PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=681896}
7,2 21
ocen
7,2 10 1 21
Sherlok Kholms
powrót do forum serialu Sherlok Kholms

Muszę powiedzieć, że podchodziłem z dużym dystansem do tej serii. No bo jak to - Rosjanie kręcą serial o BRYTYJSKIM detektywie (gwoli ścisłości - już kolejny)? Zachęciła mnie ostatecznie obsada, zwłaszcza w postaci Pietrenki i Panina, których znałem z innych produkcji.

Po pierwszym odcinku miałem raczej pozytywne uczucia. To było dość śmieszne, widzieć Sherlocka Holmesa mówiącego po rosyjsku i wyglądającego raczej jak cinkciarz z ZSRR, aniżeli genialny detektyw. Sherlock bowiem jest nieogolony, nosi czapkę-oprychówkę, zamiast fajki uwielbia rosyjskie ''papirosy'', krawata nie znosi, woląc nosić wyświechtaną szarą koszulę i pomięty płaszcz. Garbi się i miota jak nadpobudliwiec, kompletnie nie pasując do wizji Sherlocka, jaką ma każdy, kto czytał Conan Doyle'a. Dopiero później się to wyjaśnia - dr Watson opisując przygody Sherlocka w gazecie, mocno podkoloryzował jego umiejętności, zachowania, jak i wygląd, co w zasadzie pozwoliło na dowolność w kreowaniu fabuły.

A ta jest niezła. Na osiem 1,5-godzinnych odcinków nie podobał mi się może jeden, reszta była fantastyczna. Część jest luźnymi adaptacjami powieści i opowiadań, a część wykreowanymi od podstaw historiami. Nie sposób wspomnieć o scenografii - tutaj zrobiono naprawdę dobrą robotę. Mimo, że wszystkie sceny kręcono w Rosji, a czasami widać, że ten Londyn z serialu jest tylko udawany (np. w kwestii wnętrz, czy ulic), to chylę czoła. Szczególnie podobały mi się odcinki 5 i 7, jeden osadzony w Szkocji (a kręcony naprawdę w Wyborgu), a drugi w niemieckiej ambasadzie i Szwajcarii (a tak naprawdę w Puszkinie), zrobiły na mnie świetne wrażenie, można się było naprawdę wczuć i zapomnieć, że to Rosja. Fantastycznie zrobione kostiumy - jestem pod wielkim wrażeniem tego, że dla kilku scen uszyto pruskie mundury, bądź brytyjskie z Afganistanu. Duży udział w immersji miała w tym muzyka - a ta jest niezrównana. Począwszy od motywu otwierającego każdy odcinek - nagranego a la skoczna, irlandzka melodia, aż po każdy kolejny utwór - wszystkie są skomponowane bardzo dobrze i jak nie zwracam zazwyczaj uwagi na muzykę, to tutaj aż przyjemnością było posłuchać każdego kolejnego utworu, dobrze pasującego do sytuacji.

Aktorstwo - bardzo dobre. Najbardziej chyba pasował mi Bojarski w roli Lestrade'a - mimo iż kompletnie niepodobny do literackiego pierwowzoru, to gra całym sobą. Jego mimika, gestykulacja, głos świetnie oddają graną przez niego postać i chyba teraz od zawsze Lestrade będzie mi się kojarzył z pijącym herbatę z mlekiem wąsatym poczciwiną. Całkiem fajnie wypadł też Pietrenko - trochę cwaniak, trochę nadpobudliwiec, z dużą dozą humoru i ironii, ale przecież nadal będący Sherlockiem Holmesem. Zaskakująca była Ingeborga Dapkunaite jako pani Watson - nie spodziewałem się kogoś młodszego, niż 60 lat w tej roli i chyba taki efekt chcieli osiągnąć twórcy. Bardzo pasowała mi postać przez nią wykreowana.

Najsłabiej, niestety, wypadł Andriej Panin jako dr Watson. Bardziej można byłoby go określić jako ''kamienna twarz''. Serio, gość praktycznie nie zmienia mimiki, nie gestykuluje, mówi cały czas z tą samą intonacją głosu, jakby był bardzo zmęczony. Z niecierpliwością czekałem, aż się uśmiechnie. Równie słabo (w mojej opinii) wypadła Lianka Griu jako Irene Adler. Postać genialnej złodziejki-szantażystki, femme fatale londyńskiego półświatka, została tutaj sprowadzona głównie do roli kochanki Sherlocka, namiętnie się z nim całującego. A przecież Irene nie była jego kochanką, tylko rywalką, do której Sherlock ''coś'' poczuł, ale to nie była miłość. On tego ''związku'' nigdy nie skonsumował i pozostawiał go tylko wyobraźni czytelników. Tutaj, niestety, Sherlocka zrobiono zwykłym człowiekiem z jego namiętnościami.

Są też i inne drobne wady: wplatanie wątków politycznych, pewne prztyczki w nos kierowane pod adresem Wlk. Brytanii, nie omieszkano też z Niemców - tym razem pod wodzą Kaisera, a nie nazistów - zrobić złych charakterów. Pozostawiono też kilka niewyjaśnionych wątków, niestety. Słabym pomysłem było zrobienie z pani Hudson żony dr. Watsona - w kontekście następnych przygód (których już nie nakręcono ze względu na śmierć Panina) nie miałoby to żadnego sensu. Trochę nieprzekonująco wyszła postać samego profesora Moriarty'ego, ale to można przeboleć.

Mimo powyższych uwag, serial jest świetny i polecam go z całego serca. Ja na pewno do niego kiedyś wrócę. W mojej ocenie bije na głowę ''Elementary'', a nawet film o Sherlocku w reżyserii Guya Ritchiego.

Swoją drogą, przez ten serial chcę:
-kupić nową fajkę (jestem pod wrażeniem kolekcji Watsona)
-nauczyć się pisać piórem do kaligrafii (ah to intro każdego odcinka!)
-kupić szal z wielbłądziej wełny :D

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones