Pierwszy sezon był kapitalny, ale w drugim scenarzyści poszli w jakąś dziwną stronę i strasznie dużo rzeczy nie trzymało się kupy. W wątkach brakowało sensu, morału i logiki. Na czele z tym absurdalnym dziewiątym odcinkiem. Od przyklejonej do telefonu Rebeki przez rozchwiany związek Keeely i Roya po niezrozumiałą, negatywną metamorfozę Nate'a. Jakoś to wszystko do mnie nie trafiło, takie bez ładu i składu. Postać matki i wątek pogrzebu też takie wciśnięte na siłę podobnie jak odrealniony epizod ekscentrycznego miliardera Ghany.
Generalnie za mało klubu i Teda, a za dużo rozwlekłych wątków pobocznych. Na plus zwrócenie uwagi na zdrowie psychiczne w sporcie.