PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=747565}

Seria niefortunnych zdarzeń

Lemony Snicket's A Series of Unfortunate Events
7,4 33 496
ocen
7,4 10 1 33496
6,6 7
ocen krytyków
Seria niefortunnych zdarzeń
powrót do forum serialu Seria niefortunnych zdarzeń

Jak wam się podoba ten serial? Pytanie kieruję zwłaszcza do fanów serii książek. Ja je wszystkie w dzieciństwie posiadłam, przeczytałam chyba po dziesięć razy, także Nieautoryzowaną Autobiografię Lemony'ego Snicketa. Wydaje mi się, że zgłębiłam to universum jak tylko się dało i teraz chyba jestem lekko rozczarowana serialem. Przede wszystkim obsada: Pan Poe powinien być zachowawczy, jowialny i dość poważny, a w serialu ten facet jest dość rozbrykany i nie pasuje mi czarnoskóry aktor. Beaudelaire'owie sami w sobie wg mnie mają za mało charakteru, postaci są dość jałowe i sztuczne, trudno mi jest się z nimi utożsamić. Ciotka Józefina powinna być właśnie taka, jaką ją sportretowała Maryl Streep w filmie, a w serialu, pomijając już jej kolor skóry, jest mało przekonywająca. Dalej, dlaczego Sir nie ma zasłoniętej twarzy dymem? Uważam, że to mu wiele ujmuje. Lemony Snicket również nie jest idealny, patrząc na niego, widzę amerykańskiego biznesmena, a nie trochę neurotycznego pisarza.
Nie podobają mi się zmiany i wariacje fabularne. Co to w ogóle za absurd, żeby wskrzeszać rodziców?! Jak to się ma do tego, że wszystkie odcinki nadal są dedykowane zmarłej Beatrycze, która, jak wiadomo, jest właśnie matką Beaudelaire'ów? To ona żyje czy nie żyje, jedno się z drugim wyklucza. Dodatkowo, to, że Beaudelaire'owie zaczynają działać na własną rękę zaraz po wydarzeniach znad Jeziora Łzawego, też się nie klei i tylko powoduje wątpliwości, że twórcom uda się to później spójnie połączyć z wydarzeniami z następnych tomów.
Uważam, że sam fakt, że WZS pojawia się w pewnym stopniu w świadomości Beaudelaire'ów już pod koniec drugiego odcinka jest totalnie obrazoburcze. Przed następne odcinki prowadzą oni jakieś dziwne i naciągane śledztwo, próbując się czegoś dowiedzieć od Ciotki Józefiny itd. A przecież najlepsze w serii jest to, że ta organizacja sobie istnieje między wierszami przez ten cały czas, a sami Beaudelaire'owie nawet pod koniec serii za dużo o WZS nie wiedzą! Książki są genialne, bo można je czytać po kilka razy i za każdym razem odkryjesz coś nowego, jakąś nową wskazówkę o WZS, a w serialu wszystko jest jawne i takie wypowiedziane, dlatego uważam, że duch prawdziwej serii został w serialu zabity. Brakuje tajemnicy i tej enigmatycznej aury wokół WZS. Serial mówi wszystko wprost, widz nawet nie ma okazji czy szansy sam składać elementów do kupy, sam się zatopić w tym świecie i próbować znaleźć wszystkie zależności. Jedyne co, to w serialu jest pełno Easter Eggów z całej serii, ale nic większego to nie wnosi.
Poza tym brakuje trochę klimatu "epoki", początek wieku w Stanach czy Kanadzie, którą da się wyczuć w książce, niby się starają, ale nie wychodzi to najlepiej.
Muzyka również jest rozczarowująca i sprawiająca, że tej tajemnicy i charakterystycznego klimatu jest jeszcze mniej. Przywodzi na myśl muzykę w grach komputerowych dla dzieci czy młodzieży, pewnie by się sprawdziła w Simsach.
Największym plusem jest to, że poza dodatkowymi wątkami i lekkimi modyfikacjami fabularnymi, historia oddana jest bardzo wiernie oryginałowi, nawet na poziomie dialogów, które często są jak wycięte słowo w słowo z książki.
Chętnie usłyszę wasze opinie.

ocenił(a) serial na 7
YokoYagami

"Co to w ogóle za absurd, żeby wskrzeszać rodziców?!"

