Serial ciągnął się,a jednocześnie wszystkie odcinki zlały się w jedną całość-ciągła scena walki i nic szczególnego się nie dzieje,aż do 2 ostatnich odcinków. 3/4 akcji toczyło się posterunku wyjątkowo "skutecznej" i jak zwykle przeszkadzającej policji i w kanałach. Zabrakło czarnego charakteru...z charakterem. Żaden z przywódców Ręki nie wybijał się czymś wiecej niż złą miną i głębokimi przemowami. Czy Madame Gao została podmieniona na jakąś uprzejmą,randomową babcię?? Fisk wróć już z tej paki... Postać Iron Fista irytująca jak zwykle,tragedia,szkoda się rozpisywać. Mam wrażenie,że twórcy za bardzo oparli akcję na sentymencie Matta do Elektry,a scena w podziemiach była jedynym momentem,w którym podczas seansu wybuchłam szczerym śmiechem. Coś przekomicznego. Nigdy więcej tego nie róbcie,proszę. Na pierwszy plan wybijały się "świeżaki" w paczce-JJ i Kuloodporny Luke ze swoim wyrazistym i przyziemnym sposobem bycia,co było ciekawą alternatywą dla chłopaka opowiadającego o smokach. Aktorzy się starali,ale scenarzyści chyba nie. Szkoda,bo mogła być prawdziwa rozpierducha.