Nic kupy się nie trzyma w tym filmie. Strasznie naiwny.
Baba przewozi zdechłe małpy ze śmiertelnym wirusem w bagażniku swojego prywatny samochodu a koleś za nią jedzie i obserwuje, czy nie kapie krew... Następnie ta baba daje ten samochód mężowi do przewozu swoich dzieci? Pracownik "naukowy" ukrywa z kumplem, że wąchali wirusa, aby nie trafić na kwarantanne? Szkoda czasu na takie pierdoły typu, że koleś z koziej dupy zabiera armii zdechlaka z wirusem i wiezie go do szpitala publicznego.
Polecam książkę pod tym samym tytułem - w niej są odniesienia do faktów, ale dużych różnic raczej nie ma, chociaż więcej będę mógł powiedzieć dopiero po obejrzeniu całości. Serial trochę ubarwia, ale do takich sytuacji dochodziło w rzeczywistości. Z tego co pamiętam, małpy rzeczywiście dostarczono w workach na śmieci, ale nie transportowała ich główna bohaterka, tylko przywiózł pracownik "małpiarni" i zostawił pod drzwiami. Wyciek z worków też miał miejsce. Nie kojarzę natomiast "wąchania" wirusa - tego chyba w książce nie było, ale mogę nie pamiętać, bo czytałem ją kilkanaście lat temu. Książka świetna.