The Knick (2014-2015)
The Knick: Sezon 2 The Knick Sezon 2, Odcinek 8
Odcinek The Knick (2014-2015)

Not Well At All

52m
8,1 396
ocen
8,1 10 1 396
The Knick
powrót do forum s2e8

s02e08

ocenił(a) serial na 10

Nieudana operacja Thackery'ego.... czy jego była żona z premedytacją wypiła to opium zeby popełnic samobójstwo przy podaniu narkozy... według mnie to było raczej egoistyczne z jej strony

ocenił(a) serial na 9
ArcyLado

Powinieneś zaznaczyć że SPOILER!!!!!

ocenił(a) serial na 10
Ola_1503

Faktycznie .. moja wina ... ale zauwarzyłem to dopiero po założeniu tematu.... kocham filmweb za możliwość (a właściwie jej brak) edycji postów...

ocenił(a) serial na 9
ArcyLado

jaka żona? Specjalnie? nieeee, ona się denerwowała i nie wiem chciała się rozluźnić, ile było tego opium? ile?

Everett to postać, która upadła najniżej, nie ma już żadnych wartości, niczego! wiedziałam, że się prześpi z siostrą, wiedziałam od początku i nawet go nie winię, ale i tak jest niczym więcej niż wielką gnidą :) rozumiem go, wiele przeżył itd, ale to co robi to czyste sku.rwysyństwo :)

jocisko

Też myślę, że chciała się rozluźnić po prostu. Kochała Thackery'ego i nie byłaby na tyle okrutna, by najpierw namawiać go na operację, a później ją zakłócać i wywoływać w nim poczucie winy.

Odcinek fantastyczny. I fakt, Everett i Barrow kompletnie odarci z jakiejkolwiek moralności. Przespanie się z siostrą można jeszcze jakoś wybaczyć (poczucie osamotnienia, brak kobiecego wsparcia etc.), choć fakt tego, że to jednak siostra jego żony jest odpychający. Natomiast ta fascynacja eugeniką i sterylizowanie młodych chłopców jest tak nieludzkie, że aż przywołuje na myśl eksperymenty "doktora" Mengele. A Barrow to postać tak nieskończenie głupia i parszywa, że tylko czekam, aż stanie mu się coś bardzo, bardzo złego :D

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
ocenił(a) serial na 9
jocisko

Sorry, że nie po polsku za bardzo piszę, padam na mordeczkę, ale MUSZĘ zrobić obchód po necie :D

jocisko

Ja w stanie padania na mordeczkę piszę znacznie, znacznie gorzej, więc bez obaw :)

To prawda, też odniosłam wrażenie, że pomysł Abby był nieroztropny i nieco próżny, ale jak mówisz - trudno się jej dziwić. Jednak sytuacja ta nie była niczym więcej niż wypadkiem wynikającym z nieświadomości. Dziś nikt obdarzony minimum rozsądku nie zażywałby przed operacją na własną rękę żadnych środków, w dodatku nie informując o tym lekarza. A sto lat temu, cóż - nie było to równie oczywiste.

W każdym razie szkoda mi było tej postaci, tak nieskalanej wręcz w otchłaniach tego moralnego rynsztoku, jakim raczy nas The Knick :) A jeszcze bardziej szkoda Thackery'ego, który jest osobowością na pozór silną i nieustępliwą, ale w głębi ewidentnie bardzo wrażliwą, łaknącą ciepła, stabilizacji i "normalnego" życia. Miałam nadzieję, że przerwa od tego festiwalu autodestrukcji potrwa nieco dłużej, ale widać scenarzyści lubią się wyżywać na bohaterach :P

ocenił(a) serial na 9
eoste

Przed serialem wyzwanie - zbyt dużo szczęścia - ryzyko niebezpieczeństwa nudy, opowiastki w ładnych czasach. Pójście w traumę, staczanie się w beznadzieje i amoralność - ryzyko pójścia w kozi róg, przy dużej kumulacji trzeba będzie to jakoś rozładować - albo przez szczęście albo znowu śmierć i upadek. W obydwu przypadkach widz może się znudzić konwencją (klimat przestanie wystarczać).

Thackery jest dobry, oddany, kochający. Ładnie zarysowali jego postać. Na początku nie chciał zatrudnić Algiego nie chcąc tracić siły na społeczne krucjaty, ale potem ładnie to przełamali jego zachowaniem w zamieszkach. Ale większość kroju jego postaci jest oparta jednak na uzależnieniu i jego słabości, choć moim zdaniem niczym nie ustępował jako względnie czysty (sytuacja z siostrami, dalsze łaknienie sukcesu, przyjęcie z powrotem Bertiego itd)

Napisałam kiedyś do znajomych, co się stanie w The Knick. Stawiałam na śmierć Abby - zaliczone. Żona Everetta miała umrzeć, ale to on miał ją zabić - w sumie hmm blisko trafił, ona już nie jest problemem, on jak sądzę jest już zdolny do morderstwa. Berie miał wrócić do The Knick - zgadłam. Lucy z bratem - zgadłam. Do zaliczenia mam jeszcze Cornelie i jej męża, który dowie się o romansie/aborcji (podkreślanie niemożności zajścia w ciąże Cornelii). Nie mam pomysłu na Algiego on trochę wyhamował, ale jak sądzę Everett jeszcze przysporzy mu problemów.



jocisko

Zdolność Everetta do popełnienia morderstwa już nawet nie jest domniemaniem, a faktem, bo dopuścił się tego podmieniając fiolki podczas operacji. Tyle tylko, że żona nie nagrabiła sobie widocznie na tyle, by padło na nią. W ogóle Everett to dosyć ciekawa w tej swojej parszywości postać. I przerażająca, bo on w swoich działaniach fanatycznie wypatruje jakiegoś wzniosłego kodeksu moralnego i zapewne za takiego człowieka w głębi duszy, narcystycznie się uważa - szlachetnego, rycerskiego. Stąd też ta opiekuńczość i łagodność w stosunku to żony, chociaż podobnie do Ciebie sądzę, że i ona by się po jakimś czasie wyczerpała. W każdym razie pycha z pewnością prędzej czy później obróci się przeciwko niemu.

Ja jestem bardzo ciekawa wątku Cornelii, bo jej sytuacja wygląda wybitnie niekorzystnie. A tym bardziej z takim parszywym teściem. Obleśny typ :)

ocenił(a) serial na 9
eoste

On musiał ten lek odpowiednio spreparować, aby nie zabić pacjenta, a wystąpić w roli rycerza zbawiciela :)

Zaczynam myśleć o Everecie dość "przychylniej" może to złe słowo, ale rozpatrując jego osobę w kontekście historycznym, może być człowiekiem swoich czasów. On wykonywał te sterylizacje, ale ktoś musiał mu przecież podsuwać owych pacjentów. W szpitalu jest wysoce nieetyczny, ale to jeszcze może być jakby to powiedzieć "skur.wysyństwo współczesne". Paradoksalnie najbardziej na jego minus działa przelecenie szwagierki, ale coż.

Cornelia jest jedną z moich ulubionych postaci. Nie brak jej naiwności, ale czasem jest zaskakująco świadoma, niemniej jednak jak sądzę nie poznała ciemnej strony ludzkiej natury.

Teściu wydaje się, jakby chciał ją przelecieć, ale jest obleśny w tak oczywisty sposób, ze to wydaje mi się zbyt proste :)

jocisko

O kurczę, rzeczywiście pamięć u mnie szwankuje :)

Racja, można patrzeć na niego jako na człowieka swoich czasów, którego światopogląd zdeterminowany jest przez ciężką, szarą rzeczywistość tamtego okresu, a także wielką ambicję. Mnie jednak w tak wysoce zdeterminowanych postaciach zawsze przeraża pewne zaślepienie i swego rodzaju zatracenie empatii i człowieczeństwa. Kiedy lekarz do zasady "Po pierwsze nie szkodzić" zaczyna dopisywać gwiazdki i objaśnienia, potencjalne wyjątki - to znak, że albo zachodzi przełom, albo coś bardzo złego. A pochopne sterylizowanie młodych (i nieświadomych!) chłopców, motywowane jedynie mglistą pseudonaukową teorią oraz stosem uprzedzeń, jest zwyczajnie niegodne kogoś, kto powinien nie tylko posiadać silny kręgosłup moralny, ale przede wszystkim - jako człowiek nauki i potencjalny "rewolucjonista" - kierować się rozsądkiem. Everett z kolei zdaje się zatracać zdolność trzeźwego osądu oraz niezbędną w tym zawodzie świadomość, że nie jest nieomylny. I osobiście to właśnie pycha i egocentryzm rażą mnie w nim najbardziej, bo w połączeniu z radykalizującymi się poglądami, tworzą wybuchową mieszankę, która może niestety zebrać duże żniwo. Być może ocena przychodzi mi łatwo z uwagi na przewagę czasowo-historyczną, ale nic nie poradzę na to, że jego działanie jest dla mnie zwyczajnie okrutne.

Poza tym Everett wykazał się tutaj niezłą hipokryzją. O lekarzu żony stwierdził, że gotów byłby zabić go za to, co jej wyrządził. No cóż - trudno się dziwić. Ale czy sam tak bardzo się od niego różni? Nie powiedziałabym. Tamten jak na loterii wybierał narządy, które kolejno uznawał za przyczynę psychicznych zaburzeń, po czym je usuwał. Everett z kolei od swoich eugenicznych pobratymców przejął teorię, jakoby sposobem na uzdrowienie organizmu społecznego jest usunięcie jego wadliwego elementu. Czyli, innymi słowy, doprowadzenie do wymarcia marginesu.

O teściu Cornelii odniosłam podobne wrażenie, ale wciąż mam nadzieję, że nadinterpretuję jego gesty, bo to by było już zbyt obrzydliwe :)

Trochę się rozpisałam, ale cóż - ten serial to widocznie niezły pretekst do dyskursów moralno-poglądowych :P

ocenił(a) serial na 9
eoste

Mimo wszystko myślę, że (nie usprawiedliwiając go) Everett jest bardziej produktem swoich czasów, aniżeli godnym pogardy hipokrytą.

Owszem, to co on jako lekarz i jako człowiek czyni bez najmniejszego wyrzutu sumienia jest wysoce niemoralne, ale moralność, prawa człowieka, podejście do medycyny w obecnym stanie, tak jak my to rozumiemy zrodziło się po II wojnie światowej, wtedy to nie było aż tak oczywiste, jak w naszej świadomości.

Mało tego, nawet współcześnie prawa człowieka są łamane podejrzewam, że wcale nieodosobnione są przypadki, gdy łamane są zasady dla nas tak oczywiste od urodzenia, że nawet niezdefiniowane.

Thack był w stanie stwierdzić, że działania Everetta wykraczają poza standardy przyzwoitości, jednak to nie było na tyle silne, aby mimo faktu, iż cała procedura nie działa się w The Knick podjął jakiekolwiek działania by to przerwać. W myśl zasady 'Nie mój cyrk, nie moje małpy' ;) Lub w wersji serialowej 'Nie mój chlew, nie moje świnie'. Natomiast, gdy szykowała się możliwość ciekawej operacji, nie miał żadnego problemu, aby wyjść poza swoje podwórko.

Jedyną osobą, która była oburzona był Algie, on wysnuł argument etyczny, podobnie jak w przypadku Abbie. Thack nawet mu nie przytaknął.

Myślę, że kręgosłup moralny i etykę zawodową rozumiemy w współczesnym wydaniu. Podejrzewam, że lekarz 'usuwający wszystko jak leci' był w tamtych czasach poważany, traktowany z estymą, mimo faktu, iż to co robił z pacjentami było poniżej krytyki.

Ten brak pokory to ja kocham, im bardziej oni pozwalają sobie na bycie bogami, na tworzenie nowego świata tym bardziej ekscytuje mnie jak błądzą.

Dla nich to wszystko jest wysoce podniecające. Jeszcze nie dawno oświetlali szpital ogniem, ropą, teraz ujarzmili cudowną energię, niewidzialną, jaką jest elektryczność, wydaje się im, że niemalże mają już wszystko, a jednocześnie wiedzą, iż jest tego wiele więcej i historia ma jeszcze wiele pustych kart. To wystarczy, aby zatracić wszelki rozum, pokorę i minimalne człowieczeństwo.


Zastanawiam się, ile osób obecnie z chęcią zajęłoby się imigrantami podobnie jak Everett. Oj, jesteśmy jeszcze bardzo prymitywni, ten serial mi to przypomina ;)


Czasem raczę się rozkminami o Thacku we współczesnym szpitalu. Widzę to jego przerażenie, ekscytacje, przytłoczenie nowymi możliwościami. Wyobrażam sobie go nad współczesną morfologią, nad magiczną maszyną, która 'czyta krew', nie jestem w stanie sobie go wyobrazić nad 'zaawansowanym RTG' jakim jest MRI i TK, albo badanie USG, RTG 'na żywo'.

jocisko

"Nie mój chlew, nie moje świnie" - no cudne :P

Jak najbardziej, kategoryczność mojej opinii wynika z uprzywilejowanej pozycji człowieka żyjącego całe stulecie później. Gdybym cofnęła się w czasie, bardzo prawdopodobne, że "śpiewałabym" inaczej. W ogóle, to skupiłam się na ciemnych stronach, ale jednak w gruncie rzeczy nie pogardzam Everettem całkowicie - ostatecznie ma dosyć idealistyczne podejście i na swój sposób czuje się odpowiedzialny za świat, w którym żyje. Tyle, że zbłądził i poświęcił się dosyć bezmyślnie niebezpiecznej ideologii, której - zgodnie ze swoim charakterem i na nieszczęście pechowych pacjentów - oddał się aż zbyt gorliwie.

Brak pokory na ekranie też lubię, a i w życiu bywa interesujący, aczkolwiek jeśli chodzi o ludzi nauki, to wolałabym, aby czasem posiadali jej nieco więcej :) Gdy mowa o pilotach dzierżących w dłoniach stery samolotu, którym wszyscy lecimy, ostrożności nigdy za wiele. Ale to tylko takie utopijne życzenie. Wszak tak, jak zauważyłaś - świat się zmienia, za to ludzie niespecjalnie. A gdy w grę wchodzi władza, nasze słabości zdają się szczególnie uaktywniać.

Ciekawe, jak Thack dogadałby się z Housem. Raczej trudno byłoby im się porozumieć w kwestii obuwia, bo białym botkom trochę jednak daleko do obuwia sportowego :)

ocenił(a) serial na 9
eoste

Dałam temat do 2x10 na szybcika :)

Czytałam na FB, że Abby wzięła laudanum, roztwór opium w etanolu, który podobno bardzo nie lubi się eterem i "usmażyła" sobie organy ;) W każdym razie wypadek, całkiem możliwy, ona nie miała świadomości tego, co robi :)

ocenił(a) serial na 8
jocisko

Operacja nosa to niestety szkopuł tej epoki, gdzie kobieta była ceniona głównie za wygląd. Dość symboliczna jest rozmowa Lucy z pielęgniarką Polką o upodobaniach Robertsona Juniora. Mało ważne było zdrowie i przeżycie, chyba że do urodzenia gromady dzieci.

ocenił(a) serial na 9
ArcyLado

Mnie zastanawia czemu nie spróbowali podać jej adrenaliny do serca. Wprawdzie pomóc by nie pomogło, ale Thack nieraz próbował eksperymentalnych metod.

ocenił(a) serial na 10
vegetan

...Adrenaliny? ... Thack wstrzykną jej do serca substancję którą Berty podawał królikowi zeby go wybudzic... ale czy to była adrenalina?

ocenił(a) serial na 10
ArcyLado

Też uważam, że skrzywdziła Thaca, który bardzo ją kochał. Sama przyszła na korektę nosa i taki numer.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones