..niestety podany w typowy "holywood'ski" sposób, gdzie widza traktuje się jak ignoranta. Świetny pomysł na film, który mógłby być fabularnym dokumentem, został zmarnowany. Proszę mnie nie zrozumieć źle, to ciekawy film, ale pewne mankamenty rujnują go:
- wątek miłosny - po co? W dodatku nudny, ale holywood'skich producentów chyba by popieściło gdyby nie wepchali go na siłę,
- gloryfikowanie nieskazitelnie dobrych Amerykanów; cała ta patetyczna gadka o sprawiedliwości, służbie przyszłym pokoleniom, ocalenie świata za pomocą procesu jest... tandetna. No bo jakżeby inaczej... Amerykanom przyświecają zawsze tak zacne ideały.
- Product Placement firmy IBM jest poniżej poziomu przyzwoitości. Czyżby IBM tak tanim, propagandowym kosztem chciało wybielić swój wizerunek? Nie muszę chyba Państwu przypominać, że IBM było producentem maszyn liczących przeznaczonych do obozów koncentracyjnych, dzięki którym Naziści rejestrowali swoje zbrodnicze dokonania, ale o tym nie ma mowy w filmie. Jest wręcz przeciwnie... (źródło: http://en.wikipedia.org/wiki/IBM lub artykuł Edwina Black'a "Final Solutions: How IBM Helped Automate the Nazi Death Machine in Poland") - ojoj... obawiam się, że mamy tu do czynienia z zafałszowaniem historii, ale to w tego typu filmach nie pierwszyzna.
- Oczywiście tylko Żydzi cierpieli na wojnie. Nie ma ani jednej wzmianki np. o Słowianach, którzy wg Nazistowskiej ideologii też byli 'podludźmi', też ginęli w obozach i na frontach, też byli ofiarami zbrodni. Jeśli film dotyka tak ważnego i bolesnego tematu to trzeba wymagać od twórców przynajmniej PODSTAWOWEJ znajomości historii. Chcąc, nie chcąc takie filmy odgrywają niezwykle ważna rolę - to nie jest lekka, letnia komedyjka. W filmie oskarżeni byli po prostu sądzeni wyłącznie za zbrodnie na Żydach. Reszta się nie liczyła widocznie...

Może przesadzam? Może zbyt dużo wymagam od filmiku przeznaczonego dla amerykańskiego widza? Widza, którego traktuje się jak ignoranta, dla którego obcina się film z ważnych wątków, bo nie byłby w stanie ich wszystkich zrozumieć. Widza, któremu widocznie podoba się traktowanie go jak głupca...