a to głównie przez przesadzoną ilość wątków (co najmniej 8 samych głównych), które żeby być ciągnięte razem, są podawane w mikro porcjach. Na domiar złego toczą się jednocześnie w czasach współczesnych i w 1973 roku. Tu twórcy chyba po prostu przedobrzyli, bo przecież wielowątkowość, a nawet skoki w czasie są całkiem strawne w wielu produkcjach i typowe dla seriali. Niestety, tu nawet nie ma głównego bohatera serialu, bo w każdym jest nim kto inny, a nigdzie postaci nie poświęca się tyle uwagi, żeby zaczęła wzbudzać większe emocje, żeby do bohatera się jakoś przywiązać. To chyba główna przyczyna, dla której nie czuć tu nawet ducha Bourne'a. Ogólnie, niestety, poza scenami walk nic tu nie aspiruje do poziomu kultowej sagi. Twórcy chyba od początku chcieli zrobić coś zupełnie własnego, bo inaczej ciężko uwierzyć w takie fiasko i brak świadomości przyczyn sukcesu Bourne'a. Mam wrażenie, że koncepcja z tymi wieloma agentami była sama w sobie jeśli nie pozbawiona potencjału, to na pewno poprzeczką zbyt wysoką, którą twórcy sobie postawili i do niej nie doskoczyli. Nie wiem nawet jak doskoczyć do takiej poprzeczki, bo owszem, da się zrobić film o świecie Bourne'a bez samego Bourne'a, który będzie wybitny i utrzyma klimat i poziom serii (mowa oczywiście o "Dziedzictwie Bourne'a"), ale to tylko przy założeniu, że jednak jest jeden główny bohater, a nie zbieranina kilku napoczętych, nawet jeśli dobrze zagranych. Mam wrażenie, że jedyne, co mogłoby uratować ten serial w 2 sezonie, to śmierć połowy z tych bohaterów i przeniesienie wydarzeń w całości do czasów współczesnych.