Sam pomysł wyjściowy jest już wystarczająco zachęcająco pokręcony.
Cristin Milioti po raz kolejny potwierdza, że ma gigantyczny talent i jest kompletnie niewykorzystana przez Hollywood. Ale może to i lepiej bo w serialach wymiata.
No i Ray Romano.... Kocham go jeszcze bardziej.
Nie, rzecz skupia się raczej na uczuciach i ich naturze. O miłości w świecie oplecionym przez sieć i o potrzebie pełnej kontroli. Potrzebie wynikającej ze strachu przed samotnością. Bo przecież ani postać męża, grana przez Billy Magnussena czy ojca (podkreślam ponownie, GENIALNY Ray Romano) w gruncie rzeczy niczym się od siebie nie różnią w podejściu do swoich partnerek. To taki rozciągnięty na dwa sezony (na razie) odcinek "Black Mirror"
Dzieki ma go na kompie i zastanawiałem się czy ogladac czy kasować. Dam znać jak obejrzę ale jest w kolejce seriali.