Czy tylko ja bardziej kibicuje Johnowi niż Stephenowi? Szczerze powiedziawszy to postać Stephena
mnie trochę denerwuje. I wcale mi nie było go szkoda jak się John zabawił trochę jego kosztem
podczas meczu w kosza :-) Wręcz miałam niezły ubaw i żałowałam, że nie było tego więcej :-P
Stephen to typowy amerykański nastolatek z super mocą. Serial w ogóle jest typowy, mamy sztucznego mięśniaka, sztuczne laski, sztuczne emocje.Wszystko jest plastikowe i sztuczne.Obejrzałem 9 odcinków z nadzieją,że pomysł na serie obroni się jakoś i się zawiodłem.Główna postać kompletnie sztuczna,nie wzbudza sympatii, w ogóle irytuje ciągle i fakt,że lepiej wychodzą tu wątki z Johnem.
Polać mu, dobrze mówi! Słowa "typowy amerykański nastolatek z super mocą" mówią dosłownie wszystko o tej postaci. O jej znajomych, stylu życia, problemach i sposobach ich rozwiązywania. Na jego tle każda postać, nie wspominając tu nawet o Johnie, który historię ma pięć razy ciekawszą, wychodzi w miarę przyzwoicie.
Kto to w ogóle wpadł na pomysł, żeby główny bohater był tak antypatyczny?!
Absolutnie popieram, jestem dopiero po 1 odcinku, a już od pierwszego momentu poczułam totalną antypatię do Stephena. John jest znacznie lepszy.
Stephen to taki nastolatek z kompleksem supermana (i to niedorobiony), a to jest już tak ograny schemat, że męczy wszystkich dookoła. Dodatkowo lepiej patrzy się na Luke'a Mitchella, nie ma co ukrywać.