Pierwsze dwa sezony na bardzo wysokim poziomie, jeśli ktoś ma jeszcze sentyment do farm z dzieciństwa - dziadków lub rodziców, albo dalej siedzi w tym ciężkim biznesie :) to ten serial pozycja obowiązkowa. Połączenie słodko-gorzkie, które przyjemnie się ogląda. Niestety tylko przez dwa sezony trzyma wysoki poziom, bo w trzecim zaczyna się serial sypać. Da się oglądać, ale nie jest już tak dobrze jak było wcześniej.  


Spoiler!!!!!!!!!!!!

Spoiler!!!!!!!!!!!!

Spoiler!!!!!!!!!!!!

Spoiler!!!!!!!!!!!!

Spoiler!!!!!!!!!!!!







Farma bez Koguta to nie prawdziwa farma,  ale jeśli się potwierdzi, że dosiadał kury bez ich zgody to sam na pieniek zasłużył :) 

Serial bez Koguta (Masterson) stracił siłę napędową, którą były relacje między ojcem i synami, to dawało temu serialowi energii, smaczku oraz okazji do wielu śmiesznych sytuacji, których teraz ewidentnie brakuje. Szczególnie, że Masterson i Ashton tworzą zgrany duet już od czasów "różowych lat" co widać na ekranie.


Bez tego serial traci wiele, może wprowadzenie ponowne postaci Umberto uratowałoby trochę sytuację (bo Luke szału nie robi) plus więcej przynajmniej przez jeden sezon Sama Peterson, co siłą odbitą tych aktorów jeszcze z "różowych lat 70" dałoby pozytywny efekt.

Masterson może dlatego był dobry w tych rolach obleśnych facetów, bo sam taki jest, dlatego ma teraz problemy w związku z oskarżeniem o gwałty. Trochę kazus Spacey, który wyglądał na zwyrodnialca i nim był. Masterson nigdy nie miał takiego powodzenia u kobiet jak Ashton i może "pojechał po bandzie" kilka razy co było jeszcze kilka lat temu w Hollywood akceptowane lub "niezauważane".
Dlatego będąc złym chłopcem nadawał się do takich ról moralnie relatywnych facetów i ten serial też z tego czerpał. W Ranchu był piękny i głupi Ashton, dogryzający mu brzydszy, cwańszy Masterson, oraz dobry ojciec Elliott.