroru. Nie wiem, czy twórcy szczególnie usiłowali straszyć widza. Jestem dość podatna na takie zabiegi, a jakoś nie odczułam ani razu przy nim dyskomfortu. Bardziej ciekawiła mnie fabuła.

Miejsce, w którym osadzony był dom podsycało lęki i obawy (po raz setny: tak jak Steve tłumaczył). Jej obawą była obawa przed utratą dzieci, którą Poppy tylko podsycała. Sposobem na wieczne zjednoczenie jej rodziny było zachowanie ich w domu (poprzez śmierć w tym miejscu). Psychodeliczne, ale miejsce tak właśnie funkcjonowało. Powodowało paranoję.

Rodzina jest w stanie traumy, bo przeżyła traumatyczne zdarzenie z dzieciństwa (śmierć matki w niewyjaśnionych okolicznościach).

Steve nie wiódł ani szczęśliwego, ani bezpieczniejszego życia. Po pierwsze ich życiu nie zagrażało nic poza ich własnymi paranojami i lękami, a po drugie Steve cały czas widzi ducha matki, ale jako sceptyk cały czas zaprzecza temu, tłumacząc to swoją traumą, cieniami, zwidami. Jego życie jest jedynie bardziej zakłamane. Okłamuje żonę i siebie przez cały czas. Gdzie dostrzegasz w tym szczęście?

Narkomania aktywuje ukryte strefy w mózgu. Zwykła marihuana może doprowadzić do schizofrenii paranoidalnej, jeśli masz ją w genach. Luck zażywa narkotyki aby stłumić swoje emocje i jednocześnie nieświadomie podsyca swoje psychozy. Nell cierpi na zaburzenia snu, które w wielu przypadkach doprowadzają do wizualizacji swoich wielkich lęków. Ludzie opowiadają o gwałtach przez diabła, czarownice. Jesteś w fazie snu, a twój mózg wytwarza fantazje senne, choć jesteś całkowicie świadomy swojego przebudzenia. Należy się uspokoić, co jest trudne. Akurat raz jeden miałam takie doznanie (na szczęście tylko kilkuminutowe) i choć nie jestem osobą szczególnie praktykującą, to jedyną perspektywą na widok ruszających się cieni na ścianie było zamknąć oczy i modlić się, udając, że to wszystko nie dzieje się naprawdę. Jest to istotnie przerażające doznanie i nikomu nie życzę. Ja podświadomie sama wyszłam z tego stanu i już nigdy w niego nie zapadłam, ale są ludzie męczący się z nim latami, noc w noc i są oni wyczerpani psychicznie i fizycznie, a to tylko podsyca nasze lęki i obawy, dokładając nam kolejnych paranoi. Na to właśnie cierpiała Nell.

Shirley obcowała ze śmiercią i badała ją. Chciała wiedzieć jak się rozkładają zwłoki i jakie fazy przechodzą. Prowadziła dobrowolnie założony zakład pogrzebowy. Zastanów się ile osób marzy o pozostaniu grabarzem? Dlaczego? Bo zdarzenie z kociętami sprawiło, że aby zachować spokój ducha chciała wiedzieć wszystko o rozkładzie. Wizje pająków i bielm na oczach tłumaczyła gazami i rozkładem.

Theo? Udane i spokojne życie? Pani psycholog, która bada dzieci, bo tylko one maja na tyle dobre dusze by dotyk z nimi nie wywierał w niej odrazy. Nie potrafiąca się zaangażować w związek i z automatu odrzucająca dobrych ludzi ze swojego życia. Myślę, że jej życie wystarczająco było spieprzone, a przebywanie w domu Shirley tłumaczyła tym, że była jedynym powiązaniem jej z resztą rodziny i to prawda, bo Shirley izolowała się od wszystkiego, co ją przerastało, a była to jej własne rodzeństwo.

magdaxd

Ja też tam bardziej zwracałem uwagę na fabułę (nie jestem miłośnikiem horrorów) ale nie mogłem nie zauważyć, po obejrzeniu wszystkich odcinków, że jednak te wszystkie elementy straszące nie mają większego sensu dla fabuły i służą właśnie wyłącznie straszeniu. Do tego są strasznie sztampowe (bo co mamy - żywego trupa, martwe zwierzęta, robale, upiornego ducha, zjawę bez twarzy itd. itp wszystko to już było, zwłaszcza w popularniejszych horrorach).

Co do matki dzieciaków - to ona od początku jest taka dziwna - ja wiem? eteryczna, nieobecna. Zupełnie niemal nie było tu interakcji między nią a dziećmi. To już ojciec odgrywał większą rolę w ich życiu. No i te migreny? Czym były? Bo nie mam pewności czy na pewno wywoływał je dom (z fabuły to nie wynika). Być może są to wszystko zmyłki fabularnie żeby podsycić wersję Stevena o chorobie psychicznej? Trochę takich "zmyłek" w serialu było więc może.

Co do Stevena to nie pamiętam żeby mu się pokazywał jakikolwiek duch aż do momentu śmierci Nelly. I pamiętajmy że jako dziecko niczego nie odczuł w domu, a do tego był już starszy i inaczej odczuwał stratę matki. Jako dorosły był poczytnym pisarzem, i przynajmniej do pewnego momentu miał udane małżeństwo.

Shirley - pamiętaj, że jednak zakłady pogrzebowe istnieją i muszą istnieć więc ktoś musi chcieć coś takiego prowadzić. Po za tym to dobry biznes. :) Nie wiem czy można się doszukać jakiś korelacji między przeżyciami z dzieciństwa Shirley a wyborem drogi życiowej. Raczej za mało o tym wiemy. Po za tym jest żoną i matką dwójki dzieci, ma kochającego męża.

Teo - w ogóle trzeba brać pod uwagę, że ta postać pojawiła się chyba tylko po to żeby wcisnąć do serialu wątek homoseksualny. I nie powiem - nawet miałoby to jakieś fabularnie uzasadnienie całkiem zgrabne. Tylko, że twórcy serialu nie mieli odwagi skończyć jej wątku tak jak powinno to być żeby pasowało... Po za tym skończyła studia, jest wziętą psycholożką z sukcesami. Akurat dobry fach dla wrażliwej osoby (do pewnego stopnia oczywiście). Właściwie to ona nie miała czego PR, przepracowywać na końcu serialu (w przeciwieństwie do reszty rodzeństwa Steven - brak wiary w zjawiska paranormalne i niechęć do posiadania dzieci co skutkowało okłamywaniem żony i rozpadem związku; Shirley - wiadomo zdrada i zrozumienie, że nie jest nieomylna i idealna, Luke - uzależnienie od narkotyków), jedynie zrozumienie, że nie ma tej "mocy" i "nadwrażliwości". No i w tym sensie nie jest wyjątkowa.


Jednak nagłe wrzucenie tego w ostatni odcinek, że nagle wszyscy mają jakieś słabości, popełniali błędy i teraz pstryk zrozumieliśmy, rozwiązaliśmy i happy end wyd je mi się naciągne. 

ocenił(a) serial na 6
ZGR

Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja miałem takie odczucia po 10 odcinku. Zgadzam się w 100%.

ZGR

Oglądałam dopiero teraz, w jeden wieczór i również mnie to MEGA rozczarowało. Całkowicie ,,wykastrowany" serial. Oczekiwałam na koniec wyjaśnienia, jakiejś odkrytej tajemnicy, czegoś co połączy to wszystko w całość a nie ,,ciepłych flaków". Zawiodłam się i czuję się, jakbym zmarnowała te godziny na oglądanie...

ocenił(a) serial na 8
ZGR

dom potrzebował ofiar, a skoro przez lata stał pusty to zapewne przez lata głodował. moim zdaniem duchy straszyły poza domem, bo chciały zwabić do niego swoich dawnych mieszkańców i zabić ich tam. duch w samochodzie to prawdopodobnie Nelly, która nie mogła znieść kłótni swoich sióstr - za życia to właśnie ona próbowała zjednoczyć całą rodzinę. z kolei duch który złapał Luke'a za twarz to pewnie Poppy, która każdego po kolei pozbawiała przytomności dotykiem i prowadziła do czerwonego pokoju. poza tym to, że duchy nie są wcale aż takie złe zostaje ujawnione dużo wcześniej, kiedy matka rozmawia z małą Nelly i wyznaje jej, że ona też widuje w domu różne postacie, ale nie ma się czego bać, bo one nie chcą zrobić im krzywdy. wówczas jeszcze nie wiedziała, że dom raz na jakiś czas potrzebuje kogoś zabić.

ZGR

A mi się ten odcinek podobał. Każdy niewolnik czuje się szczęśliwy, gdy zapewni mu się miraż cudownego życia w niewoli.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones