Na tle poprzednich krótkometrażowych odcinków, ten o śnie, w którym bohater widzi zjawę swojej zmarłej miłości, po prostu błyszczy. O ile seria opowiada o dniach z życia, jak i relacjach bohaterów w różnych sytuacjach, ten najlepiej ukazał niebanalny zamysł serii. Niedość, że obrazy są świetne, skupiając się na pamiętliwych ujęciach to efekt filmu Noir oddaje dobre wrażenie odległego wspomnienia, które zostaje w pamięci i wiążę się z osobą, której po śmierci tak bardzo brak. Było w tym coś... głębokiego. Naprawdę czapki z głów! Ten odcinek ratuje całą serię po niedokońca udanym 2 i 3 epizodzie :P