Po zakończeniu dobrego serialu lub książki zawsze czuję pustkę. Bohaterowie byli moim przyjaciółmi, byliśmy razem w różnych miejscach i przeżywaliśmy wspólni wzloty i upadki. Za to właśnie nienawidzę seriali i książek, że pokocham je, a one się kończą w najmniej odpowiednim momencie. Sprawia to niemal fizyczny ból, nie myślę o niczym innym tylko o moich bohaterach. Są to chwile oderwane od rzeczywistości w których chcę trwać. Czuje, że mam poserialowego kaca . Taka otchłań rozpaczy dopadłam mnie po Breaking Bad i po Prison break. I co zrobiłam ? Skatowałam się kolejny raz oglądając je od nowa... Siedzę i nie wiem co mam ze sobą zrobić...
Ah... to naturalne, po dobrej książce która zawsze się kiedyś kończy (dobrze, źle lub ma otwarte zakończenie) pozostajemy w takim zawieszeniu emocjonalnym. Najważniejsze jest że coś przeżyliśmy, bo wyobraź sobie że nigdy ich nie poznałaś (to byłaby dopiero pustka). A tutaj taka wspaniała i niepowtarzalna historia którą mieliśmy okazję i przyjemność śledzić nam się trafiła. W każdym razie w pełni rozumiem. Niestety nic nie trwa wiecznie i musimy iść dalej, oczywiście zawsze pamiętając.... to, co dobre.