Mało który serial tak mnie wymęczył ,ale wywarł   takie wrażenie,może niezbyt pozytywne, ale jednak. Bardzo ciężkostrawny z powodu braku pozytywnych przesłanek i ogromnej dawki przemocy. Aktorstwo na najwyższym poziomie, szczególnie Katy Segal jako Gemma i Walton Goggins jako...Venus-no po prostu mistrzostwo. Pościgi, strzelaniny, krew, mordobicie, przemoc i kobiety-tak, tu widz znajdzie wszystko..... poza pozytywnymi charakterami, no może z wyjatkiem  Marcusa Alvareza, który był chyba najrozsądniejszym szefem wśród gangów, Juica, który miał przesrane dzieciństwo i sie pogubił i Wendy, która wygrała z nałogiem i zaopiekowała się synami. Charming-po angielsku uroczy, niezła szydera z miasteczka gdzie nic nie jest urocze. Nic tam nie jest białe lub czarne, nikt nie jest do końca dobry. Tu każdy albo pociaga za spust, albo wrabia kogoś lub knuje intrygi.Pierwszy sezon super, drugi też, potem równia pochyła i istne szaleństwo aż do końca:każdy robi z kazdego wała, wszyscy się strzelają, trup sie ściele gęsto, kobiety prowadza swoje gierki, każdy chce uszczknąć coś dla siebie, SAMCRO wrabiaja i morduja każdego kto im wejdzie w drogę, biali sie strzelaja z czarnymi, meksyki z azjatami, wszystkie gangi lataja z gnatami po ulicach a glin ani śladu a jak juz sie zjawi jakis szeryf to albo przekupny albo zaraz ginie itd. itp..ojczym knuje za plecami synalka, pasierb go zabija, żona knuje za plecami meża, maż za jej plecami, mamuśka knuje ze wszystkimi i zabija synową, synus zabija mamusie i wszystkich których uzna za słusze zlikwidować a to wszystko podane w świętym sosie "ZA KLUB". Klub, nie Bóg, miłość ani rodzina wydaje sie być tu największym dobrem. Za Mayans MC's chyba juz podziekuję.