The Crown
powrót do forum 3 sezonu

w sprawie nowej obsady, ze szczególnym uwzględnieniem Olivii Colman, Helen Bonham Carter oraz aktora odtwarzającego rolę Filipa odpowiedź brzmi: nie. Stanowczo nie. Nie wspomnę już o braku założeń scenariusza i reżyserii, które powodują, że wiadomość o śmierci Churchilla i jego pogrzeb ma w akcji taką samą wagę jak herbatka urodzinowa, a w roli głównej występuje żyrandol. Wierzcie mi, wypadł lepiej niż większość aktorów. Aktorzy nie dają swoim postaciom nic, Olivia Colman jest Olivią Colman przebraną w byle jak dopasowane kostiumy i pokazującą, jak na skróty spróbowała wyobrazić sobie własną wersję Elżbiety, oczywiście zachowując własną ekspresję i sposób poruszania się. Małgorzata Bonham Carter jest jednowymiarową, starzejącą się i pretensjonalną babą, która sama nie wie, który profil pokazać, aby miał choć trochę wyrazu. Żadnych niuansów, gołe nic. Filip jest niewybaczalny. Oglądanie wymaga, aby później udać się na detoks. Długoterminowy.

ewa_miondowicz

Wprawdzie nie jestem tak surowy wobec trzeciego sezonu, niemniej rozumiem skąd to niezadowolenie. Claire Foy swoją interpretacją uczłowieczała królową, a Matt Smith bezkompromisowo oddawał jakim problematycznym małżonkiem była jego postać. Niestety ich następcy kompletnie zignorowali nakreśloną przez nich drogę i zagrali Windsorów po swojemu. I tak Elżbieta stała się zimną jędzą, a książę Filip szorstkim dżentelmenem.

Ja rozumiem, z wiekiem ludzie się zmieniają i trzeci sezon miał to oddać wprowadzić starszą, bardziej dojrzałą wersję rodziny królewskiej, ale to co oni pokazali to zupełnie inni Windsorowie. Może i książę Edynburga po czterdziestce stał się bardziej odpowiedzialny, ale czy kompletnie spoważniał? Nie, do dziś dzień jest niepoprawnym wirażką. Dlaczego więc Tobias Menzies zinterpretował go jako statecznego szlachcica? No i dlaczego Olivia Colman nawet nie próbowała zrozumieć czemu Elżbieta zachowała się tak, a nie inaczej. Kazali być niemiłą dla syna to będzie, bez wdawania się w niuanse.

To nie było postarzenie postaci, tylko zmiana jego interpretacji. Skoro u Claire Foy niemal każda niepopularna decyzja znajdowała lepsze lub gorsze uzasadnienie albo chociaż wewnętrzny żal (wielce wymowne sceny jak Regina podglądała bawiące się dzieci zza firanek) to co się stało przez te 10 lat, że do Aberfan po prostu nie chciało jej się jechać? Ale za to nie możemy obwiniać samych aktorów. Dużą winę ponosi także scenariusz.

Najlepiej to widać po Księżnej Małgorzacie, którą przedstawiono jako postać tragiczną, a teraz jest starą babą, która ma rajskie życie, ale ciągle jej mało. Już raz wytłumaczyli czemu Małgorzata nie dostaje więcej obowiązków. Nie potrzebujemy drugiej, gorszej wersji tego samego. Łamanie konwenansów to broń obosieczna i potężne faux pas z pierwszego sezonu lepiej nam to wyjaśni niż bajka Filipa o dwugłowym orle. Ej siostro, chciałam przystać na Twoją prośbę, ale mąż opowiedział mi anegdotę, którą usłyszał 20 lat temu na rauszu, więc z awansu nici, sorry.

A i tak na marginesie, Małgorzata wcale nie miała takiego parcia, wręcz przeciwne. Wiecie co powiedziała Elżbiecie jak ta oznajmiła, że zostanie królową? Nazwała ją biedactwem. Także ten konflikt to licentia poetica. Ogólnie wszystkie prywatne rozmowy to autorskie wyobrażenie tego co musiało się dziać za kulisami. Ciekawe jak trafni są w swoich interpretacjach?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones