Po zakończeniu TBBT postanowiłam obejrzeć jeszcze raz pilota, ot tak żeby przypomnieć sobie jak sie to wszystko zaczęło... i oh, boy dostałam małego szoku. Nie zamierzam tu rozprawiać o tym że ostatnie sezony to dno, wiadomo że jak serial ciągnie się 12 lat w końcu straci swój polot. Nie zakładam tego wątku żeby wylewać swoje żale czy coś, po prostu oglądając pierwszy odcinek po latach, przypomniałam sobie jaki był początkowy zamysł dla fabuły i jak inne były postacie. Najbardziej zaskoczona byłam Sheldonem. Odniosłam wrażenie że w pilocie jest bardziej „ludzki” niż w późniejszych seriach. Tak, owszem jest totalnym nerdem i geekiem jak Leonard, ale mimo wszystko wydawał się być bardziej życiowo rozgarnięty. Cały odcinek rzuca sarkastycznymi uwagami, wytyka Leonardowi śmieszne zauroczenie do nowej sąsiadki i jest głosem rozsądku ( coś co w późniejszych odcinkach się nie zdarza). A wisienką na torcie jest fakt że Sheldon kreowany przez cały serial na niezainteresowanego seksem, tutaj dosłownie w pierwszej scenie jest w banku spermy, a na pytanie Penny: „ Co robicie dla zabawy?” odpowiada: „ Dziś próbowaliśmy masturbacji za pieniądze…”
Wiem że to tylko jeden odcinek ale już w pierwszym odcinku trzeba zarysować charakter postaci. I moim skromnym zdaniem gdyby Sheldona zostawili w tym „pilotowym” założeniu i pod tym kątem go rozwijali, jego postac bylaby ciekawsza. A tak to, rozwój tej postaci polegał na zrobieniu z niego narcystycznego, stroniącego od płci przeciwnej dupka, który jest tak genialny jak i zdziecinniały, traktuje swoich przyjaciół jak śmieci a siebie samego ma za wielkie olala. Wiem ze dla wielu Sheldon „trzymał” serial, ale mnie jego absurdalne zachowanie po pewnym czasie zaczęło nużyć, a później irytować… no ale cóż, kwestia gustu.