Zaczęłam oglądać ten serial ze względu na Tambora i wątek trans. Chciałam zobaczyć coś autentycznego, przejmującego i intymnego. Niestety bardzo się rozczarowałam. Sam wątek trans i wszystkie sceny z Tamborem uważam, za świetne, ale reszta historii jest tragiczna. Tak dysfunkcyjnych ludzi (rodzeństwo) z takim poziomem egoizmu i dewiacji nie widziałam w żadnym serialu i filmie (łącznie z Grą o tron i Breaking bad, które przez niektórych są uważane za hardcore - ja osobiście uwielbiam). Te ich rozmowy o niczym, pustka, ciągłe niezdecydowanie, neurotyczne zachowanie, egoizm, brak empatii i wrażliwości, chore zagrania, gadki o "skrobance" i seksie jakby mówili o płatkach na śniadanie. Momentami robi się obrzydliwie i odpychająco, a przecież chyba nie o to chodzi, żeby nie móc znieść połowy głównej obsady. Ktoś kto napisał ich role i dialogi ma poważny problem. Po jakimś czasie nie mogłam znieść tych chorych rozmów, więc przewijałam serial do scen z Tamborem i tylko je oglądałam.