To co się wyprawia w tym serialu aż się w głowie nie mieści. Owszem w książce Jace też latał za Clary itp, ale nie było to tak natrętnie przedstawione. Nie obarczał winą Alec za wszystko co się działo czy za kretyńskie postępowanie Clary. Razem z Alec'em i Izzy byli zespołem, a tutaj? Tutaj mamy jakiegoś buca, który ma w czterech literach przyjaciół których zna całe życie, będzie się na nich wyżywał, bo mu ciśnienie skacze w pewnych rejonach. Ważna jest tylko jakaś ruda laska.

A Clary? Wcale nie lepsza. Pomijając fatalną aktorkę i jej drewniane zapędy aktorskie. Clary ma problem i wzbudza we wszystkich poczucie winy tylko po to żeby jej pomogli. To nic, ze sami będą mieli przewalone, ważne żeby jej problemy się skończyły. Reszta się nie liczy tzw. po trupach do celu. Simon - matka - Simon - matka. I tak w kółko.

7 odcinków za nami i zastanawiam się czy próbować to oglądać dalej czy może dać sobie już spokój.