W końcu jest - moja pierwsza dziesiątka! Po 390 ocenach znalazłem, „swoje” pierwsze Arcydzieło.
To wcale nie jest serial idealny. Bywa nudny, przegadany, trudny… Ale to najlepsze, co kiedykolwiek widziałem i z pewnością zasługuje na miano najlepszego serialu wszechczasów.
To nie jest serial kryminalny, a wielowymiarowa „powieść” obyczajowa. To wielowątkowa układanka tworząca możliwie pełny i prawdziwy obraz amerykańskich przedmieść. Miasto jako suma istnień, powiązań… wzajemnych oddziaływań… na osi czasu… wszystko się zmienia… jedni odchodzą, a inni przychodzą w ich miejsce. Raz jesteś na górze, a raz na dole. Jednym się udaje, a inny odpadają. Życie jako gra. Czasem wydaje ci się, że masz kontrolę, by za chwilę znaleźć się na dnie. Jesteś tylko niewiele znaczącym trybikiem w maszynerii Baltimore. Miasto żyje swoim życiem i pozwala żyć jego mieszkańcom … do czasu.