Początkowo pomyślałem, że rozwiązanie fabularne z pokazaniem fikcyjnego rozwinięcia historii to kiepski pomysł. Jednak na tle innych biograficznych historii bardzo się wyróżnia i na swój sposób pasuje do przewrotnej logiki całości (przełamywanie czwartej ściany, różne punkty widzenia jak w Rashomonie).
Koniec końców morał z historii jest taki, że wchodzenie na szczyt osamatnia. Daniel (podobnie jak Mark Z z "Social Network") zdobywa fortunę, popularność, ale traci przyjaciół - tutaj dodatkowo jego imperium staje się dokładnie tym z czym kiedyś sam walczył.