"Nie umywa się do oryginału!", " Pierwsza wersja była lepsza, po co robili w ogóle drugą?!", "Zamiast nowszej wersji mogli zrobić kontynuacje!".
Po prostu PRZESTAŃCIE.
Jeśli ktoś ogląda z myślą "Po co to robili?! Nic nie pobije oryginału!" - to nigdy nie spodoba mu się ta nowa wersja, nie ważne jak znakomita by była. Z góry skreślacie serial, a udajecie, że tak nie jest. Piszecie, że to dno, bo oglądaliście 15 minut jednego odcinka. I to pierwszego, gdzie wiadomo - aktorzy się docierają, wszystko jest takim wstępem, o czym tu w ogóle mówić. Oceńcie po jednym sezonie. Obejrzanym z naprawdę otwartym umysłem, a nie z przekonaniem "Oryginał był lepszy!".
Roswell, New Mexico bardzo mi się podoba. Owszem, niektórzy aktorzy są irytujący, ale to jak w każdym filmie czy serialu. Zawsze trafi się taka owca czarna. I oczywiście jestem wielką fanką Malex (Michael i Alex). Są najciekawszą parą w całym serialu. Lepszą nawet od głównej pary ;D Jestem ciekawa jak ich historia potoczy się w trzecim sezonie. Na to głównie czekam.
Zgadzam się, początkowo ciężko było mi oddzielić obydwa seriale, przez co ten wypadał słabo, ale kiedy zaczęłam patrzeć na niego jak na osobną historię, chociaż osadzoną w tych samych realiach, zaczęło mi się go nieźle oglądać. Dzieło to nie jest, ale całkiem przyjemna produkcja.