Aż dziw bierze ze reżyser dwóch pierwszych odcinków nie zdołał przemycić swojej antypolskiej obsesji do serialu, taka mała dygresja.
Sam serial niewiele ma wspólnego z marsem. Ktoś powie ze to serial o przygotowaniach do podróży. Ale tego tu również jak kot napłakał poza ostatnim odcinkiem. Najbardziej co zapada w pamięć to Sean prężący swoje umięśnione i żylaste ręce.
Szkoda ze przerwali bo zaczęło się rozkręcać na koniec.. a raczej w ostatnio odcinku.
Do pięt nie dorasta serialowi Mars z 2016 roku, przynajmniej w tej tematyce, bo jako dramat obyczajowy jest ok.