Jak podobał wam się odcinek? Historia Frei według mnie spoko (a jej chłopak to mój imiennik szkoda, że nie żyje xD), ale była chyba jedynym co mnie interesowało w tym odcinku. Reszta była nudna, z jednej strony fajnie że pokazali prawdziwego Vincenta zamiast zrobić z niego tylko zużyty kubraczek Finna o którym można zapomnieć, z drugiej strony nie bardzo mnie to że był opętany przez 9 miesięcy i teraz mu smutno obchodzi. Lekko intryguje mnie jego powiązanie z Evą Sinclair. Wątek Evy w ogóle mnie interesuje ale w tym odcinku jakoś miałem wrażenie że nic szczególnego się nie stało z nią. Wiemy tyle o niej co wiedzieliśmy. Hayley i Jackson tylko pokazani na chwile że ciągle istnieją. Od kilku odcinków czekam na jakiekolwiek sceny JoshxAiden ale nic z tego. Tylko Freya ratuje ten odcinek.
A, zakończenie z włączającą się pozytywką było fajne, mimo że wątek wskrzeszania kolejnej prastarej superpotężnej postaci jest głupi i mogliby to sobie darować. Ten serial ma masę ciekawych postaci które żyją, nie mają tysiąca lat i są współczesne.
Historia Frei fajna i ciekawa, ale dalej jej nie ufam, zbyt podejrzana mi się wydaje. No ale może mylę się co do niej i rzeczywiście zależy jej na rodzeństwie, a nie współpracuje z Dalią.
Hayley i Jackson mocno tacy sobie, ale lubię ich razem, więc jakoś ich sceny mi nie przeszkadzały.
Też mnie interesuje wątek Evy i czekam na kolejne fakty o tej postaci i jej związku z Vincentem. W ogóle podoba mi się nowa aktorka grająca Rebekhę, jakoś bardziej przypadła mi do gustu niż Clair Holt.
Również ubolewam nad brakiem Josha i Aidena razem. To chyba jedyna para bez trójkąta miłosnego :P
Ogółem odcinek średni, ale zły nie był.
Ja mam odwrotnie, od dawna żaden z odcików tego serialu tak bardzo mi się nie podobał :) Wątek opowieści i życiu Frei bezcenny, choć nie wiem do końca na ile jest szczera. Póki co Dalia nie wydaje mi się taka zła, już prędzej Freia. Ale pozory moga mylić.
Świetnie, że pokazali prawdziwego Vincenta, ta postać zaczyna mi się podobać.
Wątek z Evą nudny, ale to co zrobiła z Daviną było dobre.
Zakończenie z pozytywką rewelacja :D
Czekam na kolejny odcinek :)
Odcinek był chyba najlepszy z sezonu. Po prostu świetny. Akcje z Rebekhą i Eve chwilami przerażające, biedna Davina.
Freya - jej historia świetna, na to czekałam! Gdy rozmawiała z Elijah, myślałam że się rozpłaczę, takie słodkie ^^.
Klaus strasznie nieufny, bo to Klaus, ale z drugiej strony co to by było gdyby na końcu okazało się, że ma rację. Freya miała 10 okazji by połączyć siły z rodzeństwem i pokonać Dahlię, wybrała akurat ten moment w którym Klaus ma dziecko? Nie mogę się doczekać co to będzie.
Tekst Klausa bezcenny: "-She played you both for fools. - How can you be so certain? -Simple. It's exactly what I'd do." xD
Jak nic Freya jest najlepszą postacią, czekam na więcej, mam nadzieję że jej nie uśmiercą w finałowym odcinku.
Odcinek naprawdę dobry. Dahlia budzi grozę jak niegdyś Klaus w Pamiętnikach...;) Właśnie tego mi do tej pory brakowało.
ja tez tak sadzilam, ale sadze ze skoro nagrali tyle scen z przeszlosci gdzie freya obecna, wyglada jak freya wtedy to juz nie beda tego zmienniac, bo to takie bez sensu by bylo, np jak jest ten watek ze freya spotkala sie z rodzenstwem wiek temu, kiedy Kol szukal diamentu. wtedy miala te postac, a po co ,,dalia" mialaby ich wtedy obserwowac, skoro klaus nie mial dziecka
wiesz w tym filmie jaki Pamiętniki wampirów, wszystko jest możliwe:-) być może masz racje ale to nie zmienia faktu że nie ufam Frei
Myślę, że jak już to Freya mogłaby ciągle współpracować z Dahlią, ale raczej nią nie jest.
Odcinek zdecydowanie na plus i jedyne co tam było ciekawe to przeszłość Freyii i kłótnia Klausa i Hayley co do przywództwa w stadzie. Mam dziwne wrażenie, że Hayley olewa fakt, że jej córce zagraża potężna wiedźma, silniejsza od Esther i Klaus stara się wbić jej to do głowy, ale gdzie tam ona dalej żyje Jacksonem i idealną rodziną. Podoba mi się to, że Klaus posunie się do niewyobrażalnych czynów by chronić Hope, jak prawdziwy ojciec.
Freya jest tu idealną postacią i fajnie się ją ogląda i słucha.
Wątek Eve Sinclair w ogóle mnie nie interesuje. Uważam, że musieli czymś zapchać końcowe odcinki przed nadejściem Dhalii, a potem dadzą sobie z tym wątkiem spokój.
A ja sądzę, że Eva to podbudowa pod coś ważnego. Może zacznie pomagać Dahlii? Obie mają ciągoty do wyciągania magii z dzieci :P
Też mi się tak wydaje. Tak się zastanawiałam, czy Eva to tak naprawdę nie Dahlia;p
nomka, ja też tak uważam, że właśnie Eva jest przygotowaniem pod Dahlie, jeśli to nie jest Dahlia lub jakieś jej wcielenie? Nie wiem już sama.
Ale mnie z Evą się mega wątek podoba, bo uwielbiam Marcela i właśnie nową Rebeckę. Poza tym, Rebecka zawsze chciała być matką, a teraz zabija niewinne dzieci i po prostu próbuję się w nią wczuć.
Nie sądzę, żeby to była Dahlia ale możliwe że Eva np. wejdzie w sojusz z Dahlią, obie mają podobne cele. Dahlia mogłaby jej zaoferować swoje zaklęcia, być może udział w swoim zaklęciu nieśmiertelności, a Eva mogłaby pomóc wykraść Hope udając Rebekę np. :P
Myślę, że jedynym ratunkiem na Reb chyba będzie tak samo co się stało z Finnem i z jego duszą jak Freya je zabrała z ciała Vincenta. Pewnie to samo zrobi z Reb i wtedy prawdziwa Eve się ukaże i być może będzie współpracować z Dhalią. Ciekawe jak to wyjdzie twórcom.
Kolejny odcinek dopiero 6 kwietnia w Lany Poniedziałek a po zwiastunie zapowiada się rewelacyjnie, Eva przejmuje stery:D
Zaraz, zaraz... 6 kwietnia? To jakieś żarty? Jak oni robią te odcinki, że przerwy są nie wiadomo jakie? Rozumiem, że do 3 sezonu będzie mniej czekania, ale bez przesady, nie lubię tego u nich. :C
Niestety to nie Prima Aprilis:-( To bardzo irytuje, że wyświetlają ze 2 - 3 odc, a potem robią przerwę pewnie przed najciekawszym epizodem sezonu.
Ja nie rozumiem po co takie przerwy? Po co to? Na co to?
Nie czaje tego zaledwie 2 odcinki wyszły po przerwie a tu już kolejna przerwa, nie fajnie. Chyba żadne seriale jakie oglądam nie mają takich przerw, zwłaszcza tak przeraźliwie długich.
Te przerwy są zwykle z jakimiś świętami/feriami w US związane ale teraz nie wiem z jakiej to okazji
Odcinek wg mnie jeden z lepszych. Jeżeli te historie Frei są prawdziwe, to trochę się wyjaśniło. Może tak być, ze Freya współpracuje z Dahlią, bo np zaproponowała jej wolność w zamian za córkę Klausa i teraz próbuje zdobyć zaufanie, by się do niej dostać. Ale też możliwe, że chce ją po prostu zabić za to co się stało z jej dzieckiem uważa, że z rodzeństwem po swojej stronie ma szanse na to, kto wie ja oni to ułożą. Wątek Evy mi się podoba, czuję że to też ma związek z Dahlią :) ale swoją drogą to Kol nieźle wpakował siostrzyczkę :D Vincent wydaje się spoko, zobaczymy jak pociągną tę postać. Haley i Jackson w tym odcinku byli zbyteczni, to samo Aiden i Davina - aczkolwiek Eva nieźle ją załatwiła.
Miałam czas, żeby sobie porozkminiać nad ostatnim odcinkiem i jest coś, co nie do końca mi odpowiada w wątku z Dalią i jej klątwą. Mianowicie, każdy pierwszy potomek z pokolenia miał należeć do niej. I z tego powodu przybyła po Hope, ale Hope wcale nie była pierwszą ze swojego pokolenia. Pierwszy był ten synek Freyi. To był synek? W sumie to nieistotne. Wiem, że do porodu nie doszło, ale mimo wszystko Freya była w zaawansowanej ciąży i nosiła pod sercem żywą istotę. Co z tego, że dziecko zginęło? Powinno zostać odhaczone tak czy siak. Bo co to za klątwa, która tak sobie działa, że ,,Oooo z tym dzieciakiem nie wyszło, bo umarło w łonie matki albo zaraz po urodzeniu więc to takie pierwsze śliwki robaczywki i biorę następnego zdrowego".
No dziecko nie zdazyło się urodzić więc się nie "liczyło" do klątwy. Generalnie spór jak o aborcję i o to od którego momentu uznać płód za dziecko a aborcję za zabicie człowieka.
Dokładnie o tym samym pomyślałam ;) Według mnie powinno jednak tamto dziecko zostać uznane za pierwsze. Było zdrowe i praktycznie blisko przyjścia na świat. No ale inaczej nie byłoby całego wątku z Dalią, jakby nie chciała Hope.
jak mówię, to strasznie dyskusyjna sprawa
weź pod uwagę, że to dziecko urodziło się w czasach w których dzieci praktycznie nie uznawano za żywe dopóki się ich nie ochrzciło umieralność była tak duża zarówno podczas ciąży jak i w pierwszych okresach życia, że ludzie wręcz się starali bardzo nie przywiązywać bo większość dzieci umierała zanim dorosła. klątwa Dalii byłaby nie za bardzo efektywna gdyby przyjmowała każdą niedokończoną ciążę (zwłaszcza że tak na prawdę zdarza się że komórka jajowa zostanie zapłodniona ale obumrze zanim cokolwiek się z niej rozwinie to też zaklęcie miałoby uznawać za pierworodne dziecko?) wydaje mi się, że rozsądne że uznaje dziecko które się juz urodzi, dostanie imię, czyli jakąś tożsamość i ma szanse na przeżycie.
Dalia przecież chciała Pierworodne dziecko z każdego pokolenia czyli pierworodne dziecko każdego z dzieci Ester i ich dzieci.