Obejrzyj do końca ;)

YokoYagami

edit: Obejrzałam do końca i muszę sprostować wątek z rodzicami, że ostatecznie wszystko się zgadza i jest spójne z książką. Mniej więcej.
Przyszła mi za to na myśl jeszcze jedna sprawa. Olaf idzie śladami dzieci i jest w prost pokazane, skąd on wie, gdzie oni są, w jaki sposób zawiera sojusze i jak się wkupuje w łaski wszystkich pozostałych. Czyli jest pokazane coś, o czym książka nie mówiła. Jak się to będzie miało do wydarzeń z Krwiożerczego Karnawału, gdzie jest jasno opowiedziane, że trupa wybierała się do Lulu, żeby im wywróżyła, gdzie Beaudelaire'owie są. W serialu tak to w ogóle nie funkcjonuje. Jestem ciekawa.

ocenił(a) serial na 7
YokoYagami

Pewnie pokażą, że Olaf łatwo śledził dzieci, kiedy te trafiały do kolejnych opiekunów, ponieważ wszyscy oni działali w WZS. Natomiast dopiero od momentu, kiedy dzieci trafiły do szkoły, nie mógł ich znaleźć samodzielnie i zaczął odwiedzać Madame Lulu.
Drugi sezon ma się skończyć razem z fabułą "Krwiożerczego karnawału", więc podejrzewam, że tak to będzie wyglądało.

ocenił(a) serial na 7
dansty

Głupio komentować własny komentarz, ale sprawdziło się. Olaf zdobywał wiedzę o dzieciach za każdym razem w inny sposób, w drugim sezonie jest to dokładnie pokazane.

ocenił(a) serial na 8
YokoYagami

Na pewno jakoś zostanie powiązane, za scenariusz wielu odcinków w tym sezonie odpowiadał autor książek, więc sądzę, że miał to na uwadze. Popieram też komentarz wyżej.

ocenił(a) serial na 7
YokoYagami

Pierwszy sezon powstawał z myślą o nakręceniu dwóch następnych. Z tego względu WZS musiało się pojawić już teraz, inaczej widzowie zarzucaliby producentom, że zamiast dalej kręcić prostą historię o osieroconych dzieciach, zaczęli tworzyć nie wiadomo co.
Zauważ, że sama nazwa organizacji nawet nie pada (przynajmniej przed pierwsze trzy rozdziały, ostatni obejrzę dzisiaj). Praktycznie nic o niej nie wiemy, więc tajemnicy jest bardzo dużo.
Serial rządzi się innymi prawami niż książka i niektóre rzeczy trzeba przedstawiać bardziej otwarcie.
Mnie się to podoba, ponieważ autor książek sam przyznał, że początkowo miał napisać tylko cztery książki z serii, a dopiero z czasem historia tak bardzo się rozwinęła. Nikt nie miał do niego pretensji, że dopiero w 11. części okazało się, że WZS cały czas śledziło poczynania dzieci, ale skoro serial powstaje ponad dekadę po zakończeniu cyklu, to śmiało można to było wprowadzić od początku. Zwłaszcza, że pierwsze książki były krótsze od pozostałych i zwyczajnie trzeba było rozbudować historię w nich zawartą, tak żeby odcinki nie trwały 20 minut.

dansty

Nazwa organizacji pada kilka razy w typowy dla niej sposób, czyli np. bohater rzuca 'Very Fancy Dress', VFD to angielska wersja WZS. Padają też teksty w stylu 'Nie wiedziałem, że to smutna okazja' czy 'Jeśli tam nic nie ma, to co to był za hałas?'. Olaf nawet raz wspomina, że nie może znaleźć cukiernicy. Podoba mi się, że wiedza o tym uniwersum w serialu nie pochodzi tylko z 13 tomów, ale również z tych wszystkich innych książek o Serii, np. Nieautoryzowanej Autobiografii czy Listów Beatrycze.
A propos lornetki, to czy ona nie była pomysłem filmu? Nie przypominam jej sobie z książki, ale jako symbol przynależności do WZS bez zaglądania wszystkim w nogawki całkiem się sprawdza.

ocenił(a) serial na 7
YokoYagami

Chodziło mi o to, że nigdy nie pada pełna nazwa organizacja, czyli ani razu nikt nie powiedział wprost o Wolontariacie Zapalonych Strażaków (Volunteer Fire Department). Niektóre z tamtych rozwinięć też wypatrzyłem, ale cukiernica najbardziej zaskoczyła mnie.
Tak, lornetka nie pojawiła się ani razu w książkach, wprowadzona ją w filmie z 2004 roku. Na początku myślałem, że Netflix przywrócił ją tylko po to, żeby fani filmu nie dziwili się brakiem tego wątku, ale po zakończeniu sezonu stwierdzam, że jednak wprowadzono ją w bardzo przemyślany sposób. Odczytanie wiadomości przez Montgomery'ego i ostatnia scena z Bagiennymi były świetne.
Widać, że autor książek dogaduje się z pozostałymi producentami. Serial bardzo dobrze wprowadza wątki z dodatków, albo poprawia nieścisłości z książek (jak na przykład w drugim odcinku, kiedy retrospekcja pokazuje, dlaczego Olaf został pierwszym opiekunem dzieci).

Muszę przyznać, że najlepiej bawiłem się na "Tartaku tortur", ponieważ nie miałem w pamięci innej adaptacji. Mam nadzieję, że drugi i trzeci sezon będą udane i cała historia będzie spójną i logiczną całością, do której będzie się wracać przez następne lata. :)

ocenił(a) serial na 8
YokoYagami

Według mnie był to bardzo dobry serial. Zdaję mi się że trochę ugrzeczniony w stosunku do książek, ale mówiąc szczerze, nie pamiętam dobrze książek. Postacie były w większości zagrane dobrze, w szczególności Wujek Monty i Olaf, choć ten czasami wyglądał dziwnie za młodo w stroju Hrabi. Dzieciaki zagrały dobrze, i wyglądały lepiej niż te w poprzednim filmie, choć faktycznie, czasami emocjami nie kipiały. Za to Słoneczko w CGI wyglądało przerażająco, i niektóre sceny jak roztaje karty, albo leci, bo Orwell nią rzuciła, sprawiały że oczy mnie bolały. Przyczepię się do ciotki Józefiny, po prostu, bez powodu, aktorka zagrała dobrze ale nie lubiłem jej postaci ani w książce, ani w filmie. Opiekunowie i Pan Poe też wydawali się być większymi idiotami niż poprzednio. Snicket miał robić po prostu za Narratora i w tym Warburton ze swoim głębokim głosem sprawdził się idealnie.
Co do WZS, pokazanie ich od początku było potrzebne, żeby w ostatnim sezonie nie cierpieć na nadmiar wątków, i wytłumaczyć o co, mniej więcej, chodzi z lornetką, i stworzyć "zamkniętą" całość w razie jakby serial się nie sprzedał.
Wątek rodziców Bagiennych (To oni tak?) początkowe mnie przeraził bo bałem się że zakończą serial już na pierwszym sezonie, i co gorsza Happy Endem. Zanim zdążyli otworzyć żółte drzwi, wymyśliłem kilka opcji jak Olaf znowu zabiję im rodziców. Pokazanie Batmana i Robin (Kto wytłumaczy ten dowcip w odpowiedzi dostanie ciasteczko) przy pracy, sprawiło że WZS wyglądało trochę jak jakieś FBI, CIA czy inni Iluminaci.
Dokładność z książką jest dla mnie trochę rozczarowująca. Według mnie najlepiej żeby film na postawie książki szedł podobną drogą co oryginał, z drobnymi uproszczeniami, lub rozwinięciem wątków z książki, ale żeby konkluzja została zmieniona (Konkluzja znaczy rozwiązanie pewnego wątku). Tutaj lepiej, choć tylko częściowo, zrobił to film. Tam nie doszło do ślubu Wioletki i Olafa nie doszło, nie dlatego że ona podpisała dokument lewą ręką, tylko dlatego że Klaus spalił dokument. Takie rozwiązanie jest lepsze ponieważ widz nie spodziewa się zakończenia.
Klimat jest tu dziwny, niby wszyscy korzystają z techniki z I połowy XX wieku, ale pojawiają się tu odniesienia do Internetu, czy Pink Floyd. Nie wiem o tym myśleć. Trochę jak w Bates motel, początkowo myślisz że akcja dzieje się się w latach 60, ale nagle pojawia się dziewczyna z iPhonem.

ocenił(a) serial na 7
AleksandreoPL

Tak, to rodzice trojaczków Bagiennych byli pokazywani przez wszystkie odcinki.

ocenił(a) serial na 3
dansty

Ogromna nieścisłość! Jak można być zachwyconym serialem przy takich nieścisłościach, gdy tworca kpi z widza. Ale po komentarzach widzę, że zdecydowana większość odbiorców jest jednak głupia. Gdy Klaus swoim palcem pokazuje nam na zdjęciu zabranym z domu ciotki Józefiny swoim rodziców ( aktorkę Cobie Smulders i aktora Willa Arnetta) i nagle okazuje się, że chyba już nie wie jak wyglądali jego rodzice to bardzo gratuluje zachwytu.

ocenił(a) serial na 7
djxxxx

Spokojnie, to tylko serial. :)

ocenił(a) serial na 7
djxxxx

Nie widzę, żeby Klaus wskazywał palcem na rodziców Bagiennych.
Podczas zagłady domu kamera robi najazd na obie pary rodziców, a podczas podróży z Józefiną nikt nie wskazuje na konkretne osoby.

ocenił(a) serial na 3
dansty

Jakich trojaczków Bagiennych?

ocenił(a) serial na 7
PrzemekLipski

W książkach pojawiają się w piątym tomie i przewijają przez resztę serii.
W serialu widziałeś ich w ósmym odcinku - rozmawiali ze swoimi rodzicami, którzy wrócili z Peru, a w ostatniej scenie dwoje z nich siedziało na ławce w szkole i oglądało pękniętą lunetkę.
W książkach dowiadywaliśmy się o ich przeszłości tylko tyle, że stracili rodziców w pożarze, serial pokazuje ich rodziców i sam pożar.

ocenił(a) serial na 6
AleksandreoPL

Uwaga - chcę ciastko!
Batman, bo aktor grający Ojca podkładał głos za Batmana w Lego Batman. A Robin, bo Matka to przecież Robin z Jak poznałem waszą matkę.
Żart przedni, serio mnie rozbawił.

ocenił(a) serial na 8
YokoYagami

Ja moje przemyślenia zawarłem we własnej mini-recenzji:
http://www.filmweb.pl/serial/Seria+niefortunnych+zdarze%C5%84-2017-747565/discus sion/Czy+istnieje+ekranizacja+idealna+Tak.+Chyba+tak.,2857609

Moim zdaniem źle podchodzisz do wątku WZS - Handler sam przyznał, że gdy pisał pierwszy tom nie miał pomysłu na całą sagę, nie wiedział ile tomów będzie mógł napisać. WZS narodziło się w jego głowie podczas pisania sagi. Skoro współpracuje z, a w zasadzie nadzoruje produkcję serialu to na pewno osobiście wyraził zgodę i aprobatę do wplecenia wątku WZS już teraz. Zapewne gdyby "napisał książki na nowo" to wątek WZS pojawiłby się wcześniej.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones