Tych pierwsze kilka odcinków było naprawdę niesamowicie autentyczne, z fabułą zbudowaną tak, że choć na co dzień nie trawię romansideł, to niesamowicie się wciągnąłem. Scena, w której pierwszy raz łapią się za ręce - kunszt, naprawdę kinematografia z najwyższej półki. Później, niestety, poziom mocno spada. Motyw psychopatycznej matki wyczerpał się po jednym odcinku, a przeciągnięto go na 20 godzin materiału... Rozumiem, że w tamtejszej kulturze temat jest wrażliwy i "na czasie" i jestem w stanie wziąć na to poprawkę, ale w pewnym momencie stało się to po prostu irytujące, to tak jakby obejrzeć kilka razy to samo. Plus za ważny motyw molestowania i nadużywania alkoholu w pracy - czytałem, że w Korei to poważne problemy społeczne. Ogólnie - nawet spoko, ale całą fabułę można by zamknąć w 10 odcinkach.
Zgadzam się z Tobą. Można było wszystko zamknąć w 10 odcinkach, ale nie zmienia to faktu, że jest to jak na razie najlepsza koreańska drama jaką widziałam. I także zachwyciła mnie scena jak pierwszy raz się łapią za ręce. Fajnie, że jeszcze ktoś zwrócił na tą scenę uwagę :)