Strasznie mi się to wszystko dłużyło. Do połowy jakoś jeszcze dawałem radę, ale potem wiedziałem, że jak przestanę to już do tego serialu nie wrócę i zmuszałem się do oglądania. Całość można by zamknąć w 10 odcinkach
moim zdaniem i serial nic by na tym nie stracił. Jakimś super fanem anime nie jestem, ale "Cowboy Bebop" i "Samurai champloo" mają swoje własne miejsce w walizce na bezludną wyspę i przy tych dwóch pozycjach "Shingeki
no kyojin" wypada bardzo blado.
Tu trzeba przyznać trochę racji. Niektóre momenty wyjątkowo się dłużyły. Też nie jestem jakimś super fanem anime, ale Shingeki no kyojin mimo błędów mi się podobało. Przede wszystkim przez ciekawy scenariusz. Wydarzenia naprawdę potrafią nieźle zaskoczyć. Klimat również jest świetny. Mur, Tytani i wszechobecna brutalność to jest to! Nie ma tu miejsca na krystalicznie czystych bohaterów, którzy zawsze wszystkich uratują.
Podobne odczucia, na początku fabuła wydawała się bardzo wciągająca, ale ostatecznie szkoda życia na ten film, jestem bardzo zawiedziony.
Koniec odcinka - tytan nie może wstać (główny bohater nie może go kontrolować)
nastepny odcinek (20 minut) - tytan wstał
nastepny odcinek (20 minut) - tytan podniósł głaz
nastepny odcinek (20minut) - tytan zasłonił głazem dziure
itd. itd.
Tego się nie da oglądać, wygląda to tak, że jeden odcinek jest poświęcony na jedną czynność, jak ruszenie ręki.