Normalni ludzie
powrót do forum 1 sezonu

Na serial trafiłem przypadkowo - wyświetlił mi się post polecający go na mediach społecznościowych. Wcześniej zdarzało mi się już znaleźć dzięki temu dobre filmy i seriale, więc postanowiłem sprawdzić "normalnych ludzi" w majówkę. Przechodząc do rzeczy, po pierwszym odcinku zorientowałem się, że mam do czynienia z czymś w rodzaju nastoletniego romansu, czyli gatunku, którego bardzo nie lubię (chyba tylko za wyjątkiem "Szukając Alaski"). Mimo to, zdecydowałem się zobaczyć całość, ze względu na kilka plusów, które są najważniejszymi zaletami serialu także w kolejnych odcinkach. Pozwolę je sobie wymienić od myślników:
-Gra aktorska! Po prostu cudownie dobrano bohaterów. W serialu tego typu bardzo łatwo o momenty zażenowania i irytacji głupotą bohaterów, ale tutaj nic takiego nie poczułem, właśnie dzięki aktorom, którzy swym zachowaniem wprost mówią widzowi co czują. Przykładowo, w pierwszych odcinkach Conell decyduje się nie zaprosić Marianne na bal. Nie ma takie zachowanie żadnego wyjaśnienia logicznego, ale bohater męski bardzo ładnie odegrał rolę znerwicowanego mężczyzny z fobiami społecznymi, dzięki czemu nawet tak złe posunięcie bohatera nie męczy widza - można nawet odczuć współczucie dla obu postaci. Marianne także zagrała wybitnie, czy to grając lekko autystyczną dziewczynę w liceum, czy "dorosłą", imprezową studentkę pierwszego roku.
-Grę aktorską dodatkowo wspiera bardzo ładna reżyseria. Jest to produkcja powstała we współpracy z Hulu, które chyba zawsze ładnie kręci seriale i dba o dobrą ścieżkę muzyczną (przynajmniej jeśli chodzi o te seriale Hulu które dotychczas widziałem)
-Krótkie odcinki. Autorzy nie poszli w wypełnianie odcinków tak, by każdy z nich miał równą długość. Zamiast tego każdy odcinek zabiera tyle czasu ile potrzebowali aktorzy na przekazanie tego co chcieli przekazać. Doceniam to mocno, bo wyobrażam sobie, że można było dodać parę nic nie znaczących scen do każdego odcinka by je rozmoczyć i dobić do tych 50 minut na każdy epizod, co zaowocowałoby dużym rozrzedzeniem napięcia.

Jeśli chodzi o wady, to takie też w serialu się pojawiły.
-Przemiana Marianne na etapie liceum/studia jest nieco niewiarygodna. Z doświadczenia wiem, że nie jest łatwo nagle przestać być "sztywniakiem" i zacząć się bawić. Marianne dodatkowo świetnie prezentowała się w pierwszych odcinkach jako lekko autystyczna uczennica liceum, co wywołało delikatny dysonans gdy nagle została ukazana jako nieskrępowana studentka uczelni wyższej
-Relacja Marianne/Conell nie została odpowiednio wzbogacona o ładunek emocjonalny. W pierwszych odcinkach ich stosunki opierają się w 90% na seksie, co samo w sobie nie było złe. Złym natomiast było nieukazanie momentu prawdziwego zapoznania się tych dwojga - w serialu przechodzimy od relacji typu przyjaciele z benefitami do momentu w którym bohaterowie są wzajemnie dla siebie oparciem. Problem w tym, że aby być dla kogoś oparciem, trzeba go poznać. Trzeba wiedzieć co lubi, kim jest itp. Tego mi tutaj delikatnie zabrakło. Szczególnie irytowało to już na studiach, gdzie niby byli razem, ale reżyser pokazywał widzom tylko sceny łóżkowe, których swoją drogą było nazbyt dużo (jestem facetem, więc niby nie powinno mi to przeszkadzać, ale naprawdę ten serial zatarł granicę między zwykłym serialem a pornografią)
-Zakończenie. W zasadzie bez szału. Ot, deus ex machina, główny bohater dostał ofertę studiów w Ameryce i chciały jechać, lecz nie chce zostawić Marianne. Marianne natomiast nie chce być ciężarem dla swojego lubego, więc mówi mu by jechał. Na propozycję wspólnego wyjazdu odpowiada że podoba jej się takie życie jakie ma. To znaczy jakie? Jej rodzina w zasadzie nie przyznaje się do niej, matka kazała jej oddać kluczyki do mieszkania w Dublinie, brat był wobec niej agresywny. Znajomi ze studiów obgadywali ją za jej plecami. Miała tylko jedną koleżankę i Conella. A mimo to, stwierdza że podoba jej się życie w Dublinie. Zupełnie niewiarygodne zachowanie, które negatywnie rzutuje na odbiór całości.

Podsumowując całość. Serial wywarł dobre wrażenie, ciężko go ocenić w skali od 1 do 10. Myślę, że zasługuje na obecną ocenę (7,7).

ocenił(a) serial na 10
pilor2

Co do zalet wymienionych w Twoim poście, zgadzam się w całości. Natomiast napiszę kilka zdań o wadach, bo częściowo się z nimi zgadzam, jak i rzucę nieco inne na nie spojrzenie :)
1. Przemiana Marianne. Z perspektywy całości, myślę, że ta przemiana nie była do końca naturalna. Dlaczego tak myślę? Po pierwsze, w momencie wyjazdu do Dublina, Marianne poczuła wreszcie swobodę i wolność, jakich nie mogła zaznać w Sligo przez przemocową matkę i brata, jak i również przez ludzi ze szkoły, którzy na każdym kroku naśmiewali się z niej. Po wyjeździe i poniekąd odcięciu się od takiego środowiska, Marianne z pewnością czuła ogromną potrzebę bycia z ludźmi, którzy będą ją w końcu lubić i na tamtym etapie nie zauważała kto był w tym szczery. Dopiero w Szwecji zrozumiała jak fałszywe to były znajomości. Marianne stała się swoistą gwiazdą uczelni, otaczały ją duże grona znajomych, imprezy, spotkania dyskusyjne, to jej imponowało i w jakiś sposób zapewne pozwalało zagłuszyć ból, który ciągle miała w sobie. Jak trwała to zmiana była, pokazuje to wątek w Szwecji, gdy na imprezie Marianne dosłownie podpiera ściany. Może takie pozory pozwalały jej choć przez chwilę myśleć, że nie jest tak okropna? Zapewne tak było, dlatego uważam, że Marianne nie przeszła takiej metamorfozy z potrzeby serca, ale z potrzeby swojej samooceny, która szurała po samym dnie. Jako osoba z ogromnymi deficytami emocjonalnymi, wywodząca się z tak lodowatego domu, miała w sobie umiejętność dostosowania się do przeróżnych warunków, jakie ją otaczały. Dlatego granie przed wszystkimi rozrywkowej, wyluzowanej studentki nie było aż tak trudne. Zauważmy też, że taka beztroska była jedynie przy określonej grupie znajomych. W samotności, lub przy Joannie już taka "hop do przodu" zdecydowanie nie była.
2. Również brakowało mi tutaj czegoś, co pokazałoby jak silna emocjonalnie to była relacja. Książki nie czytałam, więc mogę odnieść się jedynie do serialu, ale mam wrażenie, że więź emocjonalna zaczęła się rodzić między nimi dopiero wtedy, gdy byli na stopie przyjacielskiej. Szkoda, że produkcja nie zdecydowała się na pogłębienie tego wątku.
3. Z mojej perspektywy uważam, że takie zakończenie nie jest tak czarno białe jak sugerujesz. Patrzę na to trochę inaczej. Po pierwsze myślę, że to nie kwestia tego, iż Marianne nie chciała być ciężarem dla Conella, a po prostu chciała, aby spełniał swe marzenia i sięgał wyżej niż on w to wierzył. Życie wreszcie zaczęło im się układać, a jednak Marianne mówi "jedź" mając świadomość, że to oznacza separację na rok i nie wiadomo co dalej. To jednak pokazuje jaką przemianę przeszła ta dziewczyna, jak bardzo dojrzała. Jego szczęście i rozwój jest ważniejsze niż jej poczucie szczęścia i bezpieczeństwa. Wydaje mi się, że to największy dowód na to, jak bardzo kogoś się kocha - kochać, a mimo to puścić wolno, tym bardziej, że sam Conell przyznał, że myślał o tej propozycji i że to byłoby coś niesamowitego. Natomiast co do tego jak wyglądało życie Marianne i dlaczego chciała mimo wszystko zostać w Dublinie - owszem, na pierwszy rzut może się wydawać, że to się nie klei, bo praktycznie została z niczym, bez rodziny, bez mieszkania, miała jedną przyjaciółkę, ale prawdziwą ;) studia i Conella, który zaraz miał wyjechać na drugi koniec świata. Mimo to ostatni odcinek pokazuje, że takie życie właśnie jej się podoba. Na pytanie Joanny co chce robić wieczorem padają słowa typu "może bym coś obejrzała, pójdę na basen raz jeszcze". Ot zwykłe przyziemne czynności, bez szaleństwa, zwykła proza życia. I do czego zmierzam... Może i Marianne została wykluczona z rodziny, może i nie miała wielu ludzi przy sobie, ale wreszcie osiągnęła wewnętrzny spokój, jakiego zawsze jej brakowało. Wreszcie zaczynała lubić swoje życie i może też siebie samą. Wyjazd do Nowego Jorku znów oznaczałby kolejne wywrócenie życia do góry nogami i życie tam z uwagi na Conella. Każdy interpretuje to zakończenie wedle swego uznania. Ja jednak myślę, że tych dwoje będzie razem, bo zmienili się oboje bardzo, dojrzeli i po raz pierwszy przecież "rozstali się" w pełnej świadomości, bez niedomówień, źle sformułowanych myśli, bez gniewu i ranienia siebie wzajemnie. To już inna relacja niż wcześniej. Może dlatego też Conell dość szybko zgodził się na wyjazd podczas ich rozmowy, bo zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo silna więź ich łączy.

ocenił(a) serial na 8
Milena_Dabrowska

Dzięki za komentarz! Po przeczytaniu Twojej opinii musze przyznać, że rzuciłaś mi nowe światło na ten serial. Rzeczywiście, scena gdzie Marianne podpiera ściany w Szwecji pozwala odczytać jej metamorfozę jako "sztucznie wymuszoną". Nie zaznawszy szczęścia w liceum, mogła postanowić zmienić swoją osobowość "na siłę", tak by nie musieć ponownie odgrywać roli outsidera na studiach. Jeśli jednak uznamy że tak było, to musimy stwierdzić, że Marianne jest świetną aktorką. W pierwszych odcinkach dała się poznać jako dziewczyna z aspargerem a może nawet autyzmem - ukryć swoją chorobę (jeśli rzeczywiście ją miała) to nie lada wyczyn. Może jest tu ktoś kto czytał książkę? Myślę, że jeśli jest po części napisana z perspektywy Marianne, to jej przemiana powinna być wyjaśniona - narrator często w książkach opisuje uczucia głównych bohaterów.

ocenił(a) serial na 8
Milena_Dabrowska

ps. Znasz może jakieś podobne seriale?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones