Holubilem podobne do wielu forumowiczow pozytywne wspomnienia o tym serialu, ale przy probie przypomnienia okazalo sie ze koszmarnie sie zestarzal. Zarty sa suche, aktorzy dzis mnie irytuja zamiast rozbawiac (Dave przoduje). Najlepszym podsumowaniem jest fragment wystepu solo Boba:
- Zapytajcie mnie o ulubiony odcinek "Pelnej chaty"
- Jaki jest twoj ulubiony odci...
- OSTATNI!
Coś w tym jest. Poza tym u mnie zmieniło się spojrzenie na Amerykę, to też trochę rzutuje. Późniejsze serie to pamiętam, że nawet w czasach pierwszej emisji już mniej mnie angażowały.
Zmiana typu "nie moge patrzec na trzech facetow mieszkajacych w jednym domu w San Francisco bez ironicznego usmieszku" czy tez "nie moge patrzec na tych ropopijcow siewcow demokracji"..? W sumie to oba punkty widzenia zapewne rzutuja na odbior - u mnie jest to przypadek pierwszy ;)
Moze inaczej oglada sie to majac dzieci, da sie przymknac oko na infantylny humor i tym podobne, ale jako 30letni bezdzietny nie potrafie wejsc ponownie do tej rzeki.