Zgadzam się z innymi komentarzami. Serial jest bardzo dobry.
Ale maniera narratora była dla mnie mordęgą, przez którą oglądanie tej odyseji było po prostu
straszne.
Co trzy słowa (dosłownie) ten sam żałosny, rozczulająco-patetyczny akcent. Czy do tak wielkiego
przedsięwzięcia nie można było znaleźć lepszego speakera? No mnie osobiście szlag trafiał...
Masz całkowitą rację, już po dziesięciu minutach słuchania tego pana zaczęłam się zastanawiać, czy naprawdę trzeba będzie go słuchać aż do końca. Jeden z naprawdę niewielu minusów odysei, ale za to spory.
Ech, nie każdy potrafi docenić subtelności prawdziwego irlandzkiego akcentu ;)
Właśnie ten akcent i pretensjonalność w głosie były świetnie i znakomicie oddawały moim zdaniem jego miłość do kina
No akcent się jak najbardziej podobał (chociaż jak zwykle najpierw myślałam, że narrator pochodzi z okolic Glasgow), ale ta irytująca intonacja... Każde zdanie zakończone wyższym głosem, jakby ciągle się o coś pytał, i nawet na sekundę żadnej zmiany.
A mnie się właśnie podobało - w czasie oglądania, dzięki narratorowi czułam nieziemski spokój i wrażenie "wejścia" w opowieść, byłam nie przed ekranem ale w samym środku wydarzeń. No, ale ja akurat należę do nielicznego klanu akademickich nudziarzy, którzy lubią klasyczny kanon w KAŻDEJ dziedzinie sztuki.
Ale - z narratorem lub bez ten serial jest perełką - film o filmie w filmie i dla filmu. Pięęękny!