Star Trek: Picard (2020-2023)
Star Trek: Picard: Sezon 1 Star Trek: Picard sezon 1, odcinek 3
odcinek Star Trek: Picard (2020-2023)

Koniec jest początkiem

The End Is the Beginning 43m
7,1 294
oceny
7,1 10 1 294
Star Trek: Picard
powrót do forum s1e3

Pierwszy odcinek był dobry, drugi niezły, trzeci... jest zły.
Oby tytuł odcinka nie okazał się odwrotnie proroczy, czyli początkiem końca.
To nie tak, że będę jak pozostali od tego serialu odganiać i tylko marudzić. Dwa pierwsze odcinki bardzo mi się podobały, tak samo jak nadal podoba mi się to wolniejsze tempo, rozmowy, budowanie postaci. Ale w tym odcinku się to psuje. Powsadzane są głupie rzeczy, dialogi stają bełkotliwe bez większego sensu, postaci zachowują się dziwacznie, pewne pomysły są zbyt odstające od ogólnej atmosfery treka nawet dla kogoś kto nie jest jakimś zabetonowanym fanem, ale po prostu czuje, że tutaj to zgrzyta.
Chcę wierzyć, że to taki jeden zgrzyt jak to kiedyś bywało kiedy był gorsze odcinki w sezonie.

I w obliczu dzisiejszej serializacji i trąbienia o tym, że ten serial to jakby film pocięty na 10 odcinków, to zupełnie nie rozumiem produkowania tego, że każdy odcinek pisze i reżyseruje ktoś inny. Przecież tak robiony film gdzie co chwilę zmienia się scenariusz i jest 10 reżyserów przeważnie ma straszne problemy z powstaniem, a na koniec jest kiepskiej jakości. Czemu tej historii nie mogła napisać jedna osoba, chociażby ten Chabon, a potem to nakręcić jak BBC, czyli dobrą mini serię telewizyjną?
Nie rozumiem tego dziwnego miszmaszu. Wzięli same złe rzeczy z technik kręcenia seriali kiedyś i dziś.

Nie wiem czy najgorszy, nie wiem czy beznadziejny na tle całego sezonu, ale na pewno najgorszy z tych trzech i w momencie jakby w ogóle więcej miało już nie być. W nim jest kompletny zjazd scenariuszowy co do scen, pomysłów i pokazania tego. Tak jakby scenariusz napisał ktoś kto treka nie zna albo odwrotnie zna, ale chciał specjalnie się powyzłośliwiać i przyprawić nawet niekoniecznie wielkich fanów o pianę z pyska. I co smutniejsze reżyserował go Fakes. Do tej pory udawało mu się z największego gie coś wyrzeźbić, zbudować atmosferę. Teraz zaliczył spadek formy, nie chciało mu się, czy naprawdę nic nie dało się uratować reżyserią w tym odcinku?

Do tego dochodzą jednak błędne znaczeniowo dialogi zarówno w oryginale jak w naszych obu wersjach. Co innego z nich zrozumie trekowiec, co innego anglo, a co innego dwóch Polaków nie znających treka i czytający napisy lub słuchający lektora.


Po raz kolejny nie wiem kto tak naprawdę za tym stoi, bo albo można mówić tutaj o młokosach, scenarzystach i innych ludziach, którzy kompletnie treka nie czają w ramach naciągania i przekraczania linii fabularnych, pomysłów i atmosfery, albo właśnie znają, ale go nie lubią, fanów nie lubią i wrzucają czysto złośliwie rzeczy, które zapienią nie tylko tych betonów, ale i dość przeciętnych widzów, którzy polubili ST. Nawet jestem skora twierdzić, że i nie znających treków zniesmaczą, bo są bardzo głupimi, tanimi chwytami rodem z jakiejś parodii i nie są godne bycia we współczesnym serialu, którego nie robią amatorzy czy jacyś idioci.


Rafii straciła moją sympatię i kredyt zaufania, który dostała na koniec poprzedniego odcinka.
Niech sobie będzie zmieniona, zgorzkniała, nawet z nałogami 14 lat później, ale nie gówniarska, niezrównoważona, gadająca głupoty i nazywająca Picard JP 14 lat wcześniej jako oficer Floty czy chociażby ten pracownik cywilny pod jej skrzydłami. Zupełne nie postaranie się ani z atmosferą, ani z postacią i pokazaniem tego początku końca na wielu płaszczyznach.


Nie przemawia do mnie taka jej degrengolada, bo ją zwolniono. Czegoś tam brakuje jeszcze w tych ich wzajemnych retrospekcjach, czegoś co spowodowało degradację jej pozycji społecznej na miarę Maqi, bo tak to bzdura. Tam po pierwsze nikogo tak nie wywalano, nawet jak to krecia robota, co najwyżej przenoszono, a poza tym te trekowe jednostki mogły żyć jak chciały, z czego chciały, robić karierę gdziekolwiek i przeważnie nie miały sieczki w głowie. Mogły być outsiderami na własne życzenie, zniesmaczone realiami, polityką, może jakąś chorobą psychiczna, nie leczoną też na własne życzenie, ale nie jako taki załamany slumsiak, co to nie ma co z życiem zrobić, bo go z jednej roboty w XX wieku wyrzucono. Takie coś to może u nas i w USA teraz, ale do tego Treka się nie klei. No i to wyrzucenie, bo pomysł, bo poparcie Picarda, poważnie? Co to, jakaś federacja ze wschodu czy UF? Kompletnie nieprzekonujące nawet z krecią robotą i przede wszystkim zrobione słabo, głupio, dziesięciolatek takie intrygi by kręcił, a nie dorosły widz, fan, scenarzysta, pisarz z dorobkiem nawet już niezależnie od realiów świata Treka.

Powraca motyw zbyt dużej ilości bab różnych, do tego z głupimi pretensjami wokół Picarda, a za mało facetów, do tego nie przerysowanych jakoś jak i te kobiety.


Teoretycznie nic bym nie miała do cygar i papierosów, czy nawet narkotyków gdyby nie to, że GR jednak z tym walczył już w latach 60, że jest to rzeczywiście głupie, szkodliwe i mnie się podoba, że filmy dziejące się współcześnie czy w sf utopii ganią ten nałóg i nie wsadzają postaci z petem w każdą scenę.
GR narkotykami nie gardził, większość pewnie Treka i odcinków na haju sobie potworzył, nie mówiąc o tym, że w serialu były pomysły na pokazanie jak ktoś bierze, ale cenzura nie pozwoliła mu, ale ponownie w treku tego upadku członka Federacji, tego rodzaju upadku w odurzacze być nie powinno tak naprawdę bez powodu. Ja go na razie nie mam i nie kupuję tego, że sobie mieszkam na pustkowiu, nic nie robię jak to czarny na zasiłku, użalam się i palę listki z węża czy jak to to zielsko się zwie. Jeszcze takie względne upijanie się z żalu, ok, ale nie tak.
A jak przy jednym pecie jesteśmy, to dorzucę ten drugi - denne cygaro u pilota. Ja wiem, że pierwotnie to Georgiou miała być kimś takim - herod babą palącą cygara na mostku. Nie wyszło, to co, wsadzili sobie tutaj takiego pseudo macho? Po raz kolejny może by mi tak to nie przeszkadzało gdyby nie było tak beznadziejnie głupio wymyślone i pokazane. To wyglądało jak sztampowa parodia sztucznego maczo z głupiej komedii. Brakowało tylko, żeby zaczął jeść szkło po wypiciu i poprosił o pszczoły do żucia, bo ma ochotę na miód. To było tragiczne, głupie, śmieszne w złym znaczeniu. Robiło wrażenie gówniarza udającego dorosłego, a nie mano mana. Kto wie, może taki był zamiar, kolejne ośmieszenie nie w tę stronę takich stereotypów męskości, bo tu trek jest i propaganda i u nas tacy faceci będą z tym wyglądać głupio i śmiesznie. I tak źle i tak niedobrze. W ogóle tego nie powinno tam być jak nie potrafili tego pokazać bez ośmieszania.


Kwestia kasy - fani mają zonk, ale od zawsze wiedzieli też, że to było głupie strzelenie sobie w stopę z tym tekstem oraz potem niejednokrotnie kombinowano jak koń pod górę z różną walutą wymienną, bo w kwadrantach inni kasy używają i mają w nosie Fedków, że oni nie. Można jeszcze pomyśleć, że tutaj też walutą jest coś spoza układu, spoza warunków ziemskich.

Już pomijam te całe procedury, pozwolenia na latanie w kosmosie, a jednocześnie istnienie takich wyrzutków ze statkami i jednoczesny nadal kompletny brak ochrony i inwigilacji Ziemi kto tam lata, odlatuje, co robi itp. Są z tymi rzeczami niekonsekwentni od zawsze i tu teraz też.
Przemowa Picarda o prawnikach i łamaniu zasad - z tyłka, tak samo jak pitolenie, że po statku widać, że pilot jest wciąż fedkiem. Sam statek z zewnątrz mi się podoba. od środka już nie, bo ma głupio, niepraktyczne puste przestrzenie. Takie coś to w reprezentatywnych statkach pasażerskich Floty, u prywaciarzy powinno być ekonomiczniej i mniej pusto.


Aczkolwiek drobne gesty Picarda czy Hologramu na tym statku nie wypadły źle. Tak samo jak nie mam zastrzeżeń do hologramu i nie nazywam go gejowskim jak ci hejterowscy maruderzy. Jest normalnie irytujący jak to MH z jakąś osobowością. Nawet wybaczam scenarzyście jakieś naigrywanie się z Picarda przez wymienianie tych jego tytułów, bo niby to miało być oznaką fascynacji, a raczej robiło wrażenie pojazdu po widzach i samej postaci, którzy tę postać stawiają na piedestale za te zasługi. Tak samo jak generalnie z jednej strony łopatologicznie, na siłę gada się z ekranu jaki to Picard dobrym człowiekiem jest, a z drugiej na każdym kroku zarzuca mu się admiralskie ego, męskie ego, robienie wbrew zasadom i wszystkiemu co chce kiedy uzna, że on ma rację, bo Picard, bo Admirał. Zupełnie jakby Picard po odejściu z Ent faktycznie stał się Kirkiem, a co jednak nie miało miejsca mimo tego, że na statku owszem zachowywał się, że Ent to ja momentami.



Scena z tajniakami komandosami - nazywanych już bike boys - po raz kolejny żenująca. Faktycznie przekreślają tę jednostkę romulańskiego wywiadu. Najpierw babol z pierwszą bliźniaczką, a teraz rozgromienie ich przez co prawda kolegów po fachu, ale jednak tylko dwóch i starszych, nie mówiąc o dziadku Picardzie i amatorce Dr J. Do tego nachalna głupota bohaterów po tym jak już Picard wiedział, że oni plują kwasem.



Widzowie słusznie czepiają się Oh w okularach przeciwsłonecznych. Po raz kolejny jak w marnej parodii nie wiem czego, do tego te uszy do przodu jak u nietoperza, co to miało być? No chyba nic innego, ej widzowie, widzicie to, pieńcie się, pieńcie, zrobiliśmy to specjalnie i tylko po to.
Nie ma już znaczenia, że to Romulanka udająca Volkankę - ona też nie powinna mieć takiego problemu ze słońcem, światłem na Ziemi - Lorca ukrywał się mądrzej, nawet jak nie mieliśmy pojęcia, że to nowa głupota scenarzystów co do MU. Cóż, tutaj też zostaje furtka, że to MU, ale nadal będzie to głupie jak nie głupsze od samego naigrywania się z widzów po prostu takim propsowym prankiem.



Romulańska siostrunia, niestety sztamowa seksualna sado maso, z cesarzowa się zawartością szaf wymieniła. Braciszek nadal brzydki jak noc i za dużego sensu i pchnięcia intrygi na Sześcianie w fabule nie było.
Nie rozumiem tak daleko idących problemów w reasymilacji Borg po VOY, mam nadzieję, że jakoś to potem wytłumaczą, chociażby przyczynami tej awarii tego Sześcianu i byciem zasymilowanym jako ostatni.
Scena z wariatką Romulanką jak dla mnie niepotrzebna, szczególnie w tym wydumaniu na siłę, bo przecież w treku zdarzały się takie pozbawione sensu czary mary, proroctwa, obłąkania i bełkotania niby tajemnicze. No to dali, ale nie ma w tym ognia zupełnie. Wolałabym odrobinkę mistycyzmu i obłąkaństwa kontra rzeczowe, twardo stojące na ziemi analizy naukowe, a tak wyszedł bełkot, z którego niewiele wynikało poza podaniem trzech zdań o bliźniaczkach i że są Niszczycielami. I nie daj Borg jednak znów będą jakieś zabawy temporalne? Nadal wyczuwam furtkę dla Kontroli i AI, a nie tylko, że za tym wszystkim stoją nieudane eksperymenty z Borg czy realne knowania tajniaków romulańskich.

A i że niby nawiązania do teorii spiskowej o manipulowaniu społeczeństwem przy WTC? To co Pearl Harbor już niemodne, za stare, czy dzieci nie kojarzą jak dziennikarka Dunkierki?


Co mi się podobało?
To, że była ta retrospekcja sprzed 14 lat, że coś próbują wyjaśniać w każdym odcinku.
Dramatyzm w tym, że Picard postawił wszystko na jedną szalę i że nie spodziewał się, że jednak przyjmą jego rezygnację. Nie robiło to na mnie wrażenia wielkiego ego jak próbują dziwacznie mi wmawiać, tylko właśnie ciosu, że ten człowiek w Federację wierzył, że poczuje się ona niejako zawstydzona takim oświadczeniem od Admirała, że nie tyle ze względu na zasługi co jakieś te resztki dobrej opinii publicznej i ideałów, których jest symbolem nie posunie się do oficjalnego przystania na jego ultimatum, że coś da się ugrać. A to było jednoczesne odstawianie go na bok jako kogoś, który zapisał się dobrze w historii tej Federacji tak jak ludzie z przeszłości, o których się uczył i na których się wzorował jak i właśnie upadek niemalże ostateczny tych ideałów i zwykła polityka, w którą chyba do tej chwili nie wierzył, że może wciąż być taka zła i wpływowa. Może przypomniał sobie co mówił na procesie Q?
No to, że wreszcie mają statek i lecą na misję.
Statek zupełnie niezły wizualnie, do tego warpował po staremu.
Ok, jest Hugo, chociaż nigdy nim się nie jarałam.
Doktorka. Jakkolwiek nie podoba mi się z gęby aktorka, to jednak jako postać i z charakteru tak. Jest po staremu federacyjna, odrobinkę zagubiona i naiwna, ale bez przesady na szczęście. Dopuszczam do siebie myśl, że jest agentką, wtyką Oh, ale jednak mam nadzieję, że jest taką agentką z przypadku, zwerbowaną i rzeczywiście z takim nieporadnym do tego charakterem, a nie zimną s.., która udaje dziewuszkę. Rzeczywiście cokolwiek zlekceważyli pogrzebanie w jej aktach... A samo podrzucenie Raffi Maddoxa przez telefon budzi we mnie sceptycyzm czy to na pewno był Picard...
To oganianie się Rafii co do tego skąd wie i że się nie przyłącza, ale ma ją podrzucić też mnie zniesmaczyło.

MH też mi się podobał, nie mam tutaj zarzucanego rozdźwięku między nietolerowaniem androidów a hologramów już tak. Tłumaczę sobie to tak jak już mówiłam - hologramy to już sprawdzona, opanowana technologia, do tego możliwe, że ze statusem osoby, no i pewnie z lepszymi mechanizmami kontroli i protokołów zabezpieczających. Do tej pory raczej buntu hologramów nie było, a możliwości organoleptyczne ich zawsze były ograniczone do emitera wiązki i zasobów źródła energii i bazy komputera. Co prawda był odcinek jak innogatunkowy hologram porobił kuku, ale to był odcinek horrorowy poza tym sytuacja była do opanowania i nie miała znamion zagrożenia na światy, statki.


Wydaje się, że nie tworzenie z hologramów zagrożenia w ST ma jakieś korzenie w tym, że są ze światła. Kontrola uważała to za niewystarczające i niedoskonałe do istnienia i manipulowania organicznymi. No i hologram jest zdaje się łatwo wykrywalny, androidy już mniej, szczególnie te jak D czy jej siostra.



Fazery - nie jestem pod tym względem ortodoksem, nie dziwę się, że twórcy, część widzów, a możliwe, że i aktorzy wolą powrót do tradycyjnej wersji bardziej przypominającej pistolet, a nie pilota do tv. Z tego co pamiętam było to nieporęczne jako props, głupie jako urządzenie, a do tego rzeczywiście przeszkadzała siła przyzwyczajenia co od trzymania i używania pistoletu. I rzeczywiście ja bym osobiście wolała mieć międzygalaktyczne skojarzenie, że tym czym w mnie mierzą jest pistolet lub nie, a nie nie wiadomo co.



Mam nadzieję, że dalej nie będzie tak głupio jak w tym odcinku. Jest zmiana shorunnera, ale powinna też być zmiana w zatwierdzaniu realności scenariuszy i scen. Do tego przykre jest, że Frakes to reżyserował i że nie udało mu się z tego nic wykrzesać, a przeważnie dawał radę.
Co do gry Stewarta. Sama jego gra nie jest zła, ale widać, że jest stary. Cedzi te słowa, chrypi, widać zmęczenie, powolność, to nie jest ten Picard stary, ale z werwą i jasnym umysłem. Nie ma już tego głosu też co dawniej, tego głębokiego, twardego, charakterystycznego, to skrzypiący dziadek. Odmłodzony CGI? Gdzie niby? Taki sam starzec jak wszędzie indziej i chuudziutkie nóżki. Dziwię się cokolwiek aktorowi robiącego się na takiego pryka, te wszystkie dziadkowe sweterki i spodnie z paskiem pod szyję. Ani to pasuje do Admirała P, ani do Stewarta, który nie ubiera się jak dziadek w bamboszach poza ekranem.

alisspl

1 odcinek super się wyspałem 2 odcinek extra, nawet chrapałem 3 odcinek zaspałem na obiad

ocenił(a) serial na 6
sylwester_3

Narkolepsja, niedobór cukru, hashimoto, problemy hormonalne, zrób sobie badania.

ocenił(a) serial na 6
alisspl

Odcinek się ciągnął, oj ciągnął. Jednym z powodów jest przedstawienie w tym odcinku RPG-a tudzież zbierania drużyny. I na pewno nie jest to tak tragiczne jak w "Incepcji", jest jakakolwiek interakcja miedzy Picardem, a jego ekipą ale wiadomo, że na końcu i tak "wyskoczy" opcja dołączyć do drużyny - tak/nie.

Wątek mistyczny wokół Dahj jest bardzo mocno nie-ST. Rodenberry już w TAS w każdy możliwy religijny mistycyzm przerabiał na naukowy szwindel.

Na te romulańskie łajzy to w ogóle szkoda słów.

Największy problem jaki widzę. Sezon ma mieć 10 odcinków, a na razie główny wątek ratowania Dahj niw wygląda jakby mógł zapełnić pozostałe 7 odcinków. Albo więc będą rozciągać jak ten odcinek albo skądś wymyślą jakieś dodatkowe wątki.

ocenił(a) serial na 6
_Andrzej_

Mnie się nie ciągnie w tym sensie, że odpowiada mi ta stara wolniejsza narracja, jedynie scena z Romulanką jest nudna, bo źle skonstruowana i nie ma w niej takiego napięcia jakby chcieli. Ja zakładam, że nie tyle ratowanie Soji - D nie żyje - jest głównym wątkiem, ale jest to kilka wątków naraz w sobie - Romulanie, knowania polityczne, Borg, Data, bunt maszyn, przeszłość Picarda i jego załogi.
Przeczytaj komiks przedserialowy, tam trochę wyjaśniają te zarzuty widzów co do niemożności ratowania Romulan po wybuchu supernovej. A także zerknij na insta Chabona gdzie tłumaczy się z niektórych nieakceptowalnych pomysłów - o ile cię to interesuje.
Tak GR w TOSie nie chciał religii, ale w dalszych seriach tak już tego mocno nie przestrzegano, przynajmniej przenoszono różne wierzenia poprzez pryzmat alienów. Już w VOY masz wątki wiary przodków, nie mówiąc o Klingonach. W DS9 wątek proroctwa i wybrańca też niestety jest i nie mam do niego żalu o to, że był, tylko o to, że go potraktowali po macoszemu nic w sumie nie wyjaśnili, w połowie serii niejako to porzucili albo robili jakieś słabe bełkotliwe odcinki z obcymi z tunelu i sisco. Jak dla mnie pomysł zmarnowany, a miał potencjał jak pokazało B5.
Tak więc niejako trzymają się tradycji i kanonu.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones