A zdarzyło się to w końcówce trzeciego odcinka i na początku czwartego. Dziunia z prokuratury siedzi sobie w aucie z Panem Detektywem, podchodzi jakiś ziomuś i bęc z klamki prosto w czerep Pana. Dziunia ucieka cała zakrwawiona i wzywa znajomka z prokuratury. On przyjeżdża i uwaga! Teraz najlepsze. Samochodu z Panem już nieżywym jakby nie ma. Zniknięty. No to ona idzie się umyć i idą do knajpy na drinka i nawet mają się trochę "ku sobie", ale tylko tak platonicznie. Aż ręce opadają na durnotę scenariusza. Wysoka rangą funkcjonariuszka niemieckiej prokuratury jest świadkiem morderstwa, nie wzywa ekipy śledczej w celu zebrania śladów, nikomu nic nie mówi, zmywa z twarzy krew zabitego (a DNA z tej krwi może być bardzo ważnym dowodem) i idzie się "narąbac'. Nie wiadomo czy się śmiać czy płakać. Chociaż może tam w tych Niemcach tak jest. Tak z ciekawości jeszcze spróbuję pooglądać ale nie wiem czy dam radę